13. NAUKI DON CARLOSA / VICTOR SANCHEZ

Zaczęty przez iconka, Październik 27, 2013, 12:12:13 PM

« Miasto Bogów - Teotihuacán | DAR ORŁA / Sztuka podchodzenia / VII / Carlos Castaneda »

iconka


VICTOR SANCHEZ
NAUKI DON CARLOSA.
PRZEWODNIK PO ŚWIECIE CARLOSA CASTANEDY
(The Teachings of Don Carlos: Practical Applications of the Works of Carlos Castaneda / wyd. orygin. 1995)



"Czarownicy powiadają, iż nie trzeba nikogo przekonywać o tym,
że świat jest nieskończenie bardziej złożony,
niż to dopuszczamy w swych najśmielszych marzeniach.
Więc dlaczego jesteśmy zależni? Dlaczego chcemy,
aby ktoś nami pokierował, jeśli możemy to zrobić sami?..."


Carlos Castaneda


Trudność,
jaką sprawia nam proste dążenie drogą wiedzy i "powrotu do ducha" wynika stąd,
że na ogół nie chcemy pogodzić się z tym, iż tak niewiele potrzeba,
aby ruszyć w drogę.
Nasze uwarunkowania każą nam wypatrywać instrukcji, nauk, przewodników, mistrzów.
Kiedy dowiadujemy się, że nikogo nie potrzebujemy, nie dowierzamy...


Carlos Castaneda




SPIS TREŚCI:

           Specjalna uwaga do Czytelnika
           Podziękowania
           Prace Carlosa Castanedy cytowane w tekście
     
           Wstęp

                                       CZĘŚĆ PIERWSZA: RZECZYWISTOŚĆ WEDŁUG DON JUANA

                        ROZDZIAŁ PIERWSZY: Emanacje orła
                        ROZDZlAŁ DRUGI: Pieczęć doskonałości

                                       CZĘŚĆ DRUGA: NIEZWYKŁE METODY PANOWANIA NAD ZWYKŁĄ RZECZYWISTOŚCIĄ
                                       (ćwiczenia dla prawej strony)

                       ROZDZlAŁ TRZECI: Ciało jako pole energii, czyli odkrywanie własnej mocy
                       ROZDZIAŁ CZWARTY: Technika śledzenia w życiu codziennym
                       ROZDZIAŁ PIĄTY: Nie-działania indywidualnej jaźni

                                        CZĘŚC TRZECIA: JAK WNIKNĄĆ W ODRĘBNĄ RZECZYWISTOŚĆ
                                        (ćwiczenia dla lewej strony)

                      ROZDZIAŁ SZÓSTY: Przerwanie wewnętrznego dialogu – klucz otwierający przejście między światami
                      ROZDZIAŁ SIÓDMY: Magia uwagi
                      ROZDZlAŁ ÓSMY: Sterowanie snem
                      ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY: Świadomość ciała
                      ROZDZIAŁ DZIESIĄTY: Największa miłość wojownika

          Posłowie


iconka

#1
Specjalna uwaga do Czytelnika

Książka ta ma charakter informacyjny i jako taka z założenia służyć może wyłącznie za źródło wiadomości ogólnych i nie może być odnoszona do każdego pojedynczego przypadku. Ćwiczenia tu zamieszczone zostały zastosowane przez autora podczas zajęć warsztatowych. Niektóre z nich wiążą się z potencjalnym zagrożeniem, na przykład "Wspinaczka po drzewach" (nr 73) czy "Pogrzeb wojownika" (nr 75), dlatego zostały przeznaczone do wykonywania w grupach pod nadzorem doświadczonych osób. Ćwiczenia trudniejsze, jak te wymienione wyżej, wymagają dobrego stanu zdrowia, co określa lekarz. Za wszelkie komplikacje i obrażenia powstałe w wyniku praktycznego zastosowania niniejszego materiału odpowiedzialny jest sam wykonawca albo osoba kierująca zespołem, która włączyła te ćwiczenia do prowadzonych przez siebie zajęć.





Podziękowania

Dane mi było zaznać w życiu miłości wielu ludzi, na którą być może nie zasłużyłem. Jest wiele osób, którym chciałbym wyrazić swoją wdzięczność. Gdybym miał sporządzić listę tych, którzy w jakiś sposób przyczynili się do doświadczeń będących zalążkiem tej pracy, zabrakłoby pewnie tu kartek, aby wszystkich wymienić.

Mimo to chciałbym oficjalnie podziękować tym istotom, które wywarły największy wpływ na ten aspekt mojej działalności:

Górom, drzewom i wielorybom, które wyjawiły mi tajemnice harmonii i mocy oraz przekazały mi język, któremu obce są wszelkie spory i ugody świata ludzi.

Rdzennym mieszkańcom Ameryki, którzy uznali mnie za swego brata.

Kobiecie, która dała mi życie i nauczyła pierwszej piosenki miłosnej, której melodia nieustannie upiększa dla mnie świat.

Uczestnikom mych zajęć zespołowych, dzięki którym mogło zaistnieć tyle wspólnie przeżywanej magii.

Terę, za lata miłości i wzrostu.

Ojcu, za nieustępliwe przeciwstawianie się miernocie przez całe swoje życie.

I, rzecz jasna, Carlosowi Castanedzie, za wskazanie nam drogi i wręczenie przewodnika w postaci najbardziej zadziwiających książek naszych czasów.

Victor Sanchez





Prace Carlosa Castanedy cytowane w tekście:

(I) The Teachings of don Juan (wyd. pol. Nauki don Juana)

(II) A Separate Reality (wyd. pol. Odrębna rzeczywistość)

(III) Journey to Ixtlan (wyd. pol. Podróż do Ixtlan)

(IV) Tales of Power (wyd. pol. Opowieści o mocy)

(V) The Second Ring of Power (wyd. pol. Drugi krąg mocy)

(VI) The EagleS Gift (wyd. pol. Dar orla)

(VII) The Fire From Within (wyd. pol. Wewnętrzny ogień)

(VIII) The Power of Silence (wyd. pol. Potęga milczenia)

iconka


Wstęp

O autorze

Książka, którą trzymasz w ręku, to wynik mych licznych wędrówek po Ziemi, którą przemierzyłem gnany ciekawością i chęcią zasmakowania innego życia niż to, z jakim stykałem się na co dzień od czasów dzieciństwa, życia, którego szarość i nijakość odzwierciedlały smutny krąg powtórzeń, będący losem przeciętnych ludzi. Odkrywcza pasja przywiodła mnie do wielu zaskakujących zakątków Ziemi, doprowadziła do stopienia z naturą w wyniku niezwykłych przedsięwzięć i prostej radości. Przesądziła o porzuceniu przeze mnie skostniałej struktury dawnego życia za sprawą innych, którzy stanęli na mojej drodze: plemion Nahua i Huicholów oraz badaczy szaleństwa; uczestników moich warsztatów; wiernych psów towarzyszących mi w życiu; wielorybów, które otworzyły przede mną swój świat; oraz najbliższych ukochanych osób.

Kiedy spoglądam wstecz, każdy krok, każda chwila budzi we mnie wspomnienie uczucia zrodzonego w ogniu poszukiwań wolności i mego nieznanego oblicza.

Moje poszukiwania wpierw zaprowadziły mnie do ojczystej ziemi; wiele ścieżek wydeptałem na meksykańskiej ziemi, która chroniła mnie i żywiła w swoim łonie. Przyjęła mnie serdecznie, kiedy po niej wędrowałem, i dopuściła do wielu sekretów. Skierowała moje kroki ku tym, którzy obcowali z nią najbliżej: Indian zamieszkujących góry środkowego Meksyku, powierników wiedzy, która mogłaby wybawić nas pospołu z odwiecznych kłopotów albo uratować pojedynczego człowieka, jeśli o to chodzi. Wśród Indian Nahua pozostawiłem swoje imię i przeszłość, uwolniłem się od starego "ja" i narodziłem na nowo w konfrontacji z "innością".

Jako nieodrodny syn swoich czasów, postanowiłem studiować antropologię, aby z pomocą zdobytej wiedzy zbudować pomost łączący moje społeczeństwo z magicznym światem Indian. Jednak przestając z antropologami, przekonałem się, że za bardzo zależy im na ucywilizowaniu Indian, którym zaszczepiali takie zrodzone z etnocentryzmu idee, jak postęp, narodowość, świadomość klasowa, aby łatwiej nam było się z nimi porozumieć. Przypominają oni szesnastowiecznych konkwistadorów z ich żądzą podboju oraz kler, pałający chęcią nawrócenia tubylców na chrześcijaństwo.

Doznane rozczarowanie skłoniło mnie do ustanowienia anty-antropologii, na wzór psychiatrów, którzy wymyślili anty-psychiatrię, aby uporać się z ograniczeniami psychiatrii, maskującymi lęk przed odmiennością ludzi uznanych za umysłowo chorych. Dokonałem w antropologii przewrotu, postawiłem ją na głowie, można by rzec. Zwróciłem się ku inności Indian nie po to, aby ich zmieniać, lecz aby przemienić siebie; aby poznać me nieznane oblicze przez zanurzenie się w obcej dla mnie rzeczywistości. Rzeczywistość ta wciąż kryje w sobie wiele tajników wiedzy, które Toltekowie posiedli bezpośrednio ze świata.

Później – około trzynaście lat temu – natknąłem się na książki Carlosa Castanedy. Zdumiały mnie w nich zbieżności z doświadczeniami, jakie wyniosłem z własnej dziedziny, ich nie spotykany nigdzie wcześniej stopień złożoności i usystematyzowania. Śniące ciało, droga wojownika, świadomość Ziemi, prawidłowy chód, dostęp do niecodziennej rzeczywistości, znaki, wróżby, tonal i na-guał – z wątkami tymi zetknąłem się u różnych etnicznych grup, u Huicholów, Mazateków, Mixteków, a przede wszystkim u Indian Nahua. W Naukach don Juana znalazłem nie tylko systematyczny układ znanych mi już pojęć, ale również bogactwo tematów, wskazówek i rozwiązań, stanowiących dla mnie zupełną nowość. Najbardziej jednak trafiła mi do przekonania występująca w dziełach Castanedy ogromna ilość propozycji konkretnego działania.

Nawrócony antropolog i powstały wokół niego spór

Nie wszyscy czytelnicy wiedzą, że na początku lat sześćdziesiątych Carlos Castaneda był studentem antropologii. Pod koniec studiów poznał on starego Indianina z plemienia Yaqui, niejakiego Juana Matusa, i w oparciu o uzyskane od niego informacje podjął badania nad rytualnym spożywaniem pejotlu przez Indian z plemion południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych i północnego Meksyku. Stary Indianin okazał się potężnym czarownikiem, człowiekiem wiedzy i przyjął Carlosa za swego ucznia. Stopniowo młody antropolog utożsamił się z rolą adepta tajemnej wiedzy i w ośmiu opublikowanych do tej pory książkach [zobacz: Bibliografia prac Castanedy na początku książki] opisał kolejne etapy swego terminowania u don Juana – wywołując spore zainteresowanie czytelników na całym świecie.

Prace Castanedy wzbudziły wiele kontrowersji, szczególnie wśród antropologów. Być może zazdroszcząc mu odniesionego sukcesu, usposobili się do jego pism bardzo krytycznie, zarzucając mu brak oparcia w rzeczywistości; zarzut ten dotyczył szczególnie osoby don Juana. Nie miałem okazji poznać don Juana, ale znam don Carlosa, przeczytałem jego prace i zrobiłem z nich użytek. Pytanie o istnienie don Juana jest dla mnie bez znaczenia w porównaniu z ideami, jakie wyłożone są w tych książkach. Co do mnie, jest mi obojętne, czy pochodzą one od don Juana, czy od samego Castanedy. Liczy się to, że są dostępne i – co najważniejsze – sprawdzają się. Zastosowanie tych nauk w praktyce wydobywa na jaw ukrytą w każdym z nas odmienną świadomość – świadomość innej jaźni – dającą nieograniczone możliwości percepcji i doświadczenia. Reszta jest bez znaczenia.

Dlatego będę w dalszej części powoływał się zamiennie na Carlosa Castanedę i don Juana jako twórców czy też powierników złożonego systemu wiedzy. Tak bowiem się nam ukazują: wspólnie, w tej samej pracy, dwuimienny don Carlos/don Juan zapraszający nas do wyprawy w swój nieznany fascynujący świat. Toteż powstrzymam się od wydawania sądu w sprawie, która przerasta moje siły – ani nie potwierdzę, ani nie zaneguję istnienia kogoś, z kim nigdy się nie spotkałem; wydaje się to zresztą zupełnie nieistotne.

Czytelnicy

Być może najszybciej podziałał na mnie czar przedstawionych tam idei. Odwieczne dążenie do wolności, tajemnica spowijająca świat wojownika, wszystko to odbija utajone marzenia całej ludzkości. Ale mniejsza o ich urok i opiewanie wolności. Co się tyczy treści, wydaje się, że większość czytelników jego dzieł raczej nie potrafiła jej wykorzystać. Wśród odbiorców znaleźć można takich, którzy traktują książki Castanedy jak zajmującą fikcję, dostarczającą im jedynie rozrywki. Zagorzały intelektualista postawi na nich krzyżyk jako na prostej beletrystyce i odmówi im wszelkiej literackiej wartości. Z powodów, które nietrudno odgadnąć, są i tacy nieprzejednani myśliciele, których drażnią książki Castanedy, a zwłaszcza obrazoburczy don Juan, wykpiwający intelektualne dociekania. Czy dlatego odrzucają oni dorobek Castanedy? Nie wiadomo. W każdym razie, prawdą jest, że intelektualiści Castanedy nie czytują albo się do tego nie przyznają.

Z drugiej strony mamy zapaleńców, którzy bez żadnych własnych doświadczeń w stosowaniu tych nauk, biorą wszystko za prawdę i starają się ją zrozumieć dosłownie. Tego rodzaju osoby na każdym kroku "widzą" sprzymierzeńców i miejsca naładowane mocą. Jest to, oczywiście, wytwór wyobraźni. Zasługują na to określenie nie z powodu swego uwielbienia książek Castanedy, lecz dlatego, że nie chcą albo nie są w stanie zadać sobie trudu i wprowadzić w czyn propozycji w nich przedstawionych – co wymaga żelaznej konsekwencji. Fantazjami wypełniają to, czego doświadczyć wprost nie pozwala im ich lenistwo.

Zbliżeni do zapaleńców są miłośnicy marihuany i innych narkotyków, którzy przy pomocy dzieł Castanedy usprawiedliwiają swoje uzależnienie. Wierzą, że odurzając się pod przykrywką "poszukiwania wiedzy" nadadzą swym poczynaniom "powagi". Podobnie jak zapaleniec, narkoman zastępuje konkretne działanie rojeniami i słownym roztrząsaniem zagadnienia, ale w tym przypadku sprawa wygląda o tyle gorzej, że dzięki narkotykom fantazje nabierają bardzo wyrazistego kształtu. Samo ich Przyjmowanie bez odpowiedniej zmiany postępowania w żaden sposób nie zmieni ego ani codziennego życia. Nawet jeśli narkoman ma dostęp do roślin spożywanych w indiańskich rytuałach, pejotlu czy grzybków halucynogennych, uzyska jedynie efekt zbliżony do zwykłego upojenia. Takie postępowanie umacnia strukturalne ograniczenia i świadczy o uciekaniu od rzeczywistości. Inaczej rzecz się ma z Indianami, którzy przyjmują magiczne rośliny w celu pobudzenia wiedzy odziedziczonej po przodkach, z zachowaniem surowej dyscypliny i po odpowiednim przygotowaniu. Te dwa przypadki nie mają ze sobą nic wspólnego.

Są też czytelnicy, którzy nie należą do żadnej z wymienionych wyżej grup, których urzekły idee Castanedy, ale nie wiedzą, jak obrócić w czyn zawarte w nich propozycje.

Tak więc, cykl Castanedy, mimo swej wartości i popularności u czytelników nie został należycie wykorzystany. W rzeczywistości większość czytelników można zaliczyć do powyższych trzech kategorii.

Powierzchowne odczytanie tych książek w połączeniu z głęboko zakorzenionym roztargnieniem współczesnego człowieka sprawiają, że prawdziwy skarb, jaki kryją w sobie nauki don Juana, jest w zasadzie nieosiągalny. Dlatego podjąłem się zadania przedstawienia metody, dzięki której można się zbliżyć do tajemniczego świata ukazanego nam przez Carlosa Castanedę.

Wcielanie w życie dorobku Castanedy


Nie należy z góry potępiać dzieł Castanedy ani przyjmować ich na wiarę niczym ideologiczną doktrynę. Istnieje do nich właściwe podejście; przez wcielanie w życie technik i ćwiczeń w nich zawartych. Dokładnie w ten sposób pracowałem przez ostatnich jedenaście lat i do- konałem odkrycia całych obszarów naszego istnienia i odczuwania, które utraciliśmy w wyniku kulturowego uwarunkowania. Można je jednak odzyskać. Inna rzeczywistość istnieje, podobnie jak inny sposób życia i warto dołożyć starań, aby ich doświadczyć.

Praca zespołowa

Dość wcześnie podjąłem decyzję o samodzielnej pracy. Powiązałem swe wyprawy na łono przyrody z technikami przedstawionymi przez Castanedę. Rezultaty przeszły najśmielsze moje wyobrażenia, postanowiłem więc przekazać swe osiągnięcia innym, sprawdzić, czy będą równie skuteczne dla innych ludzi. Tak narodziły się moje pierwsze grupy jedenaście lat temu.

Choć kilka lat później miałem przyjemność poznania Carlosa Castanedy osobiście – dostrzegłem u niego godną podziwu spójność między życiem a poglądami – rozwijałem niezależną działalność. Podejrzewam nawet, że celem prac Castanedy było pobudzenie nas do indywidualnego wysiłku na rzecz wprowadzenia zawartych w nich idei w czyn. Ta książka stanowi świadectwo moich poszukiwań podjętych pod wpływem Castanedy i osiągniętych rezultatów.

W pracy z zespołem nauczałem samowiedzy, najpierw pod hasłem "Nieznana magia", a później "Sztuka życia z rozmysłem", kładąc nacisk na szukanie sposobów istnienia i życia, które wyrażałyby wolność wojownika. Podczas warsztatów dążyliśmy do ukształtowania siebie na nowo i ocalenia świadomości innej jaźni. Stosowaliśmy techniki zapożyczone z dzieł Castanedy, jak również te, które zrodziły moje osobiste doświadczenia z Indianami. Uzupełnialiśmy je pomysłami powstającymi na gorąco, w trakcie wspólnej pracy. Naszym celem zawsze były rozwiązania praktyczne, nie intelektualne rozważania. Nigdy nie uważałem się za mistrza – nie ma mistrzów, którzy przeżyliby za nas nasze życie czy chadzali naszymi drogami – lecz za jeszcze jednego uczestnika, zainteresowanego pomnażaniem wiedzy, którą przekazywał każdemu chętnemu. Pełniłem raczej rolę koordynatora, czerpiąc ze swych doświadczeń.

Najwyższa forma nie-działania

Zachęcony wynikami pracy zespołowej, przed kilku laty powziąłem zamiar napisania książki o naukach don Carlosa i praktycznym sposobie ich wykorzystania. Stale jednak byłem w drodze, taki bowiem obrałem tryb życia. Każdy wyjazd w teren, każda nowo zawiązana grupa, angażowały mnie bez reszty. Nie miałem czasu na tak beznamiętne zajęcie jak siedzenie przed komputerem i pisanie. Z drugiej jednak strony siedzenie w spokoju całymi godzinami i pisanie stanowiły dla mnie, człowieka czynu, najwyższą formę nie-działania, wyzwanie do przekroczenia siebie. Ponieważ nie byłem z powołania człowiekiem pióra, musiałem go stworzyć używając jako surowca samego siebie.

Wreszcie nadeszła stosowna chwila. Życie wzięło mnie w garść i wiedziałem, że nie puści, dopóki nie wywiążę się z tego zadania. Zawiesiłem działalność zespołową i wycofałem się na pewien czas, aby przemienić się w pisarza – na tak długo, ile wymagało napisanie niniejszej książki.

Książka

Wybrałem tytuł Nauki don Juana, aby przyciągnąć wszystkich, których urzekł świat i tajemnice objawione w dziełach Castanedy, ale którzy nie mieli możliwości wprowadzenia w swoje życie tej magii, jaka przenika samotną dziedzinę naguala. Nawiązuje on również do szczególnej relacji ucznia do mistrza, którą jakby ustanawiamy za każdym razem, gdy wzbogacamy swój świat stosując rozwiązania przedstawione w jego pracach.

Motywacja

Jednym z powodów, które skłoniły mnie do napisania tej książki, było panujące, przy całej fascynacji treścią pism Castanedy, pomieszanie zarówno w kwestii możliwości konkretnego jej zastosowania, jak i samego odbioru opisywanych tam niesamowitych wypadków i aspektów rzeczywistości. Nie na wiele się zdały prace innych autorów na temat Castanedy. Rozlegały się głosy krytyczne i krążyły przeróżne plotki, rodem z FBI, próbujące rzucić nieco światła na "zagadkę Castanedy". Przeciwnicy Castanedy w żaden sposób nie ustosunkowali się do jego zasadniczych propozycji – albo ich nie rozumieli, albo nieudolnie naśladowali jego znakomite opisy.

Potrzebny był ktoś, kto odniósłby propozycje Castanedy do życia homo urbanus. Mówiono: "Wyobrażam sobie. Przypuszczam. Rozumiem. Porównałem, zanalizowałem czy rozważałem niektóre jego nauki" czy coś w tym rodzaju. Rzadko można było usłyszeć: "Zrobiłem. Zastosowałem to w praktyce. Doświadczyłem. Przeżyłem to". Brakowało książki o zastosowaniu praktycznym.

Dlatego uznałem, że mam w tej sprawie coś do przekazania. Z całego mojego dorobku wybrałem materiał stanowiący odbicie mej pracy indywidualnej i zespołowej, przyswojenia na drodze bezpośredniego żywego doświadczenia Nauk don Juana. Nie jest moją rzeczą oceniać jakość niniejszej książki, ale włożyłem w nią swoje serce. Jeśli dzięki niej wniosę coś do codzienności, coś, co nada jej pełniejszy, bardziej zadowalający, a przynajmniej przyjemniejszy charakter, osiągnę zamierzony cel.

Coraz szersze kręgi

Choć czytelnicy nie znają ani don Juana, ani nawet don Carlosa, mogą znaleźć w jego książkach lekko uchylone drzwi. Jeśli dzięki swym wysiłkom otworzą je do końca, w niekonwencjonalny sposób ożywią tradycję, o której mówią słowa Castanedy – a mianowicie przez wykorzystanie jego pism jako punktu odniesienia w działaniu. Doprowadzi to do powstania rzeszy samotnych wojowników (co właściwie już się dzieje), powiązanych peryferycznie z obozem naguala. (Być może o tym właśnie mówi tajemnicza wzmianka o "trójpazurzastym nagualu" [VI-232] w The Eagles Gift [w celu ułatwienia odszukania odnośnych ustępów w dziełach Castanedy, do których nawiązuję w swojej książce, przyjąłem prostą zasadę: cyfra rzymska oznacza poszczególne książki według kolejności ich wydania, zaś liczba arabska pokazuje numer strony]

Niezależnie od tego, możliwości zarysowane przez Castanedę powinny stać się przedmiotem zainteresowania ogółu, bowiem wskazują na nie poznane jeszcze aspekty świadomości obecne w każdym z nas.

Wolność i wiedza jako osobista odpowiedzialność

Zasadnicze przesłanie tej książki głosi, że każdy z nas sam może postawić sobie zadanie odzyskania nie znanych możliwości świadomości i zrealizować je własnymi siłami. W głębi naszej istoty kryją się potrzebne do tego narzędzia. Kiedy dojrzejemy do tego, aby z "wojowników kanapowych" stać się sumiennymi praktykami, wystarczy byle okazja, aby zmobilizować nas do czynu. Może to się przejawić w postaci czarownika, książki, pracy w zespole, czegokolwiek, co nada nam konieczny impet, ale liczy się przede wszystkim wysiłek, jaki sami z siebie pragniemy podjąć.

Myślę, że to, co powiedziałem o odzyskiwaniu naszych nie znanych możliwości, odnosi się również do poszukiwania wolności. Jednak wolność nie może do nas przyjść z zewnątrz, stanowi bowiem ściśle indywidualną odpowiedzialność. Mówię tu o wolności, którą możemy sobie wyobrazić lub przeczuć – niekoniecznie pojąć – w ramach naszego własnego życia. Inne wizje wolności, radykalne i fantastyczne, są na nieszczęście tak doskonałe i odległe, że nie sposób do nich się zbliżyć; dlatego zachowujemy bierność wobec ograniczeń naszej codzienności. Moja propozycja dotyczy wolności i wiedzy raczej w wymiarze praktycznym niż intelektualnym. Uważam bowiem, że wiedza objawia się nie przez słowa, lecz przez sposób życia.

Bez nauczyciela

W The Power of Silence don Juan tłumaczy, że jesteśmy w stanie samodzielnie podążać drogą wiedzy i "powrotu do ducha" (VIII-180), podejmując nieskomplikowane działania na rzecz zaoszczędzenia energii potrzebnej do przesunięcia punktu zbornego. (Pojęcia "oszczędzania energii" i "przesunięcia punktu zbornego" oraz ich praktyczne zastosowanie omówione są w dalszej części książki.) Wyraża on to tak:

"Trudność, jaką sprawia nam to proste dążenie... wynika stąd, że na ogół nie chcemy pogodzić się z tym, iż tak niewiele potrzeba, aby ruszyć w drogę. Nasze uwarunkowanie każe nam wypatrywać instrukcji, nauk, przewodników, mistrzów. Kiedy dowiadujemy się, że nikogo nie potrzebujemy, nie dowierzamy. Stajemy się nerwowi, nieufni, na koniec zaś bierze górę złość i rozczarowanie. Pomoc powinna polegać nie na podsuwaniu metod, lecz na wskazaniu tego, co istotne. Jeśli dzięki komuś uświadamiamy sobie, że musimy ukrócić poczucie własnej ważności, to jest to prawdziwa pomoc. Czarownicy powiadają, że nie trzeba nikogo przekonywać o tym, że świat jest nieskończenie bardziej złożony, niż dopuszczamy to w swych najśmielszych marzeniach. Więc dlaczego jesteśmy zależni? Dlaczego chcemy, aby ktoś nami pokierował, jeśli możemy to zrobić sami?..." (VIII-180).

W kwestiach wiedzy bombardowani jesteśmy mnogością szkół, mistrzów, uczniów. Ale mistrzów nie ma. Uczniów też. Są tylko ludzie, którym pisana jest śmierć, tyle że niektórzy zdają sobie z tego sprawę, inni nie. Nie można przekazać drugiemu realnej wiedzy, takiej, która wpływa na to, jak żyjemy i jak umieramy; tego rodzaju wiedzę można jedynie posiąść samemu na drodze osobistego doświadczenia. Podręczniki, szkoły, mistrzowie i guru przydają się tylko wtedy, gdy sami gotowi jesteśmy wykonać określone zadania przybliżające nas do wiedzy.

Łatwo jest – co tłumaczy powszechność tego zjawiska – dać się oczarować mistrzowi czy guru posiadającemu wiedzę i moc, dzięki któremu możemy dostąpić "oświecenia". "Uduchowiony mistrz" dotyka nas świątobliwym palcem, zsyłając na nas "oświecenie" i wzbudzając naszą wewnętrzną "szakti". Złudzenia te (szczególnie na Zachodzie) służą zaspokojeniu potrzeb entuzjastów, którzy są zbyt słabi, aby samodzielnie podjąć starania na rzecz poprawy swego żałosnego losu. Zawsze ktoś inny nas wybawi, poprowadzi. Gdy byliśmy dziećmi, robili to ojciec i matka; teraz, w dorosłym życiu, mąż, żona czy "ukochany guru".

Dochodzi do głosu samoponiżenie: "Nie mam na to sił. Nie potrafię samemu. Potrzebuję przewodnika". Dlatego tak wielką mamy podaż "mistrzów", "guru", "szkół i sekt ezoterycznych", szukających sposobności, aby zbić kapitał na potrzebie uległości, która bierze we władanie tak wiele osób.

Wojownik nosi to miano, ponieważ ciągle toczy wojnę. Mamusia nie musi mu mówić, co ma robić, a czego nie. Wojownik bierze na siebie odpowiedzialność za kierowanie swym życiem i zmierza pewnie do wiedzy. Jak ujął to don Juan: "Wojownik osiąga doskonałość, kiedy zawierza swej osobistej mocy, obojętnie, czy jest mała czy ogromna..." (III-183).

Jeśli nauczymy się odpowiedzialności, wówczas możemy skorzystać z pomocy podręczników, szkół czy mistrzów, ich sugestie mogą być dla nas wskazówkami do działania. Jednak to twardy grunt faktów rozstrzygnie o ich przydatności dla nas.

Gdy pracuję z zespołem, nie żądam od nikogo, aby wierzył w moje słowa. Zbyt często mamy z tym do czynienia. Za bardzo wierzymy, a potem umieramy nieświadomi, że poświęciliśmy życie walce o coś, co, po pierwsze, nie było naszą sprawą. Zamiast wiary trzeba czynu. Nie jest ważne, w co wierzę. Ważne jest, co mogę przeżyć, zdziałać, stworzyć – konkrety, a nie mrzonki.

Wskaźniki wiedzy


Książki Castanedy – tak cenne dla mnie i mam nadzieję, okażą się takie dla innych – nie zawierają wiedzy. Mówią o wiedzy, ale jej nie stanowią. Castaneda oświadczył mi kiedyś: "...w tych 'cholernych książkach' (miał na myśli swoje) nie znajdziesz samej wiedzy; to tylko wskaźniki. Sam musisz wprowadzić w czyn zawarte w nich propozycje, aby zrozumieć, co te wskaźniki oznaczają. Musisz samodzielnie pójść w kierunku, jaki pokazują, aby to sprawdzić i doświadczyć wiedzy, na którą wskazują" [spotkanie z Carlosem Castanedą, Mexico City. 1984]. Nadal wydaje mi się to właściwym podejściem do wszelkich szkół, mistrzów i podręczników. Podobnie zwracam się do czytelnika: nie odrzucaj ani nie przyjmuj z wiarą tego, co mam do przekazania; wypróbuj w praktyce zamieszczone tu rozwiązania, co jest jedynym sposobem na poznanie wolności, wiedzy i mocy, do których tak często nawiązuję.

Rzeczywistość i opowieści o mocy

Materiał przedstawiony w tej książce nie wyczerpuje całokształtu dorobku Castanedy z tej prostej przyczyny, że jeszcze wiele jego obszarów pozostaje dla mnie tajemnicą. Nie jest moim celem przytaczać to, co sam sobie wyobraziłem albo zasłyszałem od innych. Zawarłem w niej własne przeżycia i doświadczenia. Z wyjątkiem rozdziału pierwszego, prezentującego w skrócie wizję rzeczywistości według don Juana, zamieszczam w niniejszej pracy techniki, które sam wypróbowałem i których wyniki potwierdziłem.

Jeśli chodzi o obszary w dorobku Castanedy dla mnie niedostępne, powstrzymuję się od wyrokowania o ich prawdziwości, bowiem zarówno afirmacja jak i negacja tego, co nieznane, wydaje mi się aktem jednakowo błędnym i aroganckim. Z tajemnicą najlepiej obcować w sposób zasugerowany przez don Juana w Tales of Power. Na początku większość wątków poruszanych w tej pracy stanowiła dla mnie nic innego jak zbiór opowieści o mocy, które rozpaliły mą ciekawość. Praca z nimi i doznane doświadczenia przekształciły je w rzeczywistość. Nie była to kwestia wiary, lecz działania i sprawdzenia samemu. Tę metodę zalecam każdemu: nie odrzucaj ani nie przyjmuj niczego na wiarę; niech te opowieści o mocy takimi pozostaną, dopóki doświadczenie nie nada im rzeczywistości.

Podobnie daleki jestem od twierdzenia, że moje pojmowanie i podejście do idei Castanedy to cała prawda, jednoznacznie oddająca każde zamierzone przez niego znaczenie. Książka ta stanowi po prostu świadectwo szczególnej postawy, doświadczeń i odkryć, oraz użytku, jaki z tego zrobiłem. Nie staram się przedstawiać swoich wyników jako wyjątkowych i jedynych w swym rodzaju, choć moim zdaniem są na tyle spójne, aby wynagrodzić czytelnikowi poniesiony trud.

Układ książki

Pragnę raz jeszcze podkreślić, że jest to poradnik praktyczny. Jego trzon stanowią techniki służące praktyce każdego z tematów, które się na tę książkę składają. Większość opisanych ćwiczeń stanowi rozwinięcie mniej lub bardziej ogólnych technik i propozycji zaczerpniętych z dzieł Castanedy.

Starałem się nie powielać tych ćwiczeń, które są dostatecznie wyjaśnione w oryginale, z wyjątkiem tych, których zbyt ogólnikowy opis uniemożliwiał zastosowanie praktyczne. Nie ma sensu powtarzanie za kimś słów, skoro czytelnik może sięgnąć bezpośrednio do źródła.

Zamieszczony materiał przeważnie zawiera jakiś mój osobisty wkład. Wyjątek stanowią szczegółowe omówienia technik zbyt pobieżnie przedstawionych w dziełach Castanedy albo przeróbki czy warianty ćwiczeń pozwalające na wykonanie ich w warunkach odmiennych od pierwotnie zamierzonych i bliższych przeciętnemu czytelnikowi. W wielu przypadkach podłożem ćwiczeń były techniki, jakie poznałem podczas mego pobytu wśród Indian; znaleźć też można swobodne adaptacje niewiele mające wspólnego z oryginałem. Zostały włączone z uwagi na swe pokrewieństwo z zasadami myśli donjua-nowskiej, a także zbieżne z wersją wyjściową rezultaty. Głównym celem wszystkich tych ćwiczeń jest spowodowanie przesunięcia punktu zbornego.

Książka niniejsza składa się z dziewięciu rozdziałów, podzielonych na trzy części. Pierwszy i zarazem najkrótszy to streszczenie zasadniczych pojęć związanych z koncepcją rzeczywistości, za jaką opowiadają się wojownicy z obozu naguala, oraz krótkie wyjaśnienia źródeł różnorodnych praktyk omówionych w części drugiej i trzeciej. Druga i trzecia część poświęcone są odpowiednio ćwiczeniom dla prawej i lewej strony. Podział ten odbija system przyjęty przez don Juana, z którym zapoznamy się w dalszej części.

Na początku książki umieszczona jest bibliografia dzieł Castanedy.

System sferyczny

Ponieważ donjuanowski system w żadnej mierze nie jest linearny, lecz raczej sferyczny, wszystkie jego elementy są ze sobą wzajemnie powiązane i każdy prowadzi do pozostałych. Trudno precyzyjnie określić prawidłową kolejność wykonywania poszczególnych ćwiczeń. Jak wkrótce zobaczymy, czasem trudno jest rozgraniczyć poszczególne tematy czy ćwiczenia. Na przykład, chód z uwagą stanowi właściwie ćwiczenie uwagi, ale może być użyty do zawieszenia wewnętrznego dialogu, wiąże się z postrzeganiem cielesnym i tak dalej.

Toteż można przyjąć dowolny porządek czytania. Czytelnik może też od razu przejść do interesującego go zagadnienia bez zapoznania się z treścią poprzednich rozdziałów. Mimo to proponuję przeczytać całą książkę w ustanowionej przeze mnie kolejności, gdyż jej układ sprzyja pogłębianiu procesu samopoznania.

Ponieważ książka ta ma charakter praktyczny, samo jej przeczytanie – bez wprowadzenia w życie sugerowanych rozwiązań – nie wystarczy do pełnego przyswojenia sobie wiedzy, na którą wskazuje. Z uwagi na zagęszczenie materiału radzę czytać każdy rozdział bez pośpiechu, poświęcić czas na oswojenie się z jego treścią, zanim przejdziemy do następnego.

Na kartach tej książki często używam zamiennie takich określeń, jak czarownik, człowiek wiedzy, wieszcz, wojownik, co można ująć jako: "osoby takie jak don Juan czy wojownicy z jego obozu". Wybór pomiędzy nimi zależy przeważnie od kontekstu, od tego, co pragnę zaakcentować, a nie od różnicy w znaczeniu. Podobnie określenie "Zachodni" odnoszę do zwykłych ludzi żyjących w dzisiejszym społeczeństwie epoki industrialnej. Nazywam ich też przeciętnymi, współczesnymi bądź normalnymi ludźmi.

Na koniec, jeśli chodzi o zaimek "my", który często występuje w omówieniu moich dokonań z innymi ludźmi, nawiązuje on do dynamiki współzależności obecnej we wszystkich ważniejszych doświadczeniach, jakie legły u podstaw tej książki. Do obecnego stanu doprowadziły połączone wysiłki wielu osób, świadome lub nie. Dlatego zaimek "my", faktyczny czy tylko domyślny, powinien też obejmować Indian Sierry, którzy byli pośrednimi sprawcami mej przemiany; mych współpracowników, koordynatorów i uczestników moich warsztatów; te drogie istoty, które wzbogacają me życie swą obecnością; i wreszcie wszystkich, którzy niebawem zdobędą się na wspólny, braterski wysiłek i wniosą trochę magii w ten świat, poszarzały przez to, że zaniedbaliśmy swą prawdziwą naturę świetlistych istot. Tak więc "my", to chyba również ty, prawda?


Victor Sanchez
Miacatlan, Morelos, 1991

iconka


CZĘŚĆ PIERWSZA
RZECZYWISTOŚĆ WEDŁUG DON JUANA

ROZDZIAŁ PIERWSZY
Emanacje orła


      Uwagi wstępne

      Choć książka ta ma mieć z założenia przede wszystkim charakter praktyczny, w części pierwszej chciałbym z grubsza nakreślić wizję rzeczywistości, która stanowi podstawę wiedzy i działania wojowników i wieszczów zakorzenionych w odrębnej rzeczywistości zwanej nagual. Należy pamiętać, że nam jako postronnym obserwatorom może ona jedynie wydać się "zbiorem teorii". Niemniej, dla don Juana i jego wojowników ma ona wymiar czysto praktyczny, gdyż kształtuje zarówno ich życie jak i postrzeganie świata, zaś osoba z zewnątrz może sobie co najwyżej ów świat wyobrazić.

      Podkreślam to, ponieważ wiem z własnego doświadczenia, że zastosowanie zawartych tu wskazówek i ćwiczeń tę odrębną rzeczywistość przed nami otwiera. Z chwilą gdy stajemy się widzami i uczestnikami w doświadczaniu tej innej strony, wkraczamy na obszar własnych, odmiennych możliwości percepcji i świadomości. Jednocześnie nauki don Juana nabierają prawdziwego znaczenia i stają się dla nas narzędziami pomocnymi w ogarnięciu nowych rzeczywistości, w przeciwnym razie bowiem pogrążylibyśmy się w zamęcie. Opisanie świata w myśl tradycji don Juana jest dla nas niczym przewodnik po rzeczywistości rozciągającej się poza granicami zwykłego postrzegania, ułatwiający zrozumienie i umożliwiający ustanowienie praktycznych relacji. Podobnie wpajany nam od dzieciństwa obraz rzeczywistości nadaje sens naszym doświadczeniom i interakcjom w wymiarze codzienności.

      Można zatem przyjąć, że do sprawnego i trzeźwego działania w nowym świecie potrzebny jest opis rzeczywistości, odmienny i przystający do nowych możliwości istnienia. Dlatego też, poddając swego ucznia różnego rodzaju próbom praktycznym, don Juan od samego początku wprowadza go w sposób pojmowania rzeczywistości właściwy wojownikom z jego obozu. To nieuniknione dla każdego, kto wkracza na drogę wojownika, wprowadzając w życie możliwości, wyłaniające się z prac Castanedy. Mam na myśli te osoby, które stawiają sobie za cel doświadczenie magii w ramach własnego życia, nie ograniczając się do przeżywania jej tylko na kartach książki.

      Trzeba zaznaczyć, że przedstawione tu idee w żadnej mierze nie wyczerpują całej panoramy "myśli donjuano-wskiej". Nacisk położony został na te elementy, które bezpośrednio odnoszą się do obszarów sprawdzonych pod względem praktycznym i do nich właśnie odwoływał się będę w niniejszej pracy. Nie zamierzam przy tym wdawać się w szczegóły, gdyż do tego potrzebna by była osobna książka. Niemniej, wiele wymienionych na wstępie wątków zostanie rozwiniętych w dalszej części i poszerzonych o formy praktycznego zastosowania.

      Źródło

      Obraz świata według don Juana Matusa wyrasta ze sfery tajemnicy, mimo że ma podłoże wielokulturowe i posiada wiele znaczących cech wspólnych z rdzenną cywilizacją Ameryki Środkowej, a zwłaszcza z wizją wszechświata Tolteków. Wskazują na to wyraźnie badania etnohistoryczne epoki prekolumbijskiej, można się o tym również przekonać w bezpośrednich kontaktach z żyjącymi obecnie potomkami Tolteków – plemionami Nahua, Huichole i Majów. Indianie ci nadal, u progu dwudziestego pierwszego wieku, posługują się takimi pojęciami jak tonal i nagual, inna jaźń, śniony, Ziemia jako świadoma istota, o czym sam mogę zaświadczyć na podstawie własnych z nimi kontaktów.

      Jeśli chodzi o resztę ludzkości, pogląd, iż rzeczywistość tworzą pola energii, od wieków znajdował odbicie w takich zjawiskach kulturowych, jak wizje religijne, wschodnie systemy jogi i hinduizmu, współczesne teorie fizyki czy fenomenologia [Alfred Schutz, The Phenomenology of the Social World, Northwestern Unwersity Press, Nowy Jork, 1984].

      Mimo to wydaje się, że nikomu dotąd nie udało się podobnej wizji rzeczywistości uchwycić z taką jasnością i z takim pragmatyzmem, jak czyni to w swych dziełach Carlos Castaneda. Podkreśla on, że względność postrzegania i co za tym idzie, istnienie alternatywnych rzeczywistości, to nie filozoficzna spekulacja ani próżne ćwiczenie intelektualne. Wpływa to bowiem w istotny sposób na percepcję i życiowe doświadczenia jednostki, co dobitnie ukazują nadzwyczajne wydarzenia, jakie stają się udziałem wojowników naguala, przedstawione w ośmiu wymienionych wcześniej książkach.

      Emanacje orła

      Dla don Juana świat nie składa się z przedmiotów normalnie przez nas postrzeganych, lecz z pól energii, które on określa jako "emanacje orła" (VI-283, wydanie w j. hiszpańskim). Pola te w sumie tworzą jedyną transcendentną rzeczywistość. Występują one w skupiskach czy inaczej "pasmach" (VII-176), z których każde stanowi odrębny świat. Don Juan ocenia liczbę istniejących pasm na czterdzieści osiem, z których dwa dostępne są ludziom na drodze zwykłej percepcji. Pierwsze to pasmo życia organicznego, drugie obejmuje twory pozbawione świadomości – zapewne minerały, gazy, ciecze i tak dalej.

      Wewnątrz pasma emanacji istot żywych zawarty jest przedział odpowiadający ludzkości, który określa wąskie ramy percepcji tego, co znane. Jako że nikt nie jest w stanie objąć wszystkich emanacji w paśmie ludzkości, występują różnice w możliwościach percepcyjnych poszczególnych osób. Dotyczy to takich przypadków jak szczególna wrażliwość, postrzeganie pozazmysłowe, zjawiska parapsychiczne, geniusz, czy też odwrotnie, niedorozwój umysłowy, głupota czy nieczułość.

      Zazwyczaj obejmowane emanacje znane są jako zwykła świadomość, tonal, prawa strona. W obrębie pasma ludzkiego pozostają też liczne, ale dostępne emanacje, które z reguły pozostają nie wykorzystane w życiu jednostki. Stanowią przedsionek nieznanego.

      Emanacje rozciągające się poza pasmem ludzkości są nieznane właściwe i jako takie nigdy nie zostają włączone w wymiar zwyczajnego życia. Znane są one pod nazwą nagual, odrębna rzeczywistość, lewa strona. Jednym z celów don Juana i wojowników z jego obozu było rozwijanie umiejętności obejmowania i postrzegania tych emanacji.

      Punkt zborny

      Czynnik decydujący o tym, które emanacje zostaną wybrane czy "objęte" (VII-66) w danej chwili postrzegania, nazywany jest punktem zbornym (VII-126). Można go uznać za tę właściwość świadomości, która wybiera odpowiednie emanacje, aby doprowadzić do wystąpienia jednoczesnej percepcji wszystkich elementów składających się na aktualnie postrzegany świat. Zestawienie punktu zbornego z pewnymi pasmami emanacji oraz z poszczególnymi emanacjami w obrębie objętego pasma nosi nazwę "pozycji punktu zbornego". W odniesieniu do przeciętnego człowieka oznacza to, że przypisany mu punkt zborny wytwarza szczególne zestawienie emanacji, postrzegane jako powszednia rzeczywistość.

      Niewielkie przemieszczenie punktu zbornego da w efekcie zestawienie emanacji zwykle pomijanych w obrębie pasma ludzkości. Większe przesunięcie punktu zbornego spowoduje objęcie innych pasm emanacji.

      Ostatecznym celem przedstawionego przez Castanedę systemu jest doprowadzenie do świadomego przemieszczenia punktu zbornego i co się z tym wiąże, wyzwolenia jaźni z ciasnych ram zwykłego postrzegania. Choć przesunięcie punktu zbornego nie należy do zadań łatwych, w rzeczywistości nawet drobne przemieszczenia mogą wywołać ogromne zmiany w życiu każdego, w sposobie istnienia jak i w zachowaniu i postrzeganiu.

      Cały system nauk don Juana ukierunkowany jest na ten cel. Dzieli się on na dwa obszary: nauki dla prawej strony i nauki dla lewej strony. Każdy na swój sposób określa formy nie-działania, które przynoszą przesunięcie punktu zbornego, a mianowicie technika śledzenia ' technika sterowania snem.

      Zdolność postrzegania emanacji to cecha żywych istot, którą pielęgnują przez całe życie, utrwalając szczególne nawyki percepcyjne. Każda ludzka istota – począwszy od narodzin – zmuszona jest rozwinąć w sobie zdolność wybierania tylko części wszystkich emanacji dostępnych dla ludzi i postrzegania ich tak, aby spełniały dla tej jednostki określone funkcje. Gdyby to nie nastąpiło, emanacje przedstawiałyby niewyobrażalny chaos.

      Formy uwagi

      Jak już wspomniałem, właściwość uwagi określająca całość objętych emanacji nosi nazwę punktu zbornego. Proces "prześlizgiwania się" (VI-284, wydanie w j. hiszpańskim) po zestawionych emanacjach, wyłapywania i grupowania odpowiednich oraz pomijanie tych, które zostają uznane za zbędne (wprowadzanie ładu i znaczenia w percepcji przedmiotów) nazywane jest "uwagą" (VI-284, wydanie w j. hiszpańskim). Uzyskuje się to przez obróbkę świadomości dzięki pielęgnowaniu nawyków percepcyjnych.

      Podział uwagi na trzy rodzaje odpowiada sferom jej działania na trzech różnych płaszczyznach: pierwsza uwaga porządkuje percepcję świata znanego; druga działa na obszarze nieznanego; a trzecia integruje dwie poprzednie, umożliwiając wgląd w niepoznawalne [jeśli chodzi o trzecią uwagę, przedstawiam ją tu za Carlosem Castanedą. W swoich własnych doświadczeniach i ćwiczeniach ograniczam się do dwóch pierwszych rodzajów, w związku z czym trzecią uwagę mogę co najwyżej zaliczyć do "opowieści o mocy"].

      Dla zwykłych ludzi i wojowników w początkowej fazie nauki najważniejsza jest pierwsza uwaga, ponieważ na jej obszarze rozgrywa się ich życie. Tak naprawdę, dostęp do drugiej uwagi wojownik uzyskuje dopiero wtedy, gdy osiągnie wyspecjalizowaną i strategiczną kontrolę nad swymi działaniami w obszarze pierwszej uwagi. Szczególny sposób, w jaki pierwsza uwaga wybiera i organizuje postrzegane emanacje, nie jest dziełem przypadku. Stanowi raczej wynik określonego treningu, którego podstawowe zasady zaszczepiono nam w pierwszych latach życia.

      Nieznane i niepoznawalne

      Nie wszystkie emanacje orła są dla nas dostępne; zdecydowana ich większość należy do dziedziny "niepoznawalnego" (VH-60). W książce The Fire From Within don Juan stwierdza, że sfera poznawalna składa się z siedmiu wielkich pasm emanacji (VII-182), które ostatecznie mogą zostać objęte percepcją i dzielą się na znane i nieznane.

      Znane stanowi zaledwie ułamek wszystkich emanacji dla nas osiągalnych; niemniej, w jego ciasnych ramach nam, zwykłym ludziom, przychodzi spędzić całe nasze życie. W jego obrębie znajdują się elementy tworzące powszednią rzczywistość naszego świata. To, jacy jesteśmy i co robimy, nie wykracza poza jego granice.

      Nieznane to praktycznie nieskończony obszar, który pozostaje niezbadany dla przeciętnych śmiertelników, mimo że mają możliwość połączenia się z nim i postrzegania wszelkich zawartych w jego obrębie emanacji.

      Opis świata

      Po narodzinach niemowlęta postrzegają świat inaczej niż dorośli. Ich uwaga nie działa jeszcze jako pierwsza uwaga, dlatego świat ich percepcji odbiega od tego, który postrzegany jest przez ich otoczenie. Nie nauczyły się jeszcze wybierać i organizować emanacji na wzór dorosłych. Stanie się to, gdy dobiegnie końca proces dorastania i przyswajania opisu świata, który narzucają im dorośli. Każdy, a zwłaszcza osoba dorosła, stykając się z dzieckiem przyjmuje – przeważnie nieświadomie – roję nauczyciela, który bezustannie opisuje świat na użytek dziecka. Choć dzieci początkowo tego opisu nie rozumieją, z czasem nauczą się postrzegać świat w kategoriach opisu dostarczanego im przez dorosłych. Opis ten przesądzi o sposobie, w jaki ich percepcja wybiera i organizuje otaczające je pola energii.

      Uzasadnione jest stwierdzenie, że to, co postrzegamy każdego dnia, to nic innego jak ten sam opis nieustannie płynący od nas do świata. Proces ten przebiega właściwie bez przerwy, podtrzymując przyjętą percepcję świata, dzień w dzień, w każdej chwili. Gdyby go na chwilę zawiesić, nasza percepcja świata sie załamie i nastąpi to, co Castaneda określa jako "zatrzymanie świata" (III-13). Widzenie to zdolność postrzegania świata takim, jaki ukazuje się on z chwilą wstrzymania przepływu opisu (III-13).

      Na początkowym etapie swego terminowania u don Juana, Carlos zapoznaje się z opisem świata według czarowników, co ma służyć zawieszeniu zwykłego opisu rzeczywistości. Później dowiaduje się, że ten opis może stać się pułapką (IV-240). Don Juan podkreśla jednak często, że nie jest czarownikiem, lecz raczej wojownikiem i wieszczem.

      Wewnętrzny dialog

      Pojęcie to oznacza rozmowę, jaką nieustannie prowadzimy sami ze sobą w myślach. Stanowi to najbardziej widoczny przejaw przyswojonej przez nas rzeczywistości. Wewnętrzny dialog pełni rolę strażnika, którego podstawowe zadanie polega na ochronie przyjętego opisu świata, podsycaniu go jego własnymi treściami (myślami) oraz wszczynaniu działań, które go umacniają. Oznacza to, że rzeczy, o jakich ze sobą rozprawiamy, wpływają na nasze zachowanie i percepcję świata, a to z kolei utwierdza treść i opis, których nośnikiem i strażnikiem jest wewnętrzny dialog. Dochodzi nawet do tego, że popadamy w nawyk podstawiania myśli w miejsce rzeczywistości. Patrzymy na świat, przedmioty, ludzi lub siebie, jednocześnie myśląc o tym, co widzimy i kończy się na tym, że bierzemy nasze myśli za to, co jest naprawdę. Wmawiamy sobie, że świat jest taki czy owaki, i pozostajemy w przeświadczeniu, że tak jest rzeczywiście.

      Oczywiście, wszelkie następstwa wewnętrznego dialogu ustają z chwilą, gdy zdołamy ów dialog przerwać. To dlatego w myśli don Juana przerwanie wewnętrznego dialogu określane jest jako klucz, który otwiera przejście do innego świata (IV-233).

      Kręgi mocy

      Umiejętność "prześlizgiwania się" po niektórych objętych emanacjach, tak aby pasowały do opisu, który jest wspólny dla pozostałych ludzi, nazywa się "pierwszym kręgiem mocy". W jakiś sposób przyłączamy go do elementów postrzeganego świata, rzutując na nie przyjęty przez nas ich opis. Wynikiem tego zjawiska jest percepcja świata takiego, jaki jawi się nam w doświadczeniu. Kręgi mocy poszczególnych osób ponadto zespalają się, co sprawia, że kształtowanie rzeczywistości zgodnie z przyjętym opisem staje się do pewnego stopka zadaniem zbiorowym. Powoduje to, że postrzegamy Przedmioty mniej więcej tak samo. Istnieje zarazem drugi krąg mocy, który umożliwia percepcję poza granicami opisu; służy on czarownikowi do budowy innych światów (III-225). Mimo że każdy posiada ten drugi krąg, uaktywnia się on tylko wtedy, gdy zostanie wyciszony pierwszy krąg, co rzadko się zdarza w życiu zwykłych ludzi.

      Nie-działanie

      Jednym ze sposobów wyłączenia pierwszego kręgu jest wykonywanie działań wymierzonych przeciwko zwyczajnemu opisowi świata; nosi to nazwę "nie-działania". Zwyczajny opis zmusza nas do postępowania zgodnie z jego wskazaniami; stąd wszelkie czyny biorą swój początek w opisie i z reguły na nowo go utwierdzają. Określa się to mianem "działanie"; działanie wraz z opisem, z którego jest zrodzone, tworzą swoiste perpetuum mobile. Każde działanie, które nie przystaje do opisu świata, stanowi formę nie-działania.

      Nie-działanie wstrzymuje przepływ opisu, a to z kolei zawiesza działanie znanego świata, dzięki czemu otwiera nam drogę do nieznanej strony rzeczywistości i nas samych. Innymi słowy, daje nam dostęp do aspektu zwanego nagual – co w odniesieniu do świata oznacza odrębną rzeczywistość, a w przypadku jednostki świadomość innej jaźni.

      Ponieważ nie-działanie ćwiczone w oparciu o świadomość prawostronną jest w stanie przybliżyć nam aspekty świadomości lewej strony, regularne praktykowanie go wytwarza obszary styczności między jedną i drugą stroną. Krok po kroku, doprowadzić to nas może do integracji obu rodzajów świadomości, co daje w wyniku "pełnię jaźni".

      Ego jako element opisu

      Nie wolno nam pominąć faktu, że w skład opisu wchodzi też wszystko to, co mamy na myśli, kiedy mówimy "ja", czyli ego. Ma to doniosłe konsekwencje, gdyż ta właśnie część opisu czyni z nas niewolników pewnej formy istnienia i postępowania, która wydaje się absolutna i nieodwołalna. Może ona jednak zostać przerwana lub zawieszona na zawsze, co otwiera przed nami nieograniczone możliwości bycia i działania. W tym znaczeniu, nie-działanie, które wstrzymuje przepływ opisu, oznacza otwarcie drzwi prowadzących do wolności i zmiany.

      Kiedy przez nie-działanie zawieszamy opis naszej własnej osoby, wyzwalamy się spod władzy ego – które pragnie uchodzić za jedyną rzeczywistość. Poznajemy wówczas swoją prawdziwą naturę – pól energii, swobodnych i płynnych. Od tej chwili możemy przystąpić do tworzenia się na nowo, z rozmysłem i według własnej woli, potrafimy reagować inaczej na nowe sytuacje, w jakich stawia nas życie w każdym momencie.

      Tonal i nagual

      Określenia tonal i nagual wyrażają dwoistość rzeczywistości, która zajmuje kluczową pozycję w donjuanow-skiej wizji. Rozróżnienie to jest jednym z przykładów ocalonej myśli z epoki jeszcze prekolumbijskiej, nietrudno bowiem doszukać się bliskiego związku między tymi pojęciami a dwoma obliczami Ometeotla, bóstwa zachowującego świat w dawnej tradycji Nauhuatlów, która swój szczytowy wyraz znalazła w kulturze Tolteków.

      Najwięcej szczegółów na temat tonala i naguala zamieścił Castaneda w książce Tales of Power. Ukazuje w niej dwa aspekty tonala: jako przestrzeni, w której toczy się życie przeciętnego człowieka; oraz jako czyn-nika porządkującego, który nadaje sens i znaczenie wszystkiemu, co mieści się w sferze świadomości. W to-nalu zawiera się całość postaw, myśli i działań ludzkich, wszystko, o czym możemy pomyśleć i mówić. Opoką tonala są rozum, myśl i zwykły opis rzeczywistości, cały zakres sfery znanego. Trzeba zaznaczyć, że dla przeciętnego człowieka istnieje tylko znane, przez co całe świadome doświadczenie nie wykracza poza ciasne ramy tonala, zaczyna się od narodzin i kończy na śmierci.

      Zatem nagual oznaczać będzie to, co jest poza tonalem, co jest niemożliwe do ogarnięcia przez myśl. Castaneda przedstawia tonal jako wyspę, na której upływa całe życie. Nikt nie wie, co rozciąga się poza granicami wyspy. Nagual stanowi więc ów opływający tonal ocean nieprzeniknionej tajemnicy.

      Choć nie można go pojąć ani ująć w słowa – bowiem rozumienie i słowa należą do sfery tonala – nagual jest dostępny dla doświadczenia. Wgląd w nagual stanowi jeden z głównych celów, jakie stawia sobie czarownik. Próba przełożenia doznania naguala na język rozumu jest pozbawiona sensu; czarownika interesują jedynie praktyczne możliwości, jakie udostępnia mu nagual.

      Choć ostatecznie wszystko odbywa się w obrębie naguala, który jest wszechogarniający, tonal nadaje temu wszechświatowi emanacji orła porządek i sens, które są transcendentnej rzeczywistości obce.

      Dwoistość ta znajduje również odbicie w każdej ludzkiej istocie, każdy bowiem kryje w sobie aspekt tonala i aspekt naguala. W dziełach Castanedy nazywane są one kolejno świadomością prawej strony i świadomością lewej strony, zwykłą świadomością i świadomością innej jaźni, śniącym i śnionym. Porządkując chaos będący nieodłączną cechą naguala, tonal chroni nas przed porażającym skutkiem zetknięcia się z nagualem bez żadnego przygotowania.

      Dwoistość tonala i naguala rzutuje na całość nauk don Juana, które podzielone są na nauki dla prawej strony i nauki dla lewej strony. Pierwsze służą uzdrowieniu i usprawnieniu elementów tonala, co określane jest jako "posprzątanie wyspy tonala" (IV-175). Drugie mają na celu doprowadzenie ucznia do bezpośredniego doznania naguala w taki sposób, aby nie postradał przy tym zmysłów.

      Dlaczego więc, jeśli tonal każdego z nas nadaje ład i sens światu, a rzeczywistość tak postrzegana ma charakter względny, istnieje wspólny nam wszystkim obraz rzeczywistości? Jaka przyczyna sprawia, że tonal każdego z nas konstruuje rzeczywistość, którą ze sobą dzielimy?

      Odpowiedź częściowo znaleźć można we wcześniejszym wyjaśnieniu procesu zbiorowego kształtowania zwykłej percepcji przy pomocy pierwszego kręgu mocy. W grę wchodzi jednak jeszcze jeden czynnik zwany "tonalem epoki", co można rozumieć jako ogólny opis świata, wspólny dla członków społeczeństwa żyjących w określonym czasie i miejscu. Utrzymują go w mocy przez przyswojenie sobie, a następnie przekazywanie go młodym pokoleniom. Ci, którzy przychodzą na świat w obrębie danej społeczności, aby stać się jej pełnoprawnymi członkami, muszą obowiązujący opis zinternalizo-wać i wykształcić umiejętność jego odtwarzania i dziele-nia z innymi. To właśnie tonal epoki (IV-131) narzuca jednostce opis, który w połączeniu z indywidualnym tonalem determinuje postrzeganie zgodnie z pozostały-mi członkami społeczeństwa. Między poszczególnymi osobami, naturalnie, zachodzą drobne różnice, które wynikają z odmiennych życiorysów każdego z nas.

      Świadomość drugiej jaźni

      Po naszej lewej stronie, stronie naguala, mieści się "świadomość drugiej jaźni" (VI-313), Jej uratowanie i ponowne wprowadzenie do rzeczywistości przeżyć jednostki, to jeden z głównych wątków prac Castanedy. Zjednoczenie świadomości drugiej jaźni ze świadomością powszednią przybliża w istocie integrację "pełni jaźni" (IV-248).

      Wprawdzie świadomość drugiej jaźni jako przejaw naguala wykracza poza nasze rozumienie, a jej możliwości są praktycznie niezmierzone, mimo to w książkach Castanedy znaleźć można wiele opisów jej działania. Poniżej przedstawione są niektóre aspekty drugiej jaźni, które można wydobyć na jaw za pomocą odpowiednich technik zarysowanych w dalszej części:



  • "Mgliste wspomnienia" drugiej jaźni, zawierające urywki przeszłości przechowywane w pamięci lewej strony, które zasadniczo różnią się od zwykłych wspomnień. Mowa tu o zjawiskach, które jako sprzeczne z obowiązującym opisem nie zostały utrwalone przez zwykłą pamięć i pozostały ukryte w świadomości drugiej jaźni.
  • Wspomnienia naszej prawdziwej natury świetlistych istot, które umożliwiają postrzeganie ludzkiego ciała jako pola energii.
  • Świadomość śniącego ciała, która pozwala na wykorzystanie doświadczeń z dziedziny snu.
  • Świadomość śmierci, z której wojownik czerpie podnietę i dystans, niezbędne do podjęcia najskuteczniejszego działania w danej sytuacji.
  • Możliwość dostrojenia się do świadomości innych form życia, drzew, zwierząt czy samej Ziemi.
      Należy dodać, że określenie nagual w dziełach Castanedy oznacza również przywódcę, który dzięki nadzwyczaj wysokiemu poziomowi energii, potrafi wytworzyć warunki konieczne do przesunięcia punktu zbornego ,swvch wojowników i przez to umożliwić im doświadczenie odrębnej rzeczywistości rozciągającej się poza ciasnymi granicami tonala.

iconka


CZĘŚĆ PIERWSZA
RZECZYWISTOŚĆ WEDŁUG DON JUANA


ROZDZlAŁ DRUGI
Pieczęć doskonałości


     
Wojownik to nie rzeczywistość, lecz mit – piękny mit naszych czasów, który wzorem innych mitów odzwierciedla najszlachetniejsze ludzkie dążenia. Zaprasza i służy za przewodnika w niezwykłym procesie naszego przeobrażania w istoty magiczne wzywając nas, abyśmy nadali jemu rzeczywistość. Mity towarzyszyły ludom całej Ziemi i wszystkich epok, stanowiąc odbicie ich pragnień i moralnego rozwoju. Mity są zwierciadłem społeczeństwa, żyjących w nim mężczyzn i kobiet.

      W pewnym sensie mity to historie wielokrotnie opowiadane i przekazywane z pokolenia na pokolenie. Z punktu widzenia antropologii, pytanie o ich "fikcyjność" czy też "prawdziwość" jest absurdem. Są rzeczywiste w takiej mierze, w jakiej spełniają realne funkcje w danej społeczności.

      W mitach będących jego wytworem naród znajduje odbicie najlepszych swych cech, a także swego nie znanego oblicza, oblicza innego. Innego, którym jestem i mimo to nie jestem. Innego, którym nie jestem, lecz którym marzę się stać. Innego, które jest odzwierciedleniem mnie samego, lecz innego; uwznioślonego, przeistoczonego, przemienionego w istotę obdarzoną mocą, magią i przede wszystkim, wolną.

      Mit to odwieczna nadzieja ludzi, którzy pomimo swoich wad i błędów wciąż śnią o życiu wolnym od sprzeczności, ucisku, przemocy i zamętu, nieodłącznych niemal składników życia w społeczeństwie.

      Mit dla zbiorowości jest tym, czym sen dla jednostki. Toteż mit stanowi marzenie ludzkości, kuszący obietnicą piękna i swobody.

      Temat, który się przewija przez mity, od Chrystusa – człowieka, który ofiarnym i cnotliwym życiem dostąpił przemienienia i stał się Bogiem – do Herkulesa, Quetzalcoatla, Viracochę, Buddę i wielu innych, w zasadzie się nie zmienia. Opowiadają one o szczytnych dążeniach wybitnych jednostek, którym przyszło żyć w świecie o bardzo niskich aspiracjach; o konfliktach ze społeczeństwem i porywach ich ducha; o przezwyciężaniu wątpliwości i pokonywaniu prób, które muszą przejść, aby w końcu zrealizować swe marzenie; wznieść się ponad chaos i nędzę ludzkiego losu.

      Mity stanowią zarazem poradnik, mapę, dzięki której możemy dotrzeć do magicznej rzeczywistości. Ich rola nie sprowadza się bynajmniej do zabawiania, propagują bowiem metody postępowania i konkretne działania, pozwalające nam wyrwać się z zamętu, w którym przywykliśmy żyć.

      Jednak kiedy okazuje się, że nie jesteśmy warci naszych mitów i nie umiemy w oparciu o nie działać, zamieniamy je w dogmat i zakładamy religię. Mit traci wówczas swoją moc wyzwoliciela i staje się raczej narzędziem ucisku. Powiedziałbym nawet, że przestaje być mitem. Mit to coś, czym się żyje, dogmat to kwestia wiary. Pierwsze sprzyja działaniu, drugie uległości. Kościoły i księża są zbędni jako pośrednicy, przeważnie utrudniają nam a czasem w ogóle uniemożliwiają – osiągnięcie wiedzy i wolności.

      U tak zwanych "ludów prymitywnych" mit ściśle związany jest z rytuałem. Obrządek czy ceremonia uosabia czas "poza czasem". To przestrzeń, w której dokonuje się przeobrażenie uczestników, bowiem stają się w nich ciałem magiczne istoty, opiewane w pieśniach i legendach. To czas magii, w którym powracają na Ziemię w ludzkiej postaci istoty pełne mocy, światła, miłości i wiedzy, czas, w którym ludzie przemieniają się w istoty, którymi pragną się stać w swych marzeniach.

      Doznałem tej magii żyjąc z plemieniem Huichole, oglądałem ich obrzędy oczami uczestnika (dla postronnego widza ich znaczenie jest nieuchwytne). Widziałem, jak Marakame (szaman) przeistacza się w jelenia – kukurydzę – pejotl; jak przemawia przez jego usta Tate-wari (ogień przodków) i jak ludzie stają się słońcami. Wbrew temu, co sądzą niektórzy, to nie spożywanie pe-jotlu daje Huicholom moc ucieleśniania mitów podczas ceremonii. Pejotl czy inną halucynogenną roślinę przyjąć może każdy, ale w przypadku Huicholów to nieustanne ćwiczenie i wewnętrzna dyscyplina sprawiają, że potrafią oni właściwie wykorzystać doznaną "prawdziwą wizję" ukazującą możliwości pełniejszej egzystencji.

      Podobnie "droga wojownika" jest mitem naszych czasów, o magicznej istocie żyjącej pośród zwykłych ludzi. Jest mitem nie dlatego, że wojownicy czy mędrcy naprawdę nie istnieją, lecz ze względu na swą funkcję; podobnie jak inne odzwierciedla on najszlachetniejsze i najszczytniejsze dążenia śmiertelników, zachęcając nas jednocześnie, abyśmy nadali im realną postać. Don Juan oznajmił Carlosowi, że nigdy nie mógłby zostać człowiekiem wiedzy (I-83). Tak samo nikt nie staje się wojownikiem raz na zawsze – mimo to wciąż zmierzamy do tego celu, nie ustajemy w wysiłkach, jak Genaro w poszukiwaniach Ixtlanu (III-280).

      Dla nas samych mit wojownika stanowi cudowne zaproszenie do urzeczywistnienia go w sobie. Pierwszym krokiem ku temu jest wniesienie odrobiny tego magicznego czasu w codzienne życie: zamiast działać niczym zaprogramowane z góry maszyny, postanawiamy działać z rozmysłem, "na sposób wojownika". Te chwile oświecenia, kiedy impuls kierujący biegiem naszego życia płynie z naszego wnętrza, przypominają magiczny czas rytuału, kiedy to życie przemawia do naszej osoby, w sposób dla nas zrozumiały. Kiedy życie staje się przyjacielem. Kiedy nie w wyobraźni, lecz przez konkretne działania ukazuje się nam znaczenie wiedzy i mocy. Wyzwaniem dla tych, którzy wstępują na ścieżkę wojownika, jest ciężka praca nad tym, aby te cudowne chwile ucieleśniania się mitu stawały się częstsze i dłuższe, aż nad uległością zapanuje magia, a nad chaosem harmonia. Aż sen o potędze i wolności zwycięży bezład codzienności. Aż marzenie stanie się rzeczywistością.

      Ścieżka wojownika: jedyna pomoc w wyprawie w nieznane

      W pierwszej książce Castanedy don Juan stwierdził, że człowiek wyrusza po wiedzę tak, jak wyrusza na wojnę: z obawą, szacunkiem, czujnością i niezachwianym przekonaniem. Toteż osoby szukające wiedzy w pełni zasługują na miano wojowników. Postawa wojownika jest na tej drodze jedyną słuszną postawą. W książce Tales of Power, don Juan oznajmia, że życie na sposób wojownika to "klej, który skleja wszystki elementy" (IV-235) indywidualnej wiedzy.

      Duchowi wojownika wyznacza Castaneda poczesne miejsce w swoich dziełach; stanowi on zasadniczą postawę niezbędną do tego, aby sprostać wymaganiom, jakie stawia droga do wiedzy. Don Juan uczy, że przetrwać w świecie czarownika może tylko wojownik, choć nie trzeba być czarownikiem, aby stać się wojownikiem. Nie jest to droga łatwa, ale za to otwarta dla każdego.

      Droga wojownika, o której mówi Castaneda, nie ma nic wspólnego z wojnami zazwyczaj toczonymi, ponieważ nie uznaje przemocy i nie jest jej celem zniszczenie czegokolwiek czy kogokolwiek, wręcz przeciwnie. Trudno to zrozumieć nam, wychowanym w kulturze, w której słowo "wojna" oznacza zajęcie, jakiemu nader często oddają się tak zwane "społeczeństwa cywilizowane" i w którym zawsze chodzi o narzucenie naszej woli drugiemu przy użyciu jawnej bądź zamaskowanej przemocy.

      Jednak w kulturach dawnych znane były formy wojen i konfliktów odległych od naszego rozumienia wojny. Przykładem mogą być "wojny kwietne" praktykowane w Ameryce Środkowej przed przybyciem białych, które z uwagi na swój pozbawiony agresywności charakter nie zostały prawidłowo odczytane przez zachodnich historyków. Uznano je w istocie za kolejny przejaw znajomej nam wojny.

      Innego rodzaju wojnę toczy donjuanowski wojownik. Nosi on to miano, gdyż nieustannie zmaga się z własnymi słabościami i ograniczeniami; z siłami, które hamują wzrost wiedzy i mocy; z czynnikami, które każą utożsamiać się nam z losem zwyczajnego mężczyzny czy kobiety, czynnikami określonymi wyłącznie przez osobistą przeszłość i okoliczności. Wojownik pragnie ocalić dla siebie możliwość stanowienia o tym, jak żyć i kim być. To walka o harmonię i spokój. To walka o wyzwolenie, które zaczyna się w naszym wnętrzu i stamtąd rzutowana jest na wszystko, co składa się na świat czynu. To walka cicha, łagodna i radosna. Ścieżka wojownika jest to forma nieustannego wyzwania, jakim jest istnienie; wymyka się dokładnej, wyczerpującej definicji. Postawa ta, to pojęcie, kierunek uparte obieranie zawsze najbardziej autentycznej i stanowczej drogi działania. Być może najbardziej znamienną cechą wojownika jest jego odwieczne poszukiwanie doskonałości, nawet w najbardziej znikomym uczynku. Doskonałość rozumie on jako możliwie najlepsze wykonanie tego, czego się podejmuje, co wymaga optymalnego wykorzystania osobistej energii. Nawet gdy utracą rację bytu wszelkie inne pobudki, wojownik obstawać będzie przy działaniu doskonałym, choćby w imię samej doskonałości.

      Obierając to otwarte pojęcie za punkt wyjścia, uzyskać można cały szereg wskazówek i zaleceń, które mają zastosowanie niemal w każdej dziedzinie ludzkiego działania. Trzeźwość, jaką zachowuje wojownik, daje jednostce siłę i równowagę, niezbędne do przezwyciężenia przeszkód na drodze do wiedzy, na przekór cierpiącemu ego i oszołomionemu rozumowi.

      We wszystkim możemy postępować na podobieństwo wojownika. Wojownik nieustannie prowadzi bezwzględną walkę, co wyklucza niedbałość czy rezygnację. Pozwala to nam nawet najbardziej znikomy uczynek obrócić w próbę sił, z której możemy wyjść zwycięsko, przekroczyć siebie, stać się lepszym, potężniejszym, łagodniejszym, prawdziwszym.

      Do podstawowych atutów wojownika należy wola, moc płynąca z jaźni, dzięki której poznajemy świat i na niego wpływamy; moc, której trzeba będzie użyć w coraz ważniejszych i zażartych bojach, w bojach, przed którymi wzbrania się nasz rozum. A zatem wojownik przestaje być więźniem lęków i fantazji będących wytworem jego myśli; zwraca uwagę na uczucia, porusza z takim ich potęga, własna osobista moc, energia trudem wypracowana i gromadzona.

      Sojusznikiem wojownika jest również świadomość czyhającej nań śmierci, dlatego każdy czyn wykonuje on tak, jakby był pożegnalną bitwą, czyli najlepiej. Mając u boku śmierć, wierną towarzyszkę, która przepaja każde działanie mocą, wojownik przemienia swe życie na Ziemi w czas magii. Świadomość nieuchronnej śmierci sprawia, że postępuje on bezinteresownie, nie przywiązuje się do niczego ani też zarazem niczego się nie wyrzeka. Zachowując dystans wobec wszystkiego, świadomy bliskiej śmierci, zaangażowany w walkę, wojownik zaczyna układać swoje życie mocą własnych decyzji. W każdej chwili stara się panować nad sobą, a przez panowanie nad sobą zdobyć kontrolę nad swym prywatnym światem. Wojownik sam kieruje swoim życiem w oparciu o przyjętą strategię. Strategii tej podlega najdrobniejsza nawet rzecz. Strategia i kontrola są obecne we wszystkich jego życiowych posunięciach.

      Kontrola, to podejmowany nieustannie wysiłek nadania pożądanego kierunku różnorodnym elementom, które razem składają się na istnienie wojownika. Ich czyny nie są wynikiem przypadku, okoliczności zewnętrznych czy porywów emocjonalnych, ale przyjętej strategii. Nie ma w niej miejsca na kaprysy czy działania automatyczne lub impulsywne. Czyny zawsze dostosowane są do uprzednio zaplanowanej strategii, która ma doprowadzić wojownika do celu, stanowiącego wyraz jego najgłębszych skłonności.

      Strategia wojownika jest przy tym obdarzona sercem, co pozwala wojownikowi czerpać radość z każdej chwili czasu. Wola, strategia, kontrola i świadomość bliskiej śmierci sprzyjają ograniczeniu osobistych potrzeb do minimum.Wojownik zdaje sobie sprawę, że z potrzeb rodzą się pragnienia i nieszczęścia. Toteż gdy nie ma potrzeb, giną. też troski i zmartwienia. W związku z tym wojownika nie przytłacza brzemię potrzeb, trosk czy nieszczęść. Z wygaśnięciem potrzeb znika wszelki przy. mus, dlatego wojownik może angażować się na tyle, na ile wymaga tego sytuacja. Wolni od potrzeb, to, co mają, rozdają innym i nawet najzwyklejsze drobiazgi stają się wspaniałym darem; a życie, nawet jeśli krótkie, pozostaje w stanie ciągłej obfitości.

iconka


CZĘŚĆ DRUGA
NIEZWYKŁE METODY PANOWANIA NAD ZWYKŁĄ RZECZYWISTOŚCIĄ
(ćwiczenia dla prawej strony)
ROZDZlAŁ TRZECI
Ciało jako pole energii, czyli odkrywanie własnej mocy


      Energia

      Dla don Juana i jego ucznia Carlosa świat nie składa się z postrzeganych przez nas przedmiotów, stałych i namacalnych, lecz raczej z pól energii. Jest to pogląd zgodny z najnowszymi teoriami fizyki. Pojęcie energii to temat przewodni donjuanowskiej myśli i praktyki, nie tylko z racji częstego pojawiania się na kartach dzieł Castanedy, lecz również dlatego, że energia jest zarazem punktem wyjściowym i docelowym każdego działania, jakie podejmuje wojownik.

      Don Juan twierdzi, że świat idei w niewielkim stopniu wpływa na życie ludzi. To raczej energia lub osobista moc, energia, jaką dysponujemy, decyduje o wszystkim: o tym, co możliwe i co niemożliwe. W Journey to Ixtlan powiada on: "Człowiek jest niczym więcej jak wypadkową swej osobistej energii..." (III-172).


      Kim jesteśmy?

      W The Fire From Within Castaneda podejmuje temat naszej prawdziej natury. Pisze on, że w rzeczywistości człowiek jest polem energii czy "świetlistym jajem" Stwierdzenie to pociąga za sobą doniosłe następstwa w całym systemie ćwiczeń i technik wyłożonych przez don Juana.

      Nietrudno uzmysłowić sobie, że wszystko, co robimy, wymaga energii; bez koniecznego nakładu energii nie dojdzie do skutku nic, czy będzie to bieg w maratonie Mexico City, zerwanie ze starym nałogiem czy choćby wstanie rano z łóżka.

      Mimo że energię ma każdy, przekonujemy się, że cały zapas energii przeciętnej osoby zostaje przez nią zużyty na codzienne czynności, które w całości zdeterminowane są przez jej przeszłość. Cała nasza energia w zwykłym życiu z założenia wydatkowana jest w obrębie znanego; nie pozostaje nam nic na penetrację obszarów nieznanego. Każde nowe przedsięwzięcie z naszej strony, jeśli wykracza poza utarty sposób postępowania, wymaga nakładu "wolnej" czy dostępnej energii. Stąd biorą się tak ogromne trudności w przeprowadzaniu życiowych zmian czy stwarzaniu sytuacji odbiegających od "normalnego" zachowania danej osoby: brakuje na to energii.

      Z drugiej strony, na drodze do wiedzy wszystko wiąże się z energią. Wojownik zdaje sobie sprawę, że wyprawa w nieznane, ze wszystkimi zmianami, jakie za sobą pociąga, zakłada nie tylko wysoki poziom ogólnej energii, ale również duży zapas "dostępnej" energii. Dlatego bacznie rozważa on wszystko, co ma związek z energią. Stanowi to sekret świetlistych istot. Jesteśmy energią i nasze postępowanie pociąga za sobą utratę lub zachowanie energii życiowej. Każdy czyn wzmacnia lub osłabia naszą energię, stąd wojownik zwraca szczególną u-wagę na charakter swoich działań. Zawsze ma na względzie doskonałość, optymalne wykorzystanie energii.

      Oto jak przedstawia się sedno sprawy: jeśli przestaniemy postrzegać siebie jako ego i przyjmiemy, że jesteśmy polem energii, zmianie ulegnie nie tylko nasze widzenie rzeczywistości, lecz również sposób postępowania. Jako ego odczuwamy potrzebę podejmowania niezliczonych działań, które mają na celu jego obronę i potwierdzenie. Jeśli zaś jesteśmy polami energii, musimy zwracać uwagę na to, jak tę energię wydatkujemy – czy rośnie ona, czy maleje. Dlatego naszym czynom przyświecać będzie zasada właściwego wykorzystania energii, doskonałości, która jest również zwana pieczęcią wojownika.

      Podam na to prosty i konkretny przykład: Oto mąż, którego ego reaguje złością i frustracją na to, że żona nie czekała na niego z obiadem, kiedy wrócił do domu z pracy. Jako ego czuje się obrażony, ponieważ ego wymaga od innych ludzi hołdów i bezwzględnego przyjęcia za prawdę swoich o sobie wyobrażeń. Dlatego mężczyzna ten będzie krzyczał i groził swojej żonie, domagając się uznania przez nią tego, iż ego jej męża jako niezwykle ważne zasługuje na szacunek. Jeśli to osiągnie, żona rozpłacze się lub poprosi o wybaczenie i zacznie w pośpiechu, "w nerwach", przyrządzać obiad. W ten sposób jej ukryte przesłanie do ego jej męża (nie jego prawdziwej jaźni) będzie brzmiało: "Tak, wierzę, że istniejesz i jesteś realne; wierzę też, że wszystko, co mówisz o sobie, jest prawdą."

      Dzieje się tak, gdyż ilekroć ego nie uzyska potwierdzenia od otoczenia (co zdarza się niemal bez przerwy), zaczyna wątpić w swą realność i czuje się zagrożone. Dlatego za pomocą środków zdeterminowanych przez swą indywidualną historię będzie manipulować rzeczywistością i ludźmi ze swojego otoczenia, dopóki nie wy-musi na nich oświadczenia, że ono, ego, istnieje. Będzie złościć się, obrażać, popadać w depresję, a nawet grozić samobójstwem tak długo, aż uzyska pożądane potwierdzenie. Wiedząc, że jest tworem pozbawionym substancji, ego domaga się nieustannie afirmacji od innych ludzi – z nawyku oddających się podobnemu zajęciu – którzy je akceptują i zachowują się tak, jakby rzeczone ego istniało i reprezentowało prawdziwą jaźń osoby. Tylko w ten sposób może ego się oszukiwać i utwierdzać w przekonaniu, że istnieje, choć w gruncie rzeczy wie, że jest podszyte nicością.

      Można tego uniknąć, gdy postępujemy zgodnie z wiedzą o naszej prawdziwej naturze.

      Bohater naszej opowieści zareagowałby inaczej, gdyby postrzegał siebie jako pole energii. Wówczas naczelną jego troską byłoby optymalne spożytkowanie posiadanej energii. Zdawałby sobie wtedy sprawę, że złość pochłania ogromną ilość energii, nie przynosząc w zamian nic oprócz osłabienia, kiepskiego stanu zdrowia i ogólnie lichego życia. Toteż, zamiast marnować bezużytecznie swą energię, rozważyłby inne rozwiązania: mógłby spokojnie czekać na obiad albo pomóc żonie w jego przygotowaniu.


      Indywidualna moc

      Don Juan szczególnie podkreśla to, że to, co robimy, co jesteśmy w stanie zrobić, co nam się przytrafia, i odwrotnie, to, czego nie robimy, nie jesteśmy w stanie zrobić i co nam się nie przydarza, zależy tylko i wyłącznie od naszej indywidualnej mocy. Jest to spójne z podstawową zasadą postępowania wojownika: doskonałością. Doskonałość w tym przypadku oznacza uporczywe poszukiwanie najlepszego sposobu użycia własnej energii. W związku z tym, że w istocie stanowimy pola energii, możemy przyjąć następujące założenia:



  • Wszystko, co istoty żywe robią, i wszystko, co im się przytrafia, jest zdeterminowane przez ich poziom energii lub indywidualną moc.
  • Poziom energii wszelkich istot zależy od trzech kluczowych czynników: ilości energii, z jaką zostały poczęte, sposobu jej wydatkowania od chwili narodzin oraz wykorzystywania jej obecnie.
  • Sposób, w jaki zwykła osoba gospodaruje swymi zasobami energii nie jest dziełem przypadku ani wynikiem wyboru; zdeterminowany jest raczej przez jej przeszłość.
  • Choć zazwyczaj mężczyźni i kobiety zużywają całą swą energię na wykonywanie nawykowych czynności podyktowanych przez sumę osobistych doświadczeń, możliwe jest przeprowadzenie następujących zasadniczych zmian w ich sposobie funkcjonowania: przesunięcie, zachowanie lub zwiększenie energii.
  • Wszystko, co odnosi się do ludzi w związku z indywidualną mocą, ma zastosowanie do wszystkich żywych istot, gdyż wszystkie one stanowią pola energii.
      Wszystko, co istoty żywe robią i wszystko, co im się przytrafia, jest zdeterminowane przez ich poziom energii lub indywidualną moc. Ludzie sądzą przeważnie, że wydarzenia w ich życiu zdeterminowane są przez czynniki, na które oni sami nie mają wpływu – albo dlatego, że dzieją się poza nimi, albo dlatego, że podobno wynikają z charakteru, stanowią cechę właściwą danej osobie (jej ego). Stąd często słyszymy ludzi narzekających na pecha, jakby była to jakaś siła niezależna od nich samych. Uważają oni, że los się na nich uwziął i wszystko jest przeciwko nim. Albo jeśli uznają, że sami są źródłem problemów, wyrażają się tak, jakby nic nie mogli na to Poradzić: "Taki już jestem". "Mam słabą wolę". "Cza-sem mnie ponosi". Podobnie trudnym do wytłumaczenia zjawiskiem jest podejmowanie nierealistycznych decyzji i popadanie w rozpacz, gdy nie udaje się obrócić ich w czyn, co pochłania ogromne ilości energii.

      Skoro wczoraj byłem święcie przekonany, że wstanę rano i zrobię ćwiczenia, dlaczego dziś nie mam na to najmniejszej ochoty? To tak jakby się miało do czynienia z dwiema osobami. W takiej sytuacji mówi się zwykle: "Kłopot w tym, że nie mam silnej woli". Stwierdzenie to nie odbiegałoby zbytnio od prawdy, gdybyśmy wzorem czarownika rozumieli "wolę" jako zapas dostępnej energii. Przeciętna osoba mimo to uważa, że "siła woli" jest cechą osobowości, którą posiada się lub nie i której nie można "dowolnie" rozwijać.

      Don Juan widzi to inaczej. Wszystko, co nam się zdarza, zależy od naszej indywidualnej mocy, i również wyłącznie od nas zależy, czy posiadamy tę moc czy nie. Zdrowie lub jego brak, szczęście lub pech, miłość, którą darzymy i jesteśmy obdarowywani, drzwi, które stoją przed nami otworem, drzwi przed nami zamknięte, wszystko to kwestia energii, jaką dysponujemy. W zasadzie można powiedzieć, że osoby o wysokim poziomie energii prowadzą pełne, zdrowe życie (o ile energia nie wymyka im się spod kontroli), natomiast życie osób z małym zasobem energii (zdecydowanej większości) często jest szare i smutne. Nie jest przesadą stwierdzenie, że ten, kto ma energię, może osiągnąć wszystko, natomiast ten, komu jej brak, pozostanie biedny – choćby nawet opływał w dostatki.


      Kształtowanie się indywidualnej mocy

      Poziom energii wszelkich istot zależy od trzech kluczowych czynników; ilości energii, z jaką zostały poczęte, sposobu jej wydatkowania od chwili narodzin i wykorzystywania jej obecnie. Każdy człowiek dziedziczy jakieś cechy swoich przodków, przede wszystkim rodziców, ale również dziadków i jeszcze starszych pokoleń. Najsilniej jednak daje się odczuć wpływ najbliższych przodków. Obejmuje on nie tylko cechy fizyczne czy fizjologiczne, ale także "energetyczne".

      Ważne jest po pierwsze, jakim zasobem energii dysponują rodzice, a po drugie, jaka jej część przechodzi na nową istotę, którą powołują do życia w chwili poczęcia. W rozmowie z Carlosem Castanedą dowiedziałem się, że don Juan tłumaczy to tak: jeśli poczęciu towarzyszyły wielka namiętność, nowej istocie przekazana zostaje duża ilość energii i rodzi się ona "silna". Dla odróżnienia, gdy do poczęcia dochodzi wśród wysoko "cywilizowanych" ludzi, po wielu latach małżeństwa, przy włączonym telewizorze, czy jak określił to Carlos, w wyniku "nudnego" zbliżenia, poziom energii w chwili narodzin będzie odpowiednio niski.

      Na szczęście, dziedziczenie nie jest jedynym czynnikiem determinującym nasz zasób energii w życiu. Kształtuje go również sposób, w jaki dziedzictwo to, skromne czy bogate, wykorzystujemy. Tak więc, ten kto w chwili narodzin posiadał niewielki zasób, lecz umiejętnie nim gospodaruje, będzie w lepszej sytuacji niż ten kto ma sporo energii, lecz nad nią nie panuje. W pierwszym przypadku – choć wcale nie muszą tego w ten sposób wyrazić – osoby o niskim poziomie energii wstępują na drogę wojownika, która pozwala im powiększyć energię. W drugim przypadku, ktoś rodzi się z dużym zapasem energii, lecz trwoni go na zachcianki i zaspokojenie własnej próżności, co nadweręża jego zasoby. Tacy ludzie niemal bez wysiłku dostają to, czego pragną, albo manipulują swoim otoczeniem nie dając nic z siebie. Przywykli do tego, że są kochani, lecz sami nie potrafią kochać. Łatwość, z jaką zaspokajają swe pragnienia sprzyja przy tym lenistwu i rozprzężeniu. Mogą rządzić innymi, ale pozostają niewolnikami swych słabości.

      Idealnym stanem byłoby mnóstwo energii, całkowita kontrola i trzeźwość. Ale wymaga to więcej pracy niż talentu. Nie ma tu reguł, a w końcowym rozrachunku decyduje nie tyle wyjściowy poziom energii co indywidualny wysiłek.

      Przy okazji rozważań o energii trzeba wspomnieć o konieczności dokonania oceny wydatków energii w przeszłości i teraźniejszości, i ustalenia, czy zachodzi między nimi jakiś związek. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytania: "Z jaką ilością energii przyszedłem na świat i jak ją wykorzystałem w dotychczasowym życiu?" z jednej strony, z drugiej zaś: "Na co obecnie spożytkowuję moją energię i jakich mogę dokonać zmian?" Z drugiego pytania płynie nauka, że warunki narodzin i przeszłego życia z góry niczego nie przekreślają. Możemy gospodarować naszą energią inaczej, odbudować ją albo zwiększyć.


      We władzy przeszłości

      Sposób, w jaki osoba gospodaruje swoimi zasobami energii nie jest dziełem przypadku ani wynikiem wyboru; zdeterminowany jest raczej przez jej przeszłość. Choć my, współcześni ludzie, szczycimy się swą wolnością, to tak naprawdę nasze możliwości wolnego wyboru ograniczają się tylko do wąskiego zakresu ogółu naszych działań. Pomijając nawet funkcje i czynności wynikające z uwarunkowań biologicznych, możemy się przekonać, że to, co robimy, w całości zdeterminowane jest przez indywidualny życiorys – bagaż osobistych doświadczeń. Składają się nań pochodzenie społeczne, narodowość, płeć, osobowość, wyznanie, ideologia polityczna kompleksy i urazy, które razem wzięte przesądza-ją o treści i jakości naszego codziennego życia. Gdy wydaje nam się, że o czymś decydujemy, w istocie wprawiamy w ruch ciąg działań, do których zaprogramowała nas przeszłość – tak jak maszyna, która wykonuje tylko to do czego została zaprojektowana. W ten sposób zdeterminowane są nasze poglądy, pragnienia, wybory, ograniczenia, słabości i uzdolnienia. Nie wybieramy osób, z którymi rozmawiamy i z którymi nawiązujemy stosunki, miejsc, które odwiedzamy, i miejsc, których unikamy. Dyktuje to nam nasza osobista przeszłość, która wyraża się przez strukturę ego.

      Ego i indywidualny życiorys są ze sobą ściśle powiązane, tak dalece, że pierwsze jest pochodną drugiego. To ego dzień w dzień każe nam pielęgnować osobistą przeszłość i postępować zgodnie z jej nakazami. Dzięki temu życiorys zostaje umocniony, a wynikające z niego ego uzyskuje w ten sposób samopotwierdzenie. Do wyboru mamy tylko opcje zawarte w wąskim zakresie, jaki narzuca nam nieustająca projekcja naszego indywidualnego życiorysu.

      Można wysnuć stąd wniosek, że wykorzystanie naszej energii – innymi słowy, całość podejmowanych działań – przesądzone jest przez osobistą przeszłość i w procesie tym wola zwykle nie bierze udziału. To bardzo rozrzutny sposób gospodarowania energią, który na dodatek nie przynosi zadowolenia. Wystarczy spojrzeć na ludzkie twarze na ulicy, w metrze, czy w samochodach stojących w korkach ulicznych.


      Jak złowić energię

      Zazwyczaj mężczyźni i kobiety zużywają całą swą energię na wykonanie nawykowych czynności podyktowanych przez sumę osobistych doświadczeń, możliwe jest przeprowadzenie następujących zasadniczych zmian w ich sposobie funkcjonowania: przesunięcie, zachowanie lub zwiększenie energii. Możliwość przesunięcia energii pozornie zaprzecza naszym wcześniejszym ustaleniom – że wykorzystanie przez nas energii jest z góry określone przez naszą przeszłość. Jeśli jest z góry określone, jak można to zmienić? W rzeczywistości jest to możliwe, choć zdarza się rzadko. Sprzeczność zostaje przezwyciężona w praktyce.

      Zaczyna się ona od obrania szczególnej formy działania, wykonywania czynności, które z punktu widzenia ego wydają się dziwaczne. Możemy je nazwać czynami celowymi, lub nie-działaniami oderwanymi od przeszłości, które w rezultacie poszerzają pole naszych możliwości. Wytrwałe wykonywanie działań niezwykłych prowadzi do zaburzenia schematów wydatkowania energii, a co za tym idzie, do ich "rozluźnienia". Kiedy to następuje, łatwiej nam przesunąć energię na nowe, oszczędniejsze z punktu widzenia zużycia energii, zajęcia. Z chwilą gdy przeznaczamy energię na mniej marnotrawne zajęcia, powstaje nadwyżka energii, która z kolei umożliwia nam dalsze zmiany w gospodarowaniu energią. Z czasem zacznie się to przejawiać w tym, że coraz więcej rzeczy w naszym życiu przestanie być niemożliwe – możliwe stanie się zerwanie z nałogiem picia czy palenia, wyzbycie się złości, znalezienie czasu na wsłuchanie się w pieśni drzew czy ptaków. Jeśli będziemy wytrwali, nasza sfera możliwości życiowych i percepcyj-nych tak się rozszerzy, że zaniknie tendencja do postępowania pod dyktando naszej osobistej przeszłości. Gdy to się dokona, będzie można powiedzieć, że osoba wymazała swój życiorys i wyzwoliła się spod jego wpływu. Zmiany te, oczywiście, są możliwe przy pewnym poziomie energii. Bez tego nic nie da się zrobić. Jeśli to zrozumiemy, stanie się dla nas jasne, że do każdego nowego działania potrzebny jest wzrost energii. Osiągnąć to można przez wyeliminowanie najbardziej "energochłonnych" nawyków i zastosowanie zaoszczędzonej energii do działań wykraczających poza codzienną rutynę. Jeśli jednak skupimy się tylko na przesunięciu energii nie starając się jej powiększyć czy zachować, wyniki będą raczej skromne. Kluczem do całej sprawy wydaje się przyrost indywidualnej mocy czy dostępnej energii. Lecz na tym jeszcze nie koniec.

      Na tym etapie naszych rozważań nietrudno zrozumieć, dlaczego nie można podjąć nowego czy niepowszedniego działania bez koniecznej do tego "wolnej" energii. Jako że całość naszej energii już jest rozdzielona zgodnie z nakazami przeszłości, skąd możemy zaczerpnąć dodatkowej energii? Oczywiście ze Słońca i z Ziemi, które stanowią nasze główne źródła energii. Niemniej, nasz stosunek do Słońca i do Ziemi jest również zdeterminowany przez życiorys i ograniczamy się do przyjmowania ich energii wyłącznie w pożywieniu. Wiemy jednak, że pochłanianie większej ilości jedzenia nie przyniesie nam wzrostu energii, choć lepsze odżywianie się może w tym pomóc.

      Na ogół nie znamy innych sposobów czerpania energii ze Słońca i z Ziemi niż jedzenie. Możliwe jest uzyskanie dodatkowej energii bezpośrednio z tych źródeł za Pomocą specjalnych ćwiczeń. W innych kręgach kulturowych wypracowano rozmaite techniki czy rytuały Prowadzące do wzrostu energii. Choć niektóre z tych praktyk są mi znane (przedstawię je w dalszych rozdziałach), muszę zaznaczyć, że nie spełniają swej roli, jeśli nie mamy dość wolnej energii koniecznej do wykorzystania ich jako rzeczywistych "łączników ze źródłem". Jeśli chcemy mieć więcej energii, wpierw musimy mieć choć trochę dostępnej energii. To miał na myśli Jezus mówiąc, że temu, co ma, zostanie pomnożone a temu, co nie ma, zostanie odebrane nawet to trochę, co ma. Mamy do czynienia z kolejną sprzecznością. Można to jednak wytłumaczyć odwołując się do różnicy (pokrótce omówionej wcześniej) między zwykłą energią i energią, która jest "dostępna".

      Wiadomo, że ludzie różnią się poziomami swej energii. Wiadomo też, że całość energii przeciętnych osób zostaje pochłonięta przez codzienne czynności i nawyki. Bez reszty! Gdybyśmy mogli jakoś zdobyć więcej energii, niż jej wydatkujemy, albo zużyć mniej niż zwykle, dysponowalibyśmy "wolną" czy "dostępną" energią. Stanowiłaby ona naszą właściwą indywidualną moc -potrzebną do wykonywania działań nie podyktowanych osobistą przeszłością, w tym przyswajania energii ze Słońca i z Ziemi, która stanowi podstawę wolnego życia.

      Jeśli do gromadzenia energii musimy wpierw posiadać zapas dostępnej energii, jak uzyskać tę podstawową energię? Odpowiedź brzmi: możemy ją ocalić. Dokładnie tak. Ludzkie istoty uzyskują "wolną" energię przez ocalenie tego, co już posiadają, przez ograniczenie wydatkowania energii na powszednie czynności.

      Metoda jest prosta, lecz przynosi dalekosiężne skutki. Jeśli zawiesimy niektóre uporczywe nawyki myślowe czy czynnościowe, uwolniona w ten sposób energia stanie' się dla nas dostępna, a dzięki niej będziemy mogli wkroczyć na obszar nieznanego – wyrwać się spod władzy naszych życiorysów.

      Nie sposób jednak wstrzymać wszystkich czynności życia i nie wszystkie, które da się wstrzymać, pochłaniają energię. Dlatego też wojownik musi sporządzić zestawienie wydatków energii. Dzięki temu, za pomocą techniki śledzenia, może dowiedzieć się, jak zużywa swoja energię, a następnie opracować strategię przesunięcia jej na inne cele. W ten sposób zwiększy on zapas osiągalnej energii. Z tego wykazu adepci mogą wybrać te codzienne czynności, które nie są niezbędne dla życia, a przy tym szczególnie wyniszczające (anty-energetyczne) i dążyć do ich czasowego lub ostatecznego wyeliminowania. W dziale poświęconym poradom praktycznym przedstawię konkretne na to sposoby. Rzecz jasna, do skutecznego zwalczenia natręctw i nawyków, podsycanych przez osobistą przeszłość, potrzebna jest pewna ilość energii. Jest to prawda w odniesieniu do wszelkiego rodzaju nawyków: żywieniowych, emocjonalnych, myślowych i duchowych.

      W praktyce trudno jest zerwać z czynnością, która z racji swego charakteru pochłania sporo naszej energii. Nie możemy przestać, gdyż brakuje nam koniecznej do tego energii.

      Istnieje jednak wyjście z tej pozornie beznadziejnej sytuacji. Wiąże się to z wykorzystaniem czegoś, co nazywam "minimalną przestrzenią wolności".

      Ta "minimalna" przestrzeń, to obszary naszego życia – pozornie mało znaczące – w których możliwe jest celowe działanie wolne od wpływu osobistej przeszłości. Jako przeciętni ludzie nie możemy, oczywiście, od razu zerwać z takimi nawykami jak palenie papierosów, złoszczenie się czy użalanie nad sobą. Możemy jednak zmienić drobiazgi, takie jak pozycja, w której śpimy, albo miejsce, i spać, na przykład, na podłodze. Możemy Przez dwa tygodnie obserwować swoją pierwszą myśl po przebudzeniu się rano i ostatnią myśl przed zaśnięciem. Jeśli jak to często ma miejsce, stwierdzimy, że źle wpływają na naszą energię, możemy świadomie je zmie-nić i pomyśleć co innego. Posługując się zestawieniem wydatków energii, można odkryć rozliczne drobne czynności, które natychmiast pozwolą nam zaoszczędzić trochę energii. Uzyskana w ten sposób energia umożliwi nam wzmożenie wysił. ków i poszerzenie zakresu nawyków, które uprzednio z braku energii, znajdowały się poza naszym zasięgiem. W ten sposób energia pomnaża energię. Do nawyków pochłaniających energię należą: palenie papierosów, alkoholizm, kłócenie się, zbyt długie spanie, nadmierne rozmyślanie, osądzanie innych, krytykowanie, potępianie, narzekanie, utożsamianie się z fantazjami zaczerpniętymi z kina, telewizji czy gazet. Na osobną uwagę zasługują emocje i poczucie własnej ważności. Stanowią one dwa fundamentalne obszary zużywające mnóstwo naszej energii i jak za chwilę zobaczymy, są ze sobą związane.

      Emocje

      Istnieje różnica między emocjami a uczuciami. Rozróżnienia tego można dokonać dość łatwo; otóż, uczucia są naturalną reakcją na to, co postrzegamy, podczas gdy emocje rodzą się w nas pod wpływem myśli, rozumu (który u przeciętnej osoby nie jest zresztą zbyt rozumny). Uczucia nie pochłaniają energii, natomiast na emocje marnotrawimy ogromne jej ilości.

      Elementarne uczucia smutku i radości po prostu powstają z racji naszego bycia w świecie. Na przykład, ciało przeczuwając swoje ostateczne przeznaczenie, daje nam o tym znać w postaci smutku lub melancholii, co nie jest ani bolesne, ani "energochłonne", ale leczy nas z wszelkiej małostkowości i przywraca równowagę wewnętrzną. Podobnie prawdziwa radość płynie z głębi serca – nie wywołana sztucznie przez żart czy komedię powstaje nie za pośrednictwem rozumu, lecz wskutek bezpośredniej percepcji czegoś, co budzi nasz uśmiech. Nie trzeba myśleć, aby poczuć radość na widok nowo narodzonej istoty, kolibra spijającego nektar czy drzewa tańczącego na wietrze, albo gdy ktoś obdarzy nas pieszczotą lub uściskiem.

      Z kolei emocje rodzą się w nas nie pod wpływem percepcji, lecz myśli; nie mogą zaistnieć, jeśli nie ma w nas myśli. Ponieważ odsuwamy postrzeganie na dalszy plan, emocje, niestety, utrudniają nam sprawne poruszanie się w rzeczywistości. Typowymi emocjami są gniew, zazdrość, uraza, zawiść, użalanie się nad sobą, depresja. Żadna z nich nie może powstać bez udziału odpowiednich myśli. Kto może się złościć nie myśląc? Aby się rozzłościć, musimy wpierw wmówić sobie, że ktoś nas źle potraktował, skrzywdził, czy coś w tym rodzaju. Jeśli ktoś w to nie wierzy, niech spróbuje wzbudzić w sobie złość bez słów lub myśli.

      Weźmy na przykład zakochanego młodzieńca, który czuje zazdrość widząc, jak jego dziewczyna rozmawia z innym mężczyzną i uśmiecha się do niego. Proste fakty wyglądają następująco: Kobieta (jego dziewczyna) rozmawia z mężczyzną (nieznajomym) i uśmiecha się. Czy to wystarczy do wytworzenia się zazdrości, emocji pochłaniającej tak wiele energii? Nie! Kochanek, pod wpływem osobistej przeszłości (może obejrzał zbyt wiele filmów, wysłuchał zbyt wielu piosenek o miłości czy był świadkiem braku uczuć między swoimi rodzicami) na widok swej dziewczyny zajętej rozmową i uśmiechniętej, zaczyna snuć uporczywe rozmyślania: "Ona nie ma powodu mnie zdradzać. Tylko moja osoba powinna wywoływać w niej uśmiech. Ja nigdy jej nie zdradzam, Przynajmniej tak ostentacyjnie. Ona nie ma dla mnie szacunku". To właśnie tego rodzaju tok myślowy, nie same fakty, jest odpowiedzialny za tak bolesne i energo-chłonne doświadczenie zazdrości. Nieważne, czy w rzeczywistości dziewczyna rozmawia z krewnym, kolegą czy kochankiem; zazdrość rodzi się w wyobraźni zazdrosnego młodzieńca.

      Kiedy zaleje nas fala emocji, realny świat ginie w oddali; im więcej sami ze sobą rozmawiamy, tym mniej widzimy. Oderwani od rzeczywistości, jak możemy sobie z nią poradzić? Możemy sięgnąć po gwałtowne środki, zatrzeć ostatnie ślady piękna czy miłości, które w przeciwnym razie by się zachowały, i nadal uważamy się za ofiarę. Oto, w jaki sposób tracimy energię. Dlatego warto wstąpić na drogę wojownika i znieść jej trudy.

      Jak reszta naszych codziennych działań, emocje lubią się powtarzać i zdeterminowane są przez indywidualny życiorys. Każdy ma właściwe mu "nawyki emocjonalne", charakterystyczne dla siebie sposoby marnotrawienia energii i osłabiania jaźni. Gdy dobrze się przyjrzeć, nietrudno dostrzec, że konflikty i problemy emocjonalne w naszym życiu mają skłonność do nie kończących się cyklicznych nawrotów. Nawet jeśli zmienimy otoczenie, ludzi, z którymi się stykamy, stare problemy znów dają znać o sobie.

      Dotyczy to wszystkich emocji. Są zgubne i samorodne.

      Poznaliśmy jednak sekret, który właściwie wykorzystany, może oddać nam nieocenione usługi: emocje nie mogą powstać bez udziału myśli; co więcej, nie mogą powstać bez udziału odpowiednich myśli.

      Odsłania to przed nami sposób na zachowanie energii. Gdybyśmy kiedykolwiek znaleźli się na granicy wzburzenia emocjonalnego, po prostu wprawiamy się w stan Wewnętrznej Ciszy i emocja nie może wówczas zaistnieć. Jeśli to rozwiązanie przekracza jeszcze nasze możliwości, możemy spróbować zmiany treści naszego dialogu wewnętrznego. Możemy ułożyć piosenkę ze słowami naszych myśli; wymyśleć rymy; czytać w myślach na wspak; pomyśleć coś w obcym języku; przećwiczyć tabliczkę mnożenia albo zaśpiewać kołysankę. W każdym przypadku rezultat będzie ten sam: bez odpowiednich myśli emocja nie powstanie.


      Poczucie własnej ważności

      Choć w tym rozdziale nie zajmujemy się bezpośrednio poczuciem własnej ważności ani sposobami na jego ograniczenie bądź wyeliminowanie, mimo to kilka słów komentarza jest tu jak najbardziej na miejscu, gdyż, jak wynika z zestawienia wydatków energii, pochłania ono zazwyczaj ponad 90% naszej energii, nie dając w zamian nic, może oprócz chorób, samotności, osłabienia i marnego życia.

      Większa część naszej osobistej energii trwoniona jest na czynności związane z poczuciem własnej ważności, które dalece wykracza poza zwykłą próżność. W naszym rozumieniu na zapatrzenie w siebie składają się wszystkie zabiegi ego, które mają na celu umocnić jego rzeczywistość, co służy samopotwierdzeniu ego i przekonaniu go, że naprawdę istnieje.

      Nie wnikając na razie w szczegóły, przyjrzyjmy się kilku podstawowym czynnościom związanym z poczuciem własnej ważności. Najszerszy ich zakres dotyczy obrony ego. Zastanówmy się, ile energii zużywamy: ile tracimy na własną obronę, na dbanie o swój wizerunek, na wpływanie na to, jak nas widzą inni, na pozyskanie akceptacji, na obronę przed krytyką, na wykazanie, że jesteśmy najlepsi, albo nic nie warci, najpiękniejsi, najsilniejsi, czy z drugiej strony, najbardziej nieszczęśliwi, niezrozumiani, wrażliwi, okrutni, pokrzywdzeni – zawsze "naj". Oto, jacy czujemy się ważni! Jesteśmy przykuci, jak określa Castaneda, do odbicia swojego "ja" którego zasadniczym elementem jest nasz wizerunek' jaki podsuwamy innym. I na ten właśnie wizerunek idzie najwięcej naszej energii.

      Toteż wykorzenienie czy osłabienie zapatrzenia w siebie staje się naczelnym zadaniem wojownika. Nie ma to nic wspólnego z moralnością; wojownik nie kieruje się moralnymi abstrakcjami, lecz zasadą doskonałości. Stanowi pole energii i postępuje zgodnie z tą wiedzą.

      Choć własne znaczenie to podstawowy obszar, na którym może dojść do zaoszczędzenia energii, zmagania z nim i techniki jego zwalczania jako pierwsza z form nie-działania omówione są osobno.

      Wszystko, co odnosi się do ludzi w związku z indywidualną mocą, ma zastosowanie do wszystkich żywych istot, gdyż wszystkie one stanowią pola energii. Don Juan często wspomina o istnieniu zwierząt, których magia udaremnia wszelkie próby upolowania ich przez myśliwych. Moc swą czerpią stąd, że w przeciwieństwie do zwykłych zwierząt nie mają przyzwyczajeń. Daje im to lekkość, swobodę i nadzwyczajną siłę. Byłoby wielkim szczęściem, zdaniem don Juana, napotkać taką istotę.

      Widzimy więc, że zasada indywidualnej mocy ma również zastosowanie do zwierząt. Można powiedzieć, że okazy, którym "sprzyja szczęście", mają po prostu więcej energii. Wiodą bogatsze, intensywniejsze życie niż ich pobratymcy. To samo odnosi się do roślin i innych żywych istot. Na przykład, drzewo może posiadać tak ogromną energię, że nawet odpoczynek w jego cieniu czy konarach wywoła dobroczynny skutek.

      Podobne prawidłowości zachodzą również w świecie ludzi. Ten, kto wyzbywa się przyzwyczajeń i posiada wysoki poziom energii, przemienia się tym samym w magiczną istotę, która nie podąża ślepo za stadem. Decyduje o swoim zyciu, przeznaczeniu, okolicznościach – dzięki tej szczególnej mocy, którą ma na swych usługach, lecz której również niestrudzenie musi służyć.


      Wskazówki praktyczne

      Wszystko, co zostało tu powiedziane, stanowi podstawę do nieograniczonej niemal liczby praktycznych zastosowań. Zanim jednak przejdę do ich omawiania, chciałbym coś wyjaśnić. Otóż, ćwiczenia te powinny być wykonywane w następującym porządku: najpierw z perspektywy oszczędzania energii, potem przesunięcia jej, a na końcu wzrostu.

      Aby zaoszczędzić energię, musimy przede wszystkim zrozumieć, w jaki sposób i na co ją zużywamy; pozwoli to nam opracować strategię mającą na celu jej ocalenie. Dlatego pierwszą techniką, fundamentem, na którym spoczywa cała reszta, jest sporządzenie wykazu wydatkowania energii.


iconka




      1. Wykaz wydatkowania energii
      Chodzi tutaj głównie o to, aby zrobić zestawienie, które pozwoli nam odpowiedzieć na pytanie: "Na co zużywam swoją energię?" Ogólnie rzecz biorąc, energię pochłania wszystko to, co robimy na zewnątrz, i co dzieje się w naszym wnętrzu. Dlatego wykaz ten obejmować powinien codzienne czynności oraz przyzwyczajenia.

      Zadanie to nie polega na analizie czy refleksji, gdyż w takim wypadku ego po prostu zdałoby relację na swój temat, usprawiedliwiając się zarazem i nie uzyskalibyśmy wiernego obrazu rzeczywistości. Ćwiczenie to przypomina podchodzenie zwierzyny i opiera się na obser wacji. (Mimo to warto by, dla porównania, przeprowadzić również analizę, aby zobaczyć, która metoda da nam dokładniejszy obraz). Potrzebne są do tego następujące przybory:



  • Długopis lub ołówek i notes.
  • Ustalony zawczasu sygnał, na przykład dzwonek który będzie w różnych odstępach czasu mobilizował twoją uwagę. Można też umówić się z kimś na hasło albo przypominać sobie za każdym razem, gdy mija się jakieś miejsce; w każdym razie chodzi o to, aby był stały sygnał i budził naszą uwagę co jakiś czas. (Przyjmiemy tutaj, że będzie to zegarek z budzikiem.)

      Całe ćwiczenie składa się z kilku etapów. Wykonaj kolejno następujące czynności:


      1. Podziel strony w notesie na trzy kolumny, opatrując je następującymi nagłówkami, pytaniami, na które sobie odpowiesz:


  • O czym myślałem?
  • Co robiłem?
  • Czy chcę to robić?
      2. Nastaw zegarek, aby dzwonił co piętnaście minut (albo co trzydzieści minut, jeśli efekt jest za mocny). Nie należy wybierać pełnych godzin, aby trudniej było przewidzieć, kiedy rozlegnie się sygnał.

      3. Za każdym razem kiedy zadzwoni budzik, zastanów się i odpowiedz na trzy powyższe pytania. Nie analizuj; po prostu zanotuj to, co zaobserwowałeś. Odpowiedzi powinny być zwięzłe. Zapisz również porę, w jakiej dokonałeś tej obserwacji. Pytania, rzecz jasna, odnoszą się do chwili poprzedzającej zapisywanie odpowiedzi. Staraj się odpowiadać od razu.

      4. Zanim położysz się spać, przejrzyj to, co zapisałeś w ciągu dnia. Na osobnej kartce papieru odpowiedz na następujące pytania:



  • Czy moje myśli powtarzały się czy były zróżnicoane?
  • Jakie wątki najczęściej przewijały się w moich myśIlach?
  • Czy moje działania powtarzały się, czy były zróż| nicowane?
  • Które powtarzały się najczęściej?
  • Czy między moimi myślami a działaniami zachodził jakiś związek?
  • Jaki był udział procentowy czynności, które naprawdę chciałem wykonać?

      Jeśli odpowiesz na te pytania z punktu widzenia myśliwego śledzącego zwierzynę, zyskasz wyobrażenie o tym, na co zużyłeś swoją energię tego dnia.

      5. Powtórz to postępowanie codziennie przez siedem dni. Następnie przejrzyj odpowiedzi, jakich udzieliłeś na trzy pytania z punktu 1, na koniec każdego dnia. Na ich podstawie zapisz odpowiedzi na pytania z punktu 4., lecz odnosząc je do całego tygodnia. Pokaże ci to, w jaki sposób spożytkowałeś swoją energię w ciągu minionego tygodnia.

      6. Powtórz to postępowanie przez cztery tygodnie, potem przejrzyj swoje cotygodniowe odpowiedzi i na ich podstawie odpowiedz sobie na pytania z punktu 4., tym razem odnosząc je do całego miesiąca. Dowiesz się, jak gospodarowałeś swoją energią w ciągu tego miesiąca.

      7. W oparciu o uzyskane informacje sporządź jak najbardziej szczegółową listę czynności (zajęć, zwyczajów, codziennych obowiązków, itd.) oraz przeżyć wewnętrznych (uporczywych myśli, nawyków emocjonalnych, dolegliwości, stanów duchowych, itd.), które składają się na twoje życie. Otrzymane zestawienie będzie twoim wykazem wydatków energii.

      8. Elementy tworzące listę podziel na dwie kolumny:


  • To, co jest niezbędne do podtrzymania życia (jedzenie, spanie, oddychanie, itd.).
  • To, co nie jest konieczne do przeżycia (złość, krytykowanie, jogging, rysowanie, itd.).

      9. Podziel wymienione w drugiej kolumnie czynności na dalsze dwie kolumny:

  • To, co przynosi mi zadowolenie lub to, czego dalsze wykonywanie będzie miało dobroczynny skutek (sporty, sztuka, praca, którą lubię, seks, itd.).
  • To, co nie przynosi mi zadowolenia lub to, czego dalsze praktykowanie nie będzie miało dobroczynnego skutku (czytanie kroniki przestępstw i wypadków, oglą. danie przemocy na ekranie, rozmawianie o chorobach palenie, picie, gadulstwo, złoszczenie się, użalanie nad sobą, szukanie akceptacji, itd.).

      10. Podziel elementy składające się na drugą kolumnę z punktu 9. na kolejne dwie kolumny:

  • To, czego nie sposób się wyzbyć. O To, co da się wyeliminować bez trudu lub przy niewielkim nakładzie energii.

      11. Wybierz z drugiej kolumny z punktu 9., kilka czynności, które uznasz za stosowne i na określony czas ich zaniechaj. Energia dotąd zużywana na te czynności j natychmiast stanie się "nadprogramową" energią. Na koniec obranego okresu zastanów się, czy chcesz wyko-nywać to ćwiczenie dalej, przez czas nieokreślony, czy je przerwać.

      Komentarz
      Akt obserwacji z reguły prowadzi do stanów zaostrzo- nej uwagi, zwanych też wzmożoną świadomością, o wyraźnie zróżnicowanym natężeniu. Nie powinniśmy się ich obawiać, są bowiem bardzo przydatne.

      Trzeba pamiętać, że ćwiczenie obserwacji polega na rejestrowaniu faktów, nie na ich analizie, toteż wskazany jest jak najdalej idący obiektywizm przy odpowiadaniu na pytania.

      Cechą większości ludzi są uporczywie powracające myśli oraz przyzwyczajenia, wokół których obraca się ich życie. Ich modyfikacja pociągnęłaby za sobą całkowitą zmianę rodzaju doznawanych doświadczeń.Kryteria określające to, co jest dla nas niezbędne daje nam satysfakcję, mają charakter wysoce subiektywny; dlatego możemy ze spokojem stosować własne kryteria.

      Wybierając czynności czy nawyki, z którymi chcemy zerwać, możemy zacząć od najłatwiejszych albo pochłaniających najwięcej energii. Wszystko zależy od tego, z jakim zapałem do tego przystępujemy.

      Ważne jest, aby zawczasu dokładnie ustalić, na jak długo zamierzamy powstrzymać się od danej czynności. Ma początku najlepiej wyznaczać krótkie okresy. Zbyt dużym obciążeniem psychicznym jest zrywanie z czymś "na zawsze". Natomiast przerwanie "na kilka dni" nie nastręcza większych trudności. Umożliwia też systematyczne ocenianie postępów i podejmowanie stosownych decyzji o kontynuowaniu zadania lub jego zarzuceniu.

      2. Technika określania energetycznej wartości naszych działań
      Jeśli chcesz poznać wartość energetyczną jakiejś czynności, natychmiast po jej wykonaniu zwróć uwagę na swoje ciało lub na stan ducha, i zaobserwuj swoje odczucia. Odpowiedź będzie oczywista. Jeśli czujesz się dobrze, jesteś szczęśliwy i pełen życia, znaczy to, że czynność ta ciebie energetyzuje. Jeśli jesteś słaby, wyczerpany, nieswój, czujesz pustkę, to czynność ta pochłania twą energię.


      Komentarz
      Pomimo swej prostoty ćwiczenie to może mieć daleko idące skutki. W zwykłym życiu są one nieobecne, gdyż normalnie nie bawimy się w obserwację na wzór myśliwego na polowaniu, aby zyskać tę wiedzę. Tutaj również analiza nie jest wskazana, tylko obserwacja samopoczucia. Wszystkie czynności wymagają użycia energii, które prowadzą nawet do jej przyrostu i dlatego przynoszą wiele korzyści. Inne tylko rozpraszają energię, wy-rządzając nam szkodę.


      3. Określanie poziomu energii przy narodzinach
      Dokładną metodą określania poziomu energii, z jakim przychodzi się na świat, jest rekapitulacja, przedstawiona w innym miejscu. Niemniej, można zyskać ogólne o tym pojęcie dokonując pobieżnie przeglądu swej przeszłości. Oto kilka wyznaczników, które pomagają ustalić poziom energii w chwili przyjścia na świat; są to tylko ogólne wytyczne i nie należy ich w żadnej mierze uważać za żelazne reguły.

Wysoka energia

  • Niespokojny "duch", dziecko ciekawe świata, dociekliwe, wymyślające własne zabawy.
  • Lubiany przez rówieśników, urodzony przywódca.
  • Dziecko niezależne, wykazuje własną inicjatywę.
  • Czuje pociąg do nieznanego.
  • Aktywny za młodu, realizuje własne projekty.
  • Wcześniej dojrzały do miłości.
  • Szybko nauczył się zarabiać pieniądze.
  • Cieszy się sympatią kolegów i powodzeniem u płci przeciwnej.
  • Zdrowy.
  • Szybko się usamodzielnił.
  • Sprzyja mu szczęście.
  • Odnosi sukcesy.

Niska energia

  • Nieśmiałe dziecko, na każdym kroku pyta o pozwolenie.
  • Przywiązane do matki.
  • Lęka się wszystkiego.
  • Naśladowca, nie przywódca.
  • Chorowite
  • Leniwe za młodu.
  • Rozmyśla o "niebieskich migdałach"; rzadko działa.
  • Słabe powodzenie u płci przeciwnej.
  • Nie rusza się z domu; trzeba go wyganiać.
  • Późno podejmuje pracę.
  • Pechowiec.
  • Skłonność do niepowodzeń.

      Komentarz
      Naturalnie, wbrew temu, co sugerują te zestawienia, nikt z nas nie mieści się bez reszty w jednej albo drugiej kategorii. Znajdujemy swoje cechy w obu i dopiero przewaga jednych nad drugimi daje nam wyobrażenie o naszym poziomie energii.

      Poziom energii u poszczególnych osób jest zróżnicowany, w zależności od tego, jak wydatkowały ją w swoim życiu.


      4. Techniki wyciszania emocji lub wyniszczających myśli.
      Wyzbycie się takich osłabiających emocji jak złość czy zazdrość jest proste, ale wymaga dyscypliny wewnętrznej i odrobiny wolnej energii. Kluczowe znaczenie mają nasze myśli, konieczny warunek do zaistnienia energochłonnej emocji. Technika ta ma zastosowanie do wszelkiego rodzaju wyniszczających emocji.

      Występuje ona w dwóch postaciach: pierwsza polega na przerwaniu wewnętrznego dialogu, druga – przeznaczona dla tych, którzy nie dysponują dostateczną energią – przynosi jego modyfikację.

      Poszukiwanie wewnętrznej ciszy

      Wykonaj jedno z ćwiczeń z rozdziału szóstego na Przerwanie wewnętrznego dialogu.

      Modyfikacja

      Zmień osłabiające cię myśli w podany niżej sposób (albo w inny, wymyślony przez siebie):


  • Nie ingerując w treść swoich myśli, spróbuj ułożyć z nich rymowankę.
  • Wymyśl piosenkę wykorzystując treść swoich myśli.
  • Myśl wspak.
  • Myśl w obcym języku, którego nie znasz.
  • Przyporządkuj liczbę każdej literze każdego pomyślanego słowa, następnie dodaj je i określ cyfrową wartość swoich myśli.
  • Przećwicz tabliczkę mnożenia.
  • Odmów modlitwę wziętą z religii, która nie jest twoim wyznaniem.
  • Spróbuj sparodiować znany komiks, wykorzystując jako materiał treść swoich myśli.

      5. Technika zachowania energii i dobrego samopoczucia
      Stosuj ściśle przez trzy dni albo dłużej tę złotą zasadę: Nie krytykuj; nie potępiaj; nie narzekaj. Kiedy ustalony okres dobiegnie końca, zacznij następny albo odczekaj jakiś czas.

      6. Technika milczenia
      Zważywszy że tak wiele energii zużywamy na mówienie, zachowanie milczenia może mieć dobroczynne skutki, zwłaszcza w przypadku osób, które uwielbiają gadać. W trakcie wykonywania tego ćwiczenia nie wycofuj się z życia towarzyskiego.

      7. Oszczędzanie energii seksualnej
      Seks to naturalny przejaw naszego istnienia i ludzie zazwyczaj rodzą się z dostateczną energią, aby zachować seksualną aktywność przez całe życie. Krótsza lub dłuższa wstrzemięźliwość płciowa może być skutecznym sposobem na zaoszczędzenie energii, głównie ze względu na wysoki stopień energii związanej z tą dziedziną.

      Komentarz
      Współżycie seksualne samo w sobie nie pozbawia nas energii. Osłabiająco wpływają zjawiska towarzyszące miłości fizycznej, szczególnie w kulturze Zachodu. Przemoc, zahamowania, poczucie winy mogą zamienić akt miłosny w doznanie negatywne, pochłaniające wiele energii.

      Z energetycznego punktu widzenia, abstynencja jest lepsza niż osłabiające pożycie seksualne, natomiast zdrowe pożycie seksualne jest lepsze od abstynencji. To ostatnie, oprócz przyjemności, jaką daje, może też doprowadzić do wzrostu świadomości i percepcji. Doznawanie płciowości poza sferą ego i rozumu może otworzyć przed nami nie znane aspekty naszego istnienia i rzeczywistości. Jednak, aby miało to miejsce, musimy wpierw uwolnić się od obsesyjnego pożądania i poczucia winy, kajdanów, jakie nakłada naszym sercom i ciałom zakłamanie naszego społeczeństwa.


      8. Pozyskiwanie energii Słońca
      Aby technika ta zadziałała, musimy dysponować pewną ilością wolnej energii oraz wiedzieć, jak wybrać najdogodniejszą porę do połączenia się ze źródłem energii.

      Trzeba rozróżnić obsesyjną żądzę i naturalne pożądanie. Pierwsze jest wyniszczającym nawykiem, napędzanym przez internalizację chorego stosunku do seksu, jakie panuje w naszym społeczeństwie, Natomiast naturalne pożądanie to zdrowy impuls, skłaniający nas do kania jedni w doznaniu tajemnicy drugiej osoby, co wykracza poza umysł i dające się zwerbalizować doświadczenie.

      Poniżej opisuję ćwiczenie wymienione przez don Carlosa, praktykowane również w zbliżonej formie przez rdzenne ludy Meksyku, czego byłem naocznym świadkiem.


      Pozyskiwanie energii zmierzchu
      Chwila, kiedy dzień spotyka się z nocą, miała dla don Juana szczególne znaczenie, gdyż jest to właściwa pora na zaczerpnięcie energii ze Słońca. Technika ta skutkuje zarówno o zachodzie, jak i o wschodzie Słońca, sprawdza się jednak lepiej w porze bardziej nam odpowiadającej, do której czujemy naturalną duchową inklinację. Sam wolę świt, choć moje pierwsze przeżycie miało miejsce o zmierzchu.


      1. Na początku stój w miejscu. Jeśli wybrałeś ranek, musisz rozpocząć przed wschodem Słońca; jeśli wieczór, nieco przed zachodem. Wyszukaj otwartą przestrzeń, gdzie Słońce jest wyraźnie widoczne. Skieruj spojrzenie na Słońce, odprężony i uważny. Ręce trzymaj wyciągnięte wzdłuż tułowia, dłonie zwrócone do Słońca. Oddychaj głęboko, w skupieniu.

      2. Równo ze wschodem Słońca zacznij trucht w miejscu, świadomie nasilając oddech w miarę przyspieszania ruchów ciała. Gdy Słońce wznosi się coraz wyżej, rośnie intensywność ruchu i oddychania. Podnoś powoli ręce z dłońmi skierowanymi do Słońca, skupiając się na doznaniu ciepła; twoje ruchy cały czas ulegają przyspieszeniu. Kiedy Słońce ukaże się całe nad linią horyzontu, ręce powinieneś mieć wyciągnięte do przodu, rozwartymi dłońmi przyjmując jego energię. W tym momencie bieg w miejscu powinien osiągnąć natężenie, a kolana powinny unosić się możliwie najwyżej.


      Ćwiczenie to powinno trwać do wystąpienia pożądanego efektu – katharsis, wewnętrznej eksplozji, całkowitego wyczerpania, uczucia palenia, ale nie sprawiające bólu, ekstazy czy jakiegokolwiek szczytowego doznania. Wówczas należy przestać i zaczekać, aż oddech • funkcje życiowe powrócą do normalnego stanu.

      Komentarz
      Współczesnym ludziom praktyka ta może wydać się dziwactwem, nie jest jednak ekstrawaganckim wymysłem tubylców, gdyż wykorzystuje powszechne zjawiska, w ramach których ludzkie ciało, jako pole energii, ustanawia szczególną formę kontaktu ze źródłem (Ziemią lub Słońcem). Czasem występują one nawet samorzutnie. Na przykład mnie przytrafiło się to po raz pierwszy bez żadnego przygotowania.

      Jechałem szosą przez pustynię na południu Kalifornii, setki kilometrów od najbliższego miasta. Z nieba lał się żar, który nieznacznie tylko łagodziło powietrze napływające przez otwarte okna samochodu. Zatrzymałem się, aby sobie ulżyć; po tylu godzinach spędzonych za kierownicą była to konieczność fizjologiczna.

      Zaraz po wyjściu z samochodu ogarnęło mnie dziwne uczucie. Usłyszałem szmer pustyni. Choć od wielu godzin otaczała mnie pustynia, nie docierało do mnie działanie tej szczególnej siły, jaką emanują jej odludne miejsca, gdyż miałem włączoną muzykę i skupiałem się na prowadzeniu.

      Kiedy załatwiałem swoją potrzebę, byłem gotów ruszyć w dalszą drogę. Od następnego łowiska wielorybów dzieliło mnie jeszcze czterysta kilometrów.

      Mimo że mi się spieszyło, rozejrzałem się wokoło. Brzmienie pustyni jest niepowtarzalne, sprawia wrażenie rozwibrowanej ciszy. Upał nagle zelżał, gdyż wysoko na niebie pojawiły się chmury. Wszystko spowiła szaroniebieska otoczka. Roślinność pustyni składała się z rachitycznych krzewów i charakterystycznych kaktusów. W oddali na zachodzie wznosiły się ciemnoniebieskie góry, ale nie mogłem dostrzec, czy porastała je jakaś roślinność. Pomyślałem, że wędrówka do tych gór przez środek pustyni byłaby ciekawą wyprawą. Teraz jednak nie miałem ani czasu, ani odpowiedniego obuwia na tę wycieczkę; poza tym nie znałem tej okolicy. Było to z mojej strony tylko powstałe pod wpływem chwili życzenie. Zawróciłem w stronę samochodu.

      Wtedy zdarzyło się coś dziwnego. Na chwilę straciłem orientację. Moje ciało ruszyło w kierunku gór, podczas gdy ego, zastanawiając się nad nad nowym obrotem spraw, dziwiło się: "Więc mimo wszystko wybierasz się na przechadzkę po pustyni? Wiesz, że nie ma czasu do stracenia, poza tym to może być niebezpieczne". Wtedy odezwał się we mnie drugi głos: "Tylko na chwilę; przejdziemy się trochę". Tymczasem moje ciało, nie zwracając uwagi na ów dialog / monolog mego umysłu, szło dalej. Wędrowałem przed siebie i poczułem, jak otula mnie przyjemne ciepło, przynoszące spokój i poczucie bezpieczeństwa. Pot działał orzeźwiająco. Góry nadal rysowały się niezmiennie dalekie. Wiedziałem, że i tak do nich nie dojdę. Myśl o tym sprawiała, że szło mi się raźnie i lekko; w każdej chwili bowiem mogłem zawrócić do samochodu, gdybym tylko chciał. Pod wpływem wysiłku, jakie narzuciło sobie ciało, zagłuszyłem w sobie ego. Gdy przestałem myśleć, wszystko wydało się bez znaczenia. Liczyło się wędrowanie dla samej radości wędrowania. Góry przybliżyły się. Znów naszły mnie myśli, sugerujące, że góry wciąż jeszcze są daleko i właściwie nie ma po co tam iść. Spojrzałem raz za siebie – nie było widać ani samochodu, ani drogi. Pogrążyłem się z powrotem w całkowitym milczeniu, kierując się w stronę gór. Poddałem się czarowi pustyni i maszerując stopiłem się z naturą. Nie kierowała mną żadna myśl; po prostu znalazłem się w tym miejscu i mu-siałem iśc przed siebie. Z każdym krokiem góry przyciągały mnie coraz mocniej i rosły w oczach. Nie wiedziałem. czy zdołam do nich dotrzeć, ale skoro nie miało znaczenia, czy dojdę czy nie, szedłem dalej, stawiając kolejne kroki. Blednące światło słoneczne przypomniało mi że mija czas. Zmierzchało już, gdy dotarłem do podnóża góry. Strzelała w górę ogromną, niemal pionową ścianą z miękkiej i kruchej skały. Więc mimo wszystko doszedłem, choć nie powziąłem świadomego postanowienia, że to zrobię. Dokonałem tego, co kilka godzin wcześniej uważałem za niemożliwe. Pomyślałem sobie: "Jeśli już tu jestem, wejdę trochę wyżej, aby przyjrzeć się okolicy". Zacząłem wchodzić, a właściwie piąć się po stromiźnie niczym puma. Ogarnął mnie gorączkowy niepokój. Wiedziałem, że na górze coś na mnie czeka, i musiałem zdążyć przed zmrokiem. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale odczuwałem wyraźnie wewnętrzny nakaz. Godziny wędrówki przez pustynię wyostrzyły mą wrażliwość i – bez udziału rozumu, który w tej sytuacji i tak na nic by się nie zdał, napełnił jedynie przerażeniem – wiedziałem, co należy czynić. Co jakiś czas spoglądałem w dół, by ocenić wysokość; jeden błąd, jeden fałszywy krok i pozostałbym tam na wieki. Mimo to czułem się szczęśliwy, moje ciało z każdym posunięciem było czujniejsze i bardziej rozbudzone.

      Wspiąłem się na szczyt ogromnej skalistej ściany i odkryłem rzeczywisty wierzchołek, niewidoczny z ziemi. Dzieliła mnie od niego spora odległość, ale stok do niego prowadzący był dość łagodny. Bez zastanowienia ruszyłem do niego pędem.

      Osiągnąłem wierzchołek dokładnie o zmierzchu. Przez kilka chwil napawałem się widokiem, samotnością, nieskrępowanym królestwem natury, gdzie sprawy ludzkiego świata nie miały dostępu. Na wprost, za olbrzymią połacią pustyni, rozciągało się Morze Korteza. Obracając się, ujrzałem jeszcze większe pustkowie i Ocean Spokojny. Czułem się tak, jakbym znajdował się nie na szczycie zwykłej góry, lecz magicznego i zagadkowego świata, przepojonego spokojem i harmonią, a przy tym kryjącego w sobie potężną moc. Zdałem sobie sprawę ze swojej nikłości w tym ogromie. Wiedziałem, że moje miejsce w tym porządku nie jest ani bardziej, ani mniej ważne od reszty. Poczułem uniesienie, problemy dnia codziennego nagle zmalały w obliczu tego bezmiaru. Zwróciłem się do zachodzącego Słońca. Świat zabarwił się na granatowo, w tym półmroku niebo, morze, Ziemia i moje własne serce nagle stopiły się w jedno. Czułem, jak coś wzbiera w Ziemi pod moimi stopami, przebiega mi po nogach i kręgosłupie aż do głowy – łaskoczące, elektryzujące doznanie, które zmuszało mnie do ruchu. Energia ta rosła w miarę jak przyspieszałem swoje ruchy. Ziemia przekazywała mi sekret. Bez żadnego świadomego zamiaru biegłem jak szalony w miejscu, z wyciągniętymi rękami i otwartymi dłońmi zwróconymi do Słońca, wyrzucając w górę kolana pod wpływem nieodpartego impulsu. Po twarzy spływały mi łzy. Świat oblał się czerwienią. Coś we mnie pękło i poczułem się wolny. Wiedziałem, jakie mam zadanie w świecie, i wiedza ta wypełniała mnie całkowicie. Tajemnica uchyliła dla mnie swego rąbka i ukazała mi moje przeznaczenie. Przyjąłem je z radością. W zupełnych ciemnościach, naładowany energią i roztaczający wokół łagodną poświatę, zszedłem na dół i ruszyłem przez pustynię do samochodu.

iconka



CZĘŚĆ DRUGA
NIEZWYKŁE METODY PANOWANIA NAD ZWYKŁĄ RZECZYWISTOŚCIĄ
(ćwiczenia dla prawej strony)


ROZDZIAŁ CZWARTY
Technika śledzenia w życiu codziennym


      Podchody a odrębna rzeczywistość
      Donjuanowska wizja uwzględnia istnienie odrębnej rzeczywistości, równoległej do rzeczywistości zwykłej. Jednym z naczelnych zadań wojownika jest dotarcie do niej, a przez to doświadczanie naszego świata w całym jego wymiarze.

      Ogólnie rzecz biorąc, percepcyjny pęd umożliwiający dostrzeżenie tej odrębnej rzeczywistości osiągnąć można jedynie wskutek przesunięcia punktu zbornego. Jak już wspomniałem, w życiu przeciętnego człowieka punkt zborny osadzony jest na stałe w jednym miejscu. Brak swobody w przemieszczaniu punktu zbornego sprawia, że tkwimy w chaosie rzeczywistości zwykłej.

      Dla odróżnienia, odrębna rzeczywistość wabi wojownika wolnością. Oferuje nowe światy, pełne tajemnic, gdzie każda istota może odkryć nie przeczuwaną nawet prawdę o sobie. Don Juan przedstawia dwa ogólne sposoby prowadzące do przesunięcia punktu zbornego: sterowanie snem i technika śledzenia. W tym rozdziale zajmiemy się wyłącznie techniką śledzenia, zwaną inaczej sztuką podchodzenia (zwierzyny).

      Zachowywanie czujności na co dzień
      Obszarem, na którym odbywa się podchodzenie zwierzyny, jest powszednia rzeczywistość. Praktykowana jest w świadomości prawej strony, to znaczy, polega ona na niezwykle ostrożnym i wprawnym poruszaniu się w rzeczywistości zwykłej, co ostatecznie ma być uwieńczone przeniknięciem do rzeczywistości odrębnej. Wytrawny myśliwy za swój teren łowiecki obiera świat zwykłych ludzkich spraw, z każdego uczynku, każdego kontaktu z drugim człowiekiem czyniąc element swej strategii.

      Technika śledzenia ma tutaj znaczenie strategicznego panowania nad swym postępowaniem. Obszarem jej działania jest interakcja zachodząca między ludzkimi istotami. Dlatego myśliwy nie stroni od sfery kontaktów międzyludzkich, wręcz przeciwnie, zanurza się w niej, aby nauczyć się samokontroli, pomnożyć swą energię i wyrwać jaźń z okowów osobistej przeszłości.

      Podchody i łowy
      Podchodzenie zwierzyny to termin łowiecki, kojarzący się z polowaniem. Ten, kto praktykuje to w życiu codziennym, uważnie obserwuje, a postępowanie jego cechuje skrytość. Podchodzić zwierzynę umie każdy myśliwy, ale tylko wojownik potrafi przenieść to na obszar codziennego życia, gdzie zwierzyną jego staje się każdy jego składnik, w tym ego i własne wady wojownika.

      Ten, kto praktykuje sztukę śledzenia, dobrze zna różnicę między obserwacją a osądzaniem, między uważaniem a myśleniem. Jeśli chcemy osaczyć zwierzynę, wpierw musimy jej się dobrze przyjrzeć – w milczeniu obserwować, aby poznać jej przyzwyczajenia: gdzie się pożywia, kiedy sypia, jakimi chadza drogami. Jeśli skutecznie prowadzimy obserwację, zwierzyna przestaje mieć przed nami jakiekolwiek tajemnice, co później pozwala nam zastawić na nią pułapkę. Przeciętny człowiek, który nie odróżnia myśli od rzeczywistości, myli obserwację z osądem. Idziemy przez życie myśląc różnie, zazwyczaj źle, o innych ludziach, i nazywamy to obserwacją. Obserwacja myśliwego natomiast nie ma nic wspólnego z krytycyzmem. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby łowcy zamiast przypatrywać się zwierzynie w milczeniu, zaczęli rozważać jej zalety czy ułomności, wydawać sądy na temat jej urody czy brzydoty, zastanawiać się, czy wydaje im się ciekawa czy też nudna. Na przykład, zamiast zaobserwować, gdzie i o jakiej porze chodzi gasić pragnienie, moglibyśmy snuć tego rodzaju domniemania: "Coś mi mówi, że ten zwierz zazwyczaj odczuwa pragnienie około południa, dlatego będzie musiał udać się do wodopoju; poza tym, wygląda niezbyt mądrze, więc łatwo wpadnie w moją pułapkę." Dając swoim myślom wiarę, złościmy się później, kiedy nasza zdobycz w południe ani myśli pokazać się przy wodopoju.

      Podczas łowów nie ma miejsca na rozmyślanie czy wewnętrzny dialog: tylko prosty i bezpośredni ogląd tego, co jest. Obserwacja to jeden z podstawowych elementów sztuki podchodzenia. Innym jest niezwykłe zachowanie.

      Podchody, a punkt zborny
      W The Fire From Within don Juan mówi, że punkt zborny unieruchomiony jest przez wewnętrzny dialog, działający pospołu z utartym sposobem postępowania. Wobec tego, każda forma niezwykłego zachowania, o ile przejawiana jest systematycznie, doprowadza z reguły do jego przemieszczenia. Wprawdzie istnieje wiele spo-sobów na przesunięcie punktu zbornego, lecz niektór z nich mogą okazać się niebezpieczne dla zdrowia psy-chicznego, gdyż nasze uwarunkowanie każe nam przyj-mować to, co postrzegamy, za jedyną prawdziwą rzeczy, wistość. Chodzi tu zwłaszcza o nierozważne spożywanie roślin halucynogennych oraz głęboki kryzys psychiczny który prowadzi do psychozy. Nawet w dziełach Castanedy, Carlos, uczeń czarnoksiężnika, lęka się postradania zmysłów w wyniku wchłonięcia mocy roślin czy słynnego "porażenia nagualem".

      Podchodzenie zwierzyny, dla odmiany, zakłada stałą kontrolę własnego postępowania, co sprzyja powolnemu i harmonijnemu przesunięciu punktu zbornego. Zyskujemy w ten sposób pewność, że zetknięcie z nieznanym przebiegać będzie sprawnie i z zachowaniem trzeźwości.

      Recepta na sukces
      Postawa myśliwego gwarantuje nam również powodzenie w stosunkach z innymi ludźmi na co dzień. Ponieważ działania myśliwego opierają się na obserwacji, nie na myśli, ponieważ w miarę przemieszczania się punktu zbornego poszerza się jego percepcja rzeczywistości, ponieważ kieruje nim strategia, nie kaprys, w świecie ludzkich spraw ma on zdecydowaną przewagę nad innymi ludźmi.

      Wyobrażenie większości ludzi o odrębnej rzeczywistości – o ile w ogóle dopuszczają jej istnienie – nosi szalone czy na wskroś fantastyczne znamiona. Zaludniają ją duchy opiekuńcze i istoty chodzące po ścianach. W pra-ktyce wniknięcie w inną rzeczywistość może przybrać postać niezwykłych zjawisk parapsychicznych – śniącego.ciała porozumiewania się bez słów czy wizji żyjących istot jako "świetlistych kłębków". Może też oznaczać uświadomienie sobie, że nie jesteśmy skazani na życie w jarzmie ego, że możemy się stworzyć na nowo. Zdaje-my sobie wówczas sprawę, że jesteśmy zdolni kochać 1epiej i zdrowiej; że ład, jakiego łakniemy w naszym prywatnym świecie, kryje się w nas samych – wolny od zewnętrznych czynników, takich jak inflacja, kolejny kryzys na świecie czy cudze zdanie o nas.

      Dotyczy to w dużej mierze sztuki podchodzenia. Jej praktykowanie wyposaża nas w potężne narzędzia, dzięki którym sprawniej możemy działać w świecie, napędzani i podtrzymywani przez siłę pochodzącą z innej rzeczywistości. Siła ta w świecie, któremu znana jest tylko prawa strona rzeczywistości, może okazać się porażająca.

      Reasumując, sztuka podchodzenia obejmuje obserwację, strategiczną kontrolę nad własnymi czynami, osaczanie ego, skuteczne zarządzanie sprawami codziennego życia i osiągnięcie przesunięcia punktu zbornego z zachowaniem trzeźwości i pełnej sprawności. To budowanie pomostu wiodącego z tej strony rzeczywistości do naszej innej jaźni.

      Sztuka podchodzenia w dziełach Castanedy
      Sztuka podchodzenia to jedna z dwóch wielkich osi, wokół których obraca się cały zespół idei wyłożonych w dziełach Castanedy (drugą stanowi sterowanie snem) [zobacz: Bibliografia prac Carlosa Castanedy]. Wszelkie próby jej zdefiniowania okazałyby się daremne; po pierwsze dlatego, że niemożliwe jest zrozumienie jej przy pomocy rozumu; po drugie, zgodnie z oświadczeniami zawartymi w dwóch późniejszych pracach Castanedy, dzieło jego, a tym bardziej ta część poświęcona technice śledzenia, nie ma charakteru skończonego. Jego znaczenie w ramach całości prezentowanych przez Castanedę koncepcji można w pełni docenić wyłącznie przez wypracowanie własnego, osobistego rozumienia.

      Niemniej, postaram się w kilku słowach przedstawić zasadnicze pojęcia związane ze sztuką podchodzenia Nie znalazły się one w części praktycznej niniejszej książki (mimo że don Juan i później Florinda nalegali, aby stały się one praktycznymi wskazówkami do działania) głównie dlatego, że zajęłyby zbyt wiele miejsca i miałyby charakter zbyt ogólnikowy. Przytaczam je tutaj ze względu na czytelników, którzy mogą nie mieć w swych blibliotekach książek Castanedy, dla lepszego zrozumienia i skuteczniejszego zastosowania zamieszczonych dalej ćwiczeń. Te same uwagi dotyczą "strategii podchodzenia" (VII-31) wymienionej w opisie techniki "małego tyrana".

      Zalecenia ogólne (VI-279)


      - Adept sztuki podchodzenia uznaje, że świat to nie-objęta tajemnica.
      - Musi podjąć próbę rozwikłania tajemnicy, zdając sobie zarazem sprawę, że nie jest to wykonalne nawet w najmniejszym stopniu.
      - Uznaje też, że sam jest dla siebie tajemnicą.

      Zasady podchodzenia (VI-278-291)


      1. Zawsze wybieraj pole bitwy.
      2. Odrzuć wszystko, co nie jest niezbędne.
      3. Traktuj każdą potyczkę jak walkę na śmierć i życie-
      4. • The Fire Front Within (1984) i The Power of Silence (1987).
      5. W trudnych sytuacjach odpręż się i pójdź "na żywioł", niczym się nie przejmując. Tylko wtedy kierujące tobą moce wskażą ci wyjście.
      6. Nie daj się przytłoczyć. Kiedy napotkasz siły, które cię przerastają, wycofaj się na chwilę i oddaj swobodnym rozmyślaniom.
      7. Uprawiający sztukę podchodzenia ceni czas; liczy się każda chwila. (VII-281)
      8. Nigdy nie zdradzaj swoich zamiarów; zawsze działaj skrycie.

      Cztery nastroje uprawiania sztuki podchodzenia (VIII-87-89)
      Bezwzględność. Pierwszym jej krokiem jest wyzbycie się wszelkiego współczucia dla siebie. Współczucie dla siebie jest niczym innym jak kolejną postacią zapatrzenia w siebie. Bezwzględność odnosi się do wszystkich aspektów życia, nie ma jednak nic wspólnego z szorstkością.

      Przebiegłość. Jest to rodzaj sprytu bliższy intuicji niż inteligencji. Nie ma jednak nic wspólnego z okrucieństwem.

      Cierpliwość. Jest to czynienie wszystkiego we właściwym czasie. Istnieje odpowiednia chwila na podjęcie działania. Trzeba być cierpliwym a zarazem aktywnym. Nie oznacza to jednak niedbałości.

      Słodycz. Wynika ona z tego, że przestajemy brać siebie serio. Umiejętność śmiania się z siebie samego pozwala wojownikowi być miłym, łagodnym, a przy tym niszczycielskim. Nie należy jej mylić z głupotą.

      Rekapitulacja: broń wojownika
      Według don Juana rekapitulacja, podobnie jak sterowanie snem, jest podstawowym narzędziem wojownika. Rekapitulacja to przypominanie, a ściślej mówiąc, przeżywanie na nowo. To ujawnienie przeszłych doświadczeń zapisanych w ciele

      Moim zdaniem rekapitulacja to nieodzowne narzędzie dla każdego, kto szczera dąży do wyzwolenia, czy jest wojownikiem, czy nie. Dlatego też jest jedną z pierwszych technik, jakie podsuwam uczestnikom moich warsztatów. Stosowanie jej przynosi daleko idące skutki w naszym życiu.

      W systemie don Juana rekapitulacja jest skutecznym środkiem na przesunięcie punktu zbornego, przez co łączy świadomość z inną jaźnią.

      Rekapitulacja u progu śmierci
      Rekapitulacja jest czymś naturalnym. To ostatni odruch żywych istot przed rozpadem ich indywidualności, czyli śmiercią. Przydarza się każdemu.


      Osoby powracające do życia ze stanu klinicznej śmierci często podają, że "ukazało im się całe ich życie". Nic w tym dziwnego: jesteśmy, ponieważ pamiętamy. Nasza zdolność kojarzenia przypominania sobie daje nam poczucie indywidualnej tożsamości i ciągłości. To normalne, że u kresu istnienia przypominamy sobie wszystkie te wydarzenia, które sprałiały, że utożsamialiśmy się ze sobą w ciągu naszego życia. To chwila, kiedy nasze ,ja' schodząc ze sceny oddaje się po raz ostatni przeżywaniu tego, czego nie zdoła dłużej pamiętać, tego, co wkrótce przestanie być. Ci, którzj doznali przeglądu swego ży cia, potrafią bardziej cieszyć się życiem, posiadają większą wewnętrzną równowagę i siłę, umieją decydować. Nie jest to jedynie skutek otarcia się o śmierć – co bez wątpienia dodaje smaku życiu – ale również częściowej rekapitulacji ich życia.

      Przepływ świadomości
      Castaneda pisze, że gdy ciało dokona ostatecznej re-kapitulacji, na krótką chwilę przed śmiercią ogarnia nas totalna świadomość – jak on to określa, orzeł pożera świadomość umierającego człowieka. W chwili śmierci na krótko stajemy się czystą świadomością – dzięki rekapitulacji.

      Ci, którzy uprawiają sztukę podchodzenia, wykazują wielkie zainteresowanie nadświadomością uzyskiwaną wskutek rekapitulacji. Pytają często: "Dlaczego czekać aż do śmierci, żeby dokonać rekapitulacji? Dlaczego nie spróbować tego wcześniej i nie wykorzystać mocy płynącej z rekapitulacji, aby przeprowadzić zmiany w naszym życiu teraz?" Z tego właśnie powodu rekapitulacja jest fundamentem techniki śledzenia.

      Rekapitulacja jako środek wyzwalający i rozwijający świadomość ma uniwersalną wartość. Nie jest zastrzeżona wyłącznie dla czarowników, wojowników czy innych "dziwaków". Warto jej spróbować nie tylko dlatego, że kiedyś i tak umrzemy i dokonamy rekapitulacji. Jej oddziaływanie ma zbyt rozległy zasięg, aby można ją zignorować.

      Pamięć ciała
      Chciałbym tu wyraźnie zaznaczyć, że rekapitulacja różni się od zwykłej pamięci. Rekapitulacja to nie-działanie pamięci. O ile zwykłe wspomnienia obejmują myśli, rekapitulacja bardziej przypomina pamięć zmysłową związaną z uczuciami. Kiedy coś sobie przypominamy, to właściwie przypomina sobie ego za pośrednictwem wewnętrznego dialogu, do którego dodajemy obrazy.

      Dla odróżnienia, podczas rekapitulacji przypomina sobie nasze ciało, a to przez uwolnienie nagromadzonych w nim uczuć.

      Większość ludzi przywiązana jest do przeszłości, co zrozumiałe, gdyż przeszłość stanowi oparcie dla ego które posługuje się nią, aby usprawiedliwić swoje istnienie. Przeszłość decyduje o tym jacy jesteśmy i dostarcza nam uzasadnienia dla utartych sposobów postępowania, nawet jeśli wiemy, że nie przynoszą nam pożytku. Na rozpamiętywanie przeszłości poświęcamy dużo czasu. Tyle, że nie zdajemy sobie sprawy, że to, co pamiętamy, to nie rzeczywistość, lecz wytwór wewnętrznego dialogu wzbogacony o obrazy. Nie przypominamy sobie faktów, lecz ich interpretacje. Jesteśmy nieświadomi swej prawdziwej przeszłości, gdyż za bardzo zajęci jesteśmy powtarzaniem sobie zmyślonej historii, mającej uzasadnić istnienie ego.

      Niemniej jednak, nie jest dla nas całkiem stracona świadomość tego, co przeżyliśmy i uczyniliśmy. Posiadamy pamięć alternatywną, ukrytą w świadomości innej jaźni, która nie ma nic wspólnego z wymysłami ego i którą możemy odzyskać. Rekapitulacja to doświadczenie cielesne w obrębie całości naszego bytu, które pozwala nam przeżyć ponownie uczucia, jakie zawierają w sobie implicite rekapitulowane zdarzenia. Zwykle zachodzi rozbieżność między tym, czego się dowiadujemy za pośrednictwem rekapitulacji, a wersją naszego istnienia głoszoną przez zwykłą pamięć.

      Dlaczego zawodzi psychoanaliza?
      Pozwolę sobie na krótką dygresję na temat psychoanalizy. Kiedy opowiadam o rekapitulacji, wykształceni rozmówcy od razu kojarzą ją z psychoanalizą. Mówią czasami: "Ach tak, od trzech lat dokonuję rekapitulacji u mego psychoanalityka". Być może w duchu zadają sobie pytanie: "Więc dlaczego się nie zmieniłem?". Otóż, rzecz w tym, że rekapitulacja i psychoanaliza to dwie odrębne praktyki. Pierwsza należy do sfery świadomości lewej strony, druga do sfery świadomości prawej strony. Pierwsza pochodzi od ciała, druga od wewnętrznego dialogu. Rekapitulacja to ponowne przeżycie doświadczeń, psychoanaliza to interpretacja będąca wytworem myślenia, nazywana tu przeszłością. W trakcie psychoanalizy ego pacjenta, rozprawiające o sobie niemal nieustannie, w miarę upływu czasu utwierdza się w przekonaniu, że istnieje naprawdę. Usprawiedliwiając się w ten sposób, umacnia swą pozycję dominującej siły w całości bytu pacjenta. Rzecz jasna, sprawia to satysfakcję analitykowi, który – na widok z góry przewidzianego zachowania ze strony pacjenta – uważa, że sprawdził się profesjonalnie, co z kolei usprawiedliwia wszystkie te lata nauki na uniwersytecie. Poza tym, honorarium za tak długą terapię to też nie błahostka. Jaki jest jej wynik? Pacjent, po latach leczenia dalej cierpi tę samą egzystencjalistyczną udrękę, ale za to potrafi dokładnie wyjaśnić, na czym polegają jego problemy. Na nieszczęście jednak pacjent wciąż nie jest zdolny zmienić czegokolwiek w swej sytuacji.

      Jeśli wiadomo już teraz, że rekapitulacja odbywa się bez udziału zwykłej pamięci, i to ciało, nie umysł, jej dokonuje, możemy przystąpić do omówieniach jej skutków. Należą do nich wewnętrzna wolność, poszerzona świadomość i zwyżka energii.

      Okowy przeszłości
      Pytano mnie nieraz podczas warsztatów: "Po co za-wracać sobie głowę przeszłością, kiedy naprawdę ważna jest dla nas chwila obecna? Czy nie mówiono nam, że trzeba żyć tu i teraz?" Pytania te dotykają bardzo istotnego zagadnienia: Otóż w rekapitulacji nie mamy do czynienia z wydarzeniami, które rozegrały się dawno temu, ale z przeszłością, która wciąż jest obecna. Te minione zdarzenia zapisane są w naszych ciałach i tak naprawdę określają nas i wszystko, co robimy. Determinują nasz sposób myślenia, decydują o tym, co przychodzi nam łatwo a co trudno, nasze słabe i mocne strony, sympatie i antypatie, ubiór, sposób okazywania i przyjmowania miłości – jednym słowem, wszystkie cechy, które wymienione by były pod hasłem "Jaki jestem" i "Jak żyję".

      Toteż rekapitulacja to nie przypominanie sobie rzeczy minionych, przeszłych. Stanowi raczej konfrontację z czymś, co w nas nieustannie działa i rzutuje na każdą chwilę obecnego życia. Tu i teraz, każdy z nas "wlecze za sobą" niezliczone inne osoby, miejsca, przedmioty i sytuacje, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka. Wszystkie te więzy to w rzeczywistości strzępki naszej świetlistej natury, które pozostają sczepione z tymi osobami, miejscami, przedmiotami, sytuacjami przez całe nasze życie. Dlatego też kiedy chcemy coś zmienić, zacząć coś nowego, przekonujemy się, że nie jesteśmy w stanie. Te więzy z przeszłości ciążą nam niczym ogromne brzemię, które wtłacza nas w stare nawyki, przyzwyczajenia, utarte sposoby postępowania. Jeśli nawet będziemy się stykać z innymi ludźmi, wydarzenia wciąż będą się powtarzać.

      Droga do wolności
      Płynie stąd wniosek, że rekapitulacja stanowi też drogę do wolności. Jeśli dowiemy się wprost, bez interpretacji, jak powstało nasze ego, czego się wyrzekliśmy, jakie obietnice ciągle na nas ciążą, jak doszło do tego, że widzimy siebie takimi, jakimi się widzimy; jeśli będziemy zdolni postrzegać ego jako konstrukt werbalny powstały we wcześniejszym okresie życia, a zatem nie tak realne czy ostateczne, jak nam się wcześniej wydawało, oznacza to, że dojrzeliśmy do przemiany. Oznacza to, że nie jesteśmy z góry skazani przez tę pospolitą historię, którą nazywamy swoją przeszłością. Jeśli poznamy swe nawyki i przyzwyczajenia, uzyskamy informację niezbędną do określenia, jakie formy nie-działania będą najbardziej odpowiednie do ich wykorzenienia, do wymazania osobistej przeszłości. Wówczas będziemy mogli wybrać, jak żyć i jakim być, w jakim świecie pragniemy istnieć. Możemy zerwać z nudą i rutyną i zastąpić je magią, zadziwieniem i radością.

      Przywoływanie quasi-wspomnień innej jaźni
      Kiedy w książce The Eagle's Gift Castaneda używa określenia ,,quasi-wspomnienia innej jaźni", przychodzą nam na myśl praktyki czarnoksiężników albo jakichś sekt czy kultów. Coś takiego – zakładając, że w ogóle istnieje – z pewnością nie miałoby żadnego odniesienia do doświadczeń zwykłego człowieka. W pracy tej Castaneda opisuje, jak w wyniku wytężonej pracy nad sobą odzyskał wspomnienia całych ciągów wydarzeń, które miały miejsce w stanie wyższej świadomości, lecz nie zostały zarejestrowane przez normalną pamięć. Doznania te przechowywane były w świadomości innej jaźni. Tylko wskutek ogromnych wysiłków udało się Castanedzie przywołać te quasi-wspomnienia. Przypomniane w ten sposób wypadki, które wywarły doniosły wpływ na jego życie, niezmiernie go poruszyły, tak że ze zdumieniem zadawał sobie pytanie: "Jak to się stało, że zapomniałem wydarzenie tak wielkiej rangi?"

      Prawda jest taka, że każda istota ludzka nosi w sobie quasi-wspomnienia innej jaźni. Nie są to bynajmniej doświadczenia z udziałem czarowników w stanach wyższej świadomości. Pod nazwą tą kryją się głębokie, przełomowe przeżycia w przeszłości, na które jedyną radą (jak w przypadku Carlosa) było puścić je w niepamięć. Kiedy ego staje wobec czegoś, co kłóci się z jego opisem świata albo jaźni, doznany wstrząs sprawia, że doświadczenie zostaje albo całkowicie odrzucone, albo jakoś zracjonalizowane. Osoby dokonujące rekapitulacji swojego życia wpadają w podobną konsternację: "Jak mogłem coś takiego zapomnieć?"

      Zapominają, ponieważ wydarzenia te odcisnęły się nie na zwykłej pamięci, lecz na równoległej pamięci innej jaźni, gdzie zostały zapamiętane inaczej niż utrwaliłoby je ego. W jakiejś części naszego ciała (rozpatrywanego jako pole energii) zawarte są quasi-wspomnienia innej jaźni. Tam właśnie kryją się mechanizmy blokujące dostęp do wielu doświadczeń, których pragniemy, lecz które wydają się dla nas nieosiągalne. Przykładem mogą być dawne obietnice.

      Obietnica Carlosa
      Działanie takiej obietnicy jasno ukazuje epizod opisany w A Separate Reality, kiedy don Juan zmusza Castanedę, aby przypomniał sobie obietnicę, dawno zapomnianą przez zwykłą pamięć, lecz mimo to dalej wywierającą wpływ na jego życie. Miało to związek z chłopczykiem o "nosie jak guzik" (II-147).

      W dzieciństwie Carlos toczył ciężkie boje z innymi. chłopakami, stanowiące odpowiedź na okrucieństwo i szyderstwo, jakimi często zaprawione są stosunki między dziećmi. Wynikiem tych bojów jest podział na silnych i słabych. Kosztem ciężkich zmagań Carlos zapewnił sobie pozycję wśród silnych, którzy tyranizowali pozostałe dzieci. Szczególnie upatrzył sobie pierwszoklasistę Joaquina, któremu często dokuczał. Mimo to mały Joaquin darzył Carlosa podziwem i nie odstępował go na krok. Raz Carlos posunął się za daleko: nieumyślnie spuścił ciężką tablicę na swego małego wielbiciela, łamiąc mu przy tym rękę. Widok Joaąuina leżącego na podłodze i zalanego łzami, wystraszonego i nie rozumiejącego, za co go to spotkało, do tego stopnia wstrząsnął Carlosem, że ten obiecał sobie, że jeśli Joaąuin wyzdrowieje, on nigdy już nie będzie nad nikogo się wywyższał. Carlos bezwiednie nosił w sobie brzemię tego przyrzeczenia, dopóki don Juan siłą nie wyciągnął z niego tego wydarzenia na jaw.

      Wszyscy kryjemy w sobie podobne "obietnice". Ich odkrycie i poznanie daje nam możliwość osądzenia, czy nadal są dla nas ważne czy też czas wreszcie od nich się uwolnić.

      Najlepszym środkiem wiodącym do tego celu, ujawnienia quasi-wspomnień innej jaźni, jest rekapitułacja. Stwarza nam szansę dowiedzenia się, kim naprawdę jesteśmy.

      Zatykanie czarnych dziur
      Najważniejszym skutkiem rekapitulacji jest wzrost energii. W rozlicznych interakcjach z innymi ludźmi przeżywamy bolesne chwile, podczas których tracimy cząstki naszej świetlistości. Zwłaszcza burzliwe spięcia emocjonalne przynoszą duże straty energii, gdyż pozbywamy się wówczas całych płatów naszej świetlistości. Po takim starciu nigdy nie dochodzimy w pełni do siebie, odczuwamy brak, choć nie umiemy określić czego. W kategoriach don Juana, można by to ująć tak: w naszej świetlistości powstają "dziury", przez które nieustannie ucieka i rozprasza się energia, co osłabia naszą równowagę i moc. To, że te energetyczne wycieki mają charakter stały, można zaobserwować na przykładzie życia przeciętnego człowieka; istnieje skłonność do powtarzania osłabiających zachowań, które wzięły swój początek z jakiegoś bolesnego spięcia emocjonalnego, to znaczy z powstania jednej z opisanych wyżej "dziur".

      Można zobrazować to na przykładzie rozłąki kochanków. Porzucony partner czuje się tak, jakby rozstał się z cząstką siebie. Może to się objawić w postaci fizycznych sensacji w okolicach pępka. To nie przenośnia. W społeczeństwie Zachodu silnie zaborczy charakter miłości może wytworzyć tak silną więź między świetlistymi włóknami kochanków, że rozdzielenie prowadzi do okaleczenia przynajmniej jednego z partnerów i taka osoba na zawsze chyba pozostanie w swoim odczuciu "niepełna".

      Rekapitulacja umożliwia odzyskanie traconej energii, dostarczając nam środków na zatkanie luk w naszej świetlistości.

      Jednakże tak jak my zostawiamy za sobą strzępy energii, sczepione z chwilami, miejscami, sytuacjami i osobami z naszej przeszłości, tak i inni ludzie zostawiają w nas cząstkę siebie. Odcisnęli na nas swe piętno, w wyniku czego mogą zaburzać nasz czas i przestrzeń, bez względu na to, czy są obecni czy nie, żywi czy martwi. Z tego powodu często nie jestem sobą. Staję się kim innym – moim ojcem, matką, wychowawczynią z przedszkola, przyjacielem sprzed lat, dawną ukochaną. Tak jak tracę cząstki swej istoty na rzecz innych osób, noszę też w sobie obce cząstki, co nie pozwala mi cieszyć się pełnią życia. Don Juan uczy, że te "obce" włókna również stanowią podstawę naszego poczucia ważności (VI-289). Odłączanie tych nieświadomie przyswojonych obcych cząstek staje się łatwe dzięki rekapitulacji.

      Techniki
      Ponieważ ma zastosowanie do wszystkiego, co robimy, sztukę podchodzenia można uprawiać na niezliczone sposoby. Ja jednak ograniczę się tutaj do kilku podstawowych ćwiczeń. Pierwsze trzy odnoszą się do rekapitulacji, następne sześć do innych form podchodzenia.

      Istnieje wiele sposobów rekapitulacji – przez pogrzebanie w Ziemi, z pomocą drzew, w grupie, z drugą osobą, przez masaż czy poruszanie się w grupie. W zespołach, w których pracowałem, posługiwaliśmy się różnymi technikami.

      Podstawową technikę rekapitulacji przedstawił Cas-taneda w The Eagle's Gifł – polega ona na zamknięciu się wewnątrz skrzyni. Moim zdaniem to najskuteczniejsza metoda na osiągnięcie rekapitulacji ogólnej.


      Chciałbym wpierw podkreślić różnicę między ćwiczeniami rekapitulacji a właściwą rekapitulacja. Ćwiczenia mogą doprowadzić do wyzwolenia wspomnień drugiej jaźni, ale same w sobie nie stanowią rekapitulacji. Prawdziwa rekapitulacja powstaje samorzutnie z inicjatywy samego ciała. Rządzi nią swoista dynamika, będąca pochodną sposobu istnienia ciała jako pola energii. Są sytuacje, ostre kryzysy czy fizyczne urazy, kiedy osoby doświadczają spontanicznej rekapitulacji, nie zdając sobie z tego sprawy. Poniżej zarysowana jest szczegółowa procedura, która pobudza pamięć ciała i w ten sposób przynosi ogólną rekapitulację życia.

      Rekapitulacja w skrzyni
      Potrzebne są do niej trzy rzeczy:


      - Zestawienie wydarzeń do rekapitulacji.
      - Specjalne techniki oddechowe.
      - Skrzynia do rekapitulacji.

      Każdy element stanowi odrębną technikę samą w sobie; jednak maksymalny efekt osiąga się wtedy, gdy zostaną użyte wszystkie naraz.

      Postępowanie w ogólnych zarysach wygląda następująco:


      1. Sporządź listę wszystkich wydarzeń ze swojego życia, zaczynając od chwili obecnej i kończąc na najbardziej odległej – swoich narodzin.

      2. Wejdź do skrzyni i, za pomocą specjalnej techniki oddychania, dokonaj rekapitulacji po kolei każdego wydarzenia, posuwając się wstecz od teraźniejszości do | przeszłości.

      Na pierwszy rzut wydaje się to proste. Jednak w praktyce, każdy krok chrakteryzuje wysoki stopień złożono-. ści, jak zresztą sami wkrótce zobaczymy. Każdy z nich najpierw z osobna szczegółowo omówię, a potem wyjaśnię, jak są ze sobą wzajemnie powiązane.


iconka

      9. Lista wydarzeń
      Technika ta polega na spisaniu wydarzeń, które chcemy poddać rekapitulacji. Lista teoretycznie powinna zawierać wszelkie zdarzenia z naszego życia, od momentu jej spisywania począwszy a na narodzinach (albo doświadczeniach prenatalnych) skończywszy. Rzecz jasna, wykaz taki obejmowałby praktycznie niezmierzoną liczbę wydarzeń – przeszłość nasza rozrosłaby się tak, że nic z nią nie dałoby się zrobić. W praktyce więc zaczynamy od wydarzeń najważniejszych i tych, które same nam się nasuwają.

      Don Carlos sugeruje, aby podzielić nasze życie na obszary. W oparciu o informacje zawarte w jego pracach, osobiste uwagi Castanedy oraz, przede wszystkim, praktyczne doświadczenie, mogę tę niezwykle prostą technikę zawrzeć w czterech punktach:


      1. Wybierz trzy obszary ze swojego życia, które chcesz poddać rekapitulacji.

      2. Podziel każdy obszar na elementy składowe.

      3. Podziel każdy element na etapy.

      4. Podziel każdy etap na konkretne zdarzenia.

      Obszary. Wybierz dziedziny obejmujące rzeczy czy czynności, które miały i mają znaczący udział w twoim życiu. Typowymi obszarami mogą być: "Domy, w których mieszkałem", "Związki miłosne", "Rodzina", "Przyjaciele", "Praca", "Szkoły". Ważne jest, aby dany obszar rozbić na elementy składowe. Hasło "Domy" będzie mało przydatne, jeśli mieszkałeś w jednym domu przez całe życie, podobnie "miłość", jeśli nigdy nie miałeś kochanki.

      Dziedziny te stanowią swego rodzaju przekrój czasowy, co pozwoli ci nanieść na papier całą twą dotychczasową egzystencję bez wdawania się w szczegóły. Można obyć się bez wydarzeń, które nie wydają się nam szczególnie związane z daną dziedziną.

      Elementy w ramach obszaru. Są to poszczególne jednostki składające się na dany obszar od chwili obecnej do najodleglejszej przeszłości. Jeśli wybrałem "Domy", na pierwszym miejscu na liście znajdzie się dom, w którym mieszkam teraz, następnie poprzednie miejsce zamieszkania, i tak dalej, aż do mojego pierwszego domu.

      DOMY
      1. Vallarta 49, D. F. (gdzie obecnie mieszkam)


      2. Dom w Azulejos, Veracruz (gdzie mieszkałem, zanim przeprowadziłem się do domu nr 1)[/size]

      3. Dom babci (poprzedzający dom nr 2)[/size]

      4. Dom taki i taki (gdzie mieszkałem, zanim przeprowadziłem się do domu nr 3)[/size]

      5. I tak dalej, aż dojdę do domu, w którym mieszkałem tuż po urodzeniu)

      Jeśli wybrana dziedzina dotyczy osób, na przykład kochanków czy członków rodziny, trzeba wymienić ich imiona i nazwiska w odwróconym porządku czasowym, jak w powyższym przykładzie.

      Etapy w ramach elementu składowego. Ta część może wydać się najbardziej skomplikowana, ale w istocie taka nie jest. Podziel na etapy każdy z elementów, zaczynając od pierwszego na liście, i przyjmij taki sam odwrócony porządek czasowy. Najlepiej jest nazwać każdy etap od wydarzenia, które w jakiś sposób wyznaczyło początek danego etapu. Pokażę to na własnym przykładzie:
[/size]

       1.1. Lista do rekapitulacji (etap obecny)

      1.2. Książki Castanedy (od zeszłego roku do teraz)

      1.3. VALLARTA 49 Remont domu

      1.4. Choroba dziadka


      1.5. Wprowadzenie się do domu Vallarta 49

      Nazwy nadane poszczególnym etapom służą tylko jako punkty odniesienia, ułatwiające orientację w obrębie danego elementu. Przedział czasowy może być tutaj różny. Liczba elementów zależeć będzie od ilości czasu przypadającego na element, jednak nie powinna być mniejsza niż trzy. Od pięciu do dziesięciu etapów zazwyczaj wystarcza.

      Jeśli nazwanie etapów sprawia problem, można rzecz uprościć używając liczebników porządkowych, tyle że w odwrotnej kolejności, od najwyższego do najniższego dla etapu, który zapoczątkował cały element.

      Zdarzenia w ramach etapu. Na tej liście powinny znaleźć się wydarzenia, które tworzą dany etap, w kolejności od najbliższego w czasie do najbardziej odległego. Nie próbuj ich opisywać, daj im tylko nazwę. Nie staraj się analizować, po prostu je odnotuj. Pozostając przy moim przykładzie:


       1.1.    Lista do rekapitulacji

      1.1.1. Sporządzam listę

      1.1.2. Lunch z przyjacielem

      1.1.3. Pogawędka z sąsiadem

      1.1.4. Weekend w Cuernavaca

      1.1.5. Naprawa samochodu

      1.1.6. Czytanie o rekapitulacji


      Liczba zdarzeń na poszczególnych etapach może być różna. Dobrze przygotowana lista może obejmować od 300 do 2000 pozycji, a nawet więcej.

      Po ukończeniu twój wykaz powinien tworzyć ogromny synoptyczny prostokąt składający się z czterech kolumn: w pierwszej, nazwa obszaru; w drugiej, elementy składowe obszaru; w trzeciej, etapy elementów; w czwartej, zdarzenia na poszczególnych etapach. Organizacja materiału może być dowolna (listy, ponumerowane wstążki, itd.), niemniej, synoptyczne zestawienie ułatwia dokonywanie ogólnych obserwacji, co może okazać się wielce pouczające.

      Ważne jest, aby skończyć jedną kolumnę przed zabraniem się za następną; to znaczy, należy poruszać się po zestawieniu w kierunku pionowym, z góry na dół, a nie w poprzek. Umożliwia to powracanie do tych samych spraw w coraz bardziej szczegółowym ujęciu. Dzięki temu zyskuje się coraz dokładniejszy obraz ukierunkowania swojego życia i nie błądzi w ślepych uliczkach wydarzeń, które szczególnie się wybijają albo są najtrudniejsze do uchwycenia. Trzeba zrozumieć, że choć pierwsze kolumny pozwalają nam ogarnąć nasze życie z innej perspektywy, to dopiero wypełnienie czwartej pozwala nam maksymalnie zużytkować listę.

      Trzeba podkreślić, że sporządzanie tego wykazu to wyrabianie sprawności w podchodzeniu i opiera się nie na analizie, lecz na bezpośrednim oglądzie. Fakty należy po prostu rejestrować, bez wdawania się w spekulacje czy refleksje. Nie wolno też pomijać wydarzeń dla nas bolesnych czy wstydliwych, które z reguły wymagają gruntownej rekapitulacji.

      Uwaga, jaką poświęciłeś przygotowaniu listy oraz długość trwania całego procesu, zaowocują odpowiednio lepszymi wynikami. Na ogół zabiera to od dwóch do dwunastu tygodni, przy dużej częstotliwości pracy. Ukończenie jednego obszaru zazwyczaj wystarcza, aby przejść do korzystania ze skrzyni do rekapitulacji. Listę składającą się z trzech dobrze wybranych i wypełnionych obszarów można właściwie uznać za kompletną.


      Choć sporządzanie listy jest tylko jednym z etapów, może ono również funkcjonować samo w sobie jako szczątkowa forma rekapitulacji ogólnej. W ciągu lat pracy w zespole zauważyłem, że dobrze przygotowana lista wywiera zauważalny wpływ na świadomość i energię ludzi nawet bez pełnej rekapitulacji we wnętrzu skrzyni. Sama praca nad listą może pobudzić pamięć ciała. Kiedy zaś lista zostanie ukończona, będzie ci służyć za "mapę" twojej egzystancji, dzięki której dostrzeżesz występujące w niej nawroty, ciągi i okresy, i dowiesz się wiele na temat strukturalnych osi wyznaczających bieg twojego życia.

iconka



10. Oddychanie
Oddychanie to magiczny składnik procesu rekapitulacji, za pomocą którego można kierować naprawami, jakie ciało będzie musiało przeprowadzić w swej energetycznej strukturze. Istnieją trzy rodzaje oddychania:

      - Wdech
      - Wydech
      - Pełny oddech

Opis pierwszych dwóch zamieszczony jest w The Eagle's Gift. Nie jest on jednak na tyle dokładny, aby mieć praktyczną wartość dla osób pragnących wypróbować tę technikę samemu. Oddychanie wykonuje się następująco:

Wdech stanowi podstawową formę oddechu w ćwiczeniu na rekapitulację – oddech numer jeden. Jak sama nazwa wskazuje, polega on zasadniczo na wdychaniu, które ma funkcję przyciągania, łączenia. Ma dwa określone zastosowania: kiedy rozpoczynamy kolejne sesje rekapitualcji wewnątrz skrzyni oraz gdy w trakcie sesji natrafiamy na doświadczenie, które przypłaciliśmy utrata, energii, które zostawiło w nas jakiś "brak".

Działanie tej formy oddechu pomaga ćwiczącemu Przejść od zwykłego wspominania do rekapitulacji własnej, jak również odzyskać porzucone świetliste włókna. Aby to stało się możliwe, ciało i umysł muszą być zrelaksowane. Kręgosłup winien być wyprostowany, oczy zamknięte. Spojrzenie skieruj przed siebie i opróżnij płuca. Wstrzymując oddech, obróć głowę maksymalnie w prawo. Od tego miejsca wykonaj powoli obrót głową o 180 stopni w lewo, przez cały czas biorąc głęboki oddech, aż płuca wypełnią się powietrzem. Ruch głowy i oddech powinny być ze sobą zsynchronizowane i powolne. Zaczynając od lewego ramienia, zwróć twarz na wprost i dopiero wtedy wolno wypuść powietrze; w ten sposób powracasz do punktu wyjścia. Między poszczególnymi ruchami rób króciutką przerwę.

Ćwiczenie to można wykonywać bez ograniczeń, choć na ogół wystarczy kilka minut.

Wydech to czynność odwrotna, nazywana jest oddechem numer dwa. Polega ona zasadniczo na wydychaniu, którego funkcją jest oddzielanie i odłączanie. Ma zastosowanie podczas rekapitulacji, kiedy napotykamy doświadczenie, w którym cząstki innych osób sczepiły się z naszą świetlistością, albo "obietnicę", od której chcemy się uwolnić.

Oddech numer dwa usuwa z ciała obce włókna oraz "przyrzeczenia", których nie trzeba już honorować. Przebiega w takiej samej pozycji i w warunkach określonych przy numerze pierwszym, tyle że na odwrót. Z twarzą zwróconą przed siebie, powoli wdychaj powietrze. Wstrzymując oddech, obróć głowę maksymalnie w lewo. Stamtąd dokonaj obrotu głową o 180 stopni w prawo, wydychając całe powietrze. Opróżniwszy płuca, ponownie zwróć twarz przed siebie; w ten sposób wracasz do punktu wyjścia. Ciało samo da ci znać, kiedy przerwać. Należy zachować taką samą powolność ruchu, synchronizację i pauzy jak przy numerze pierwszym. Pełny oddech stosujemy, kiedy pragniemy wyjaśnić jakąś scenę z przeszłości, odzyskać trzeźwość albo po prostu lepiej się skoncentrować. Jako że ta forma wchodzi w skład innych ćwiczeń, nie tylko na rekapitulację, dokładny jej opis znajduje się w rozdziale 6 w ćwiczeniu 46, na wyciszenie wewnętrznego dialogu.

iconka




      11. Skrzynka do rekapitulacji
      Sporządzenie skrzyni. Skrzynia niezwykle wspomaga proces rekapitulacji. Jest zarówno narzędziem jak i symbolem. Jako narzędzie pobudza pamięć ciała, jako symbol przedstawia organiczenia osobistej przeszłości, która nas więzi – ograniczenia ego.

      Jest to skrzynia z drewna, którą wykonać trzeba w stanie całkowitego skupienia. Ma kształt sześcianu, którego jedna ściana umocowana na zawiasach służy jako drzwi. Nie musi to być idealny sześcian, ale powinien być tak skonstruowany, aby po wejściu wolna przestrzeń wokół ciała nie przekraczała pięciu centymetrów. Kształt powinien być dopasowany do pozycji osoby siedzącej prosto, z nogami skrzyżowanymi lub podciągniętymi pod brodę. Należy zapewnić odpowiednią wentylację, a przy tym ograniczyć dopływ światła do wnętrza do minimum.

      Najlepszym surowcem jest drewno z racji dobroczynnego działania na ludzi drzew i otrzymywanych z nich wyrobów.

      Można zbudować też skrzynię z wiekiem u góry; w tym przypadku ćwiczący będzie musiał leżeć na wznak. Ponieważ w sposób naturalny kojarzy się to ze śmiercią, rekapitulacja w takich warunkach będzie znacznie ułatwiona. Gdyby zdarzyło nam się zasypiać, należy w środku umieścić kamień, a powstała w ten sposób niewygoda uniemożliwi nam sen. Nie jest wskazane malowanie czy ozdabianie wzorami skrzyni, ani też wykonanie jej w jakimkolwiek innym kształcie. Piramidy, na przykład, oprócz tego, że budzą rozmaite metafizyczne skojarzenia, wywołują odmienny skutek, który może być niekorzystny. Ograniczyć do minimum trzeba wszelkie metalowe elementy, zawiasy, gwoździe itd. Kleju używamy wyłącznie organicznego. Podobnie jak w przypadku listy, im więcej czasu i uwagi poświęcimy przygotowaniu skrzynki, tym skuteczniejszym narzędziem się okaże.

      Wewnątrz skrzyni. Kiedy lista jest gotowa (przynajmniej jeden obszar z wypełnionymi czterema kolumnami), trzy techniki oddychania opanowane i skrzynia zbudowana, można przystąpić do dzieła. Przed wejściem do skrzyni musisz zapamiętać najświeższe wydarzenia z listy, aby móc je przywołać w środku.

      Wewnątrz skrzyni obchodzić cię będzie tylko czwarta kolumna z listy: wydarzenia. Liczba wydarzeń wybranych do rekapitulacji na jeden raz nie powinna być zbyt duża. Teoretycznie powinno się dokonać rekapitulacji po kolei każdego wydarzenia z listy, od najbliższego w czasie do najbardziej odległego. Mówię teoretycznie, ponieważ w praktyce podczas rekapitulacji ciało obiera swój własny kurs, który często odbiega od porządku przyjętego na liście. Czasem pojawiają się zdarzenia nie ujęte w wykazie, inne z kolei, które wydawały się bardzo ważne, tracą na znaczeniu.

      Kiedy znajdziesz się w środku, na kilka minut oddaj się ćwiczeniu oddechu numer jeden. Każdy sam musi ustalić, ile czasu na to mu potrzeba. Zdarzenia zaczną nasuwać się same, można jednak to przyspieszyć świadomie starając się przypomnieć. Nic nie zaszkodzi użycie na początku zwykłej pamięci. Wysiłek, jaki włożyłeś w przygotowanie listy, ćwiczenia oddechowe oraz skrzynia, pomogą ci przejść ze zwykłej pamięci do rekapitulacji. Można też spróbować mniej oczywistych sposobów na przypomnienie. Na przykład, skup swą uwagę na jakichś pobocznych aspektach zdarzenia zamiast na jego przewodnim temacie. Jeśli wspomnienie dotyczy dyskusji, jak wyglądało otoczenie, w którym się toczyła? W jakim pomieszczeniu? Jakiego koloru były ściany? Zamiast słów, jakie wówczas padły, spróbuj przypomnieć sobie uczucia, jakich doznałeś. Wrażenia cielesne są bardzo przydatne: Co czułem w kolanach? Co czuły moje stopy? Jak reagował żołądek? Jakie zapachy do mnie dolatywały? Po wprawieniu procesu w ruch, skorzystaj z ćwiczeń oddechowych w zależności od sytuacji: numer jeden do odzyskania energii, numer dwa do oddzielenia obcych cząstek i uwolnienia się od przebrzmiałych obietnic i decyzji, i numer trzy do nabrania jasności i trzeźwości.

      Po ukończeniu rekapitulacji wszystkich wydarzeń z listy, musisz pozbyć się skrzyni w swoistym obrządku, który upamiętni chwilę twojego wyzwolenia się z okowów osobistej przeszłości. Szczegóły rytuału są kwestią wyłącznie własnego uznania. Skrzynię należy zakopać albo spalić.

      Łączny czas potrzebny do całkowitej rekapitulacji zależy od wielu czynników – stylu życia, natężenia pracy, długości i częstotliwości sesji itd. Trzeba jednak uwzględnić to, że podczas rekapitulacji czas płynie inaczej niż w powszednim życiu. Zważywszy że umierającej osobie zabiera to kilka chwil, możesz założyć, że i w twoim Przypadku nie będzie to ciągnąć się latami.

      Pora najbardziej sprzyjająca rekapitulacji, to czas, kiedy inni śpią i nie przeszkadzają nam zewnętrzne Wpływy. Najdogodniejsze otoczenie znajdziemy na obszarach słabo zaludnionych albo, jeszcze lepiej, w lesie pod gołym niebem. Skrzynia powinna spoczywać w jednym miejscu przez cały czas trwania ćwiczenia; nada to doświadczeniu charakteru rytualnego. Niemniej, idealne warunki nie są konieczne; ważne jest, aby to zrobić, nieważne gdzie.

      Niektórzy poświęcają na rekapitulację jedną, dwie godziny, raz czy dwa razy w tygodniu, inni całe weekendy. Rekapitualcja całej listy może trwać kilka miesięcy. Uczestnicy prowadzonych przeze mnie warsztatów pracowali przez dwadzieścia jeden dni, spędzając na rekapitulacji każdą noc. Po ćwiczeniach wstępnych o siódmej trzydzieści wieczorem, wchodzą do skrzyni mniej więcej godzinę później i przebywają w niej do piątej trzydzieści rano, kiedy wszyscy rozchodzą się do swych codziennych zajęć. Odbywa się to przeważnie w zalesionej okolicy w pobliżu miasta. Wbrew oczekiwaniom, nikt nie jest zmęczony czy osłabiony po tak spędzonej nocy. Skutek jest wręcz przeciwny – wigor, jasność i trzeźwość umysłu. Rezultatem jest głębsze spojrzenie na codzienną rzeczywistość.

      Nie przejmuj się jednak, jeśli zdarzy ci się zasnąć w skrzyni. W żadnym wypadku nie będzie to zwykły sen. Stan, w jaki się wprawisz, wykracza poza prostą dychotomię jawy i snu. Marzenia senne i rekapitulacja mieszają się w rzeczywistości rozciągającej się daleko poza granice skrzyni. W skrzyni mogą wystąpić też różne dziwne efekty – hałasy, głosy czy obrazy, albo możesz przenieść się do innej rzeczywistości, w pełni świadomy.! To zjawiska normalne. Cokolwiek się stanie, możesz być j pewien, że wrócisz do stanu wyjścia. Pod żadnym pozorem nikt nie powinien wchodzić do twojej skrzyni, ponieważ przenikają ją twoje wibracje, które mogą u intruz wywołać strach albo nawet chorobę. Podczas rekapitulacji daj upust swoim uczuciom. Jeśli przebywasz w miejscu, gdzie nie możesz płakać, krzyczeć czy śmiać się do woli, poszukaj bardziej odludnego zakątka.

      Nie powinieneś również zwracać zbytniej uwagi swoją skrzynią czy ćwiczeniem, zwłaszcza osób, którym obca jest idea twojego postępowania. Jeśli ktoś cię zapyta, odpowiedz, że to twoja "skrzynka do medytacji" czy coś w tym rodzaju. Wszelkie przejawy zainteresowania osób postronnych mogą ci przeszkodzić w pracy.

      To tyle, jeśli chodzi o rekapitulację.

iconka



      Mały tyran
      Technika ta, łącząca pragmatyzm i humor, należy do najbardziej wyrafinowanych form sztuki podchodzenia. Ma ona zastosowanie wtedy, gdy wbrew naszej woli znajdujemy się we władzy wrogich nam czynników czy ludzi, zwłaszcza gdy zostaje zranione nasze ego. Chodzi tu o zniewagę, upokorzenie czy znęcanie się.

      Przedstawiona przez Castanedę technika małego tyrana to szczyt sztuki podchodzenia. Wymyślona została w czasach podboju Meksyku przez Hiszpanów, kiedy czarownicy i mędrcy cierpieli straszny ucisk pod jarzmem najeźdźców. Większość z nich zginęła; ci, co przeżyli, obrócili panującą sytuację na swoją korzyść. Stąd narodziła się sztuka podchodzenia, dzięki której mogli wychodzić zwycięsko nawet z największych opałów. Do rozwoju tej sztuki przyczyniły się prześladowania, przemoc, brutalne traktowanie. Nauczyło to ich skrycie się Poruszać i panować nad sytuacją tak, że ostatecznie triumfowali nad przeciwnikiem. Swe stosunki z małymi tyranami uczynili elementem strategii. Ale najważniejsze okazało się odkrycie w strategicznym postępowaniu z małymi tyranami niezwykle skutecznego lekarstwa na poczucie własnej ważności. Ponieważ pochłania ono najwięcej energii, jego zwalczenie stanowi jedno z naczelnych zadań wojownika pragnącego zużyć tę energię na wyprawę w nieznane.

      Don Juan podaje bardzo prostą definicję małego tyrana w The Fire From Within: "Mały tyran to oprawca, ktoś, kto decyduje o życiu lub śmierci wojownika, albo po prostu nieznośnie uprzykrza mu życie..." (VII-31). W epoce kolonialnej dokonano klasyfikacji małych tyranów według siły ich oddziaływania. Wysoko nad poziomem śmiertelników umieszczono niestrudzoną siłę podtrzymującą istnienie wszystkiego, co jest, pierwotną energię wszechświata, którą nazwano "Tyranem". Przy niej nawet najwięksi despoci i okrutnicy wydawali się zaledwie małymi tyranami; ci znaleźli się na samej górze zestawienia.


  • Mały tyran – ma władzę nad swymi ofiarami, których życiem rozporządza według własnego  upodobania.
  • Drobny mały tyran – znęca się i rani, nie pozbawiając swych ofiar życia.[/size][/color]
  • Mały tyran – płotka – drażni i irytuje bez żadnego celu.
  • Naturalnie, w czasach hiszpańskiego najazdu wszędzie roiło się od małych tyranów. Jednak później wojownicy mieli do czynienia już tylko z drobnymi tyranami, których podzielili na cztery kategorie:
  • Tych, którzy stosują gwałt i przemoc.
  • Tych, którzy wytwarzają atmosferę zagrożenia i strachu.
  • Tych, którzy przytłaczają smutkiem i ponuractwem.
  • Tych, którzy dręczą doprowadzając ludzi do wściekłości.
                         
      Jak jest to opisane w The Fire From Within, w stosunkach z małymi tyranami wojownicy opierają się na pierwszych czterech elementach strategii wojownika, którym teraz się przyjrzymy

iconka



        12. Strategia wojownika
       Składa się łącznie z sześciu elementów, które wzajemnie na siebie oddziałują. Początkowych pięć wchodzi w zakres osobistego świata wojownika i stanowi jego atrybuty (VII-31). Szósty pochodzi ze świata zewnętrznego. Z wyjątkiem czynnika piątego, woli, wszystkie należą do sfery znanego.


  • Kontrola – potrzebna do odpowiedniego nastawienia ducha, kiedy tłamsi cię mały tyran.
  • Dyscyplina – pomaga zbierać informacje, kiedy spadają na ciebie razy.
  • Wytrwałość – pozwala czekać cierpliwie, ze spokojem i pogodą ducha; proste wstrzymanie należnej zapłaty.
  • Czas – odpowiednia pora na wprowadzenie w czyn wszystkiego, co zrodziła kontrola, dyscyplina i wytrwałość.
  • Wola – jedyny czynnik należący do dziedziny nieznanego.
  • Mały tyran – oprawca, który nieznośnie uprzykrza życie. Wojownicy posługują się nim do zwalczania poczucia własnej ważności i nauki doskonałości.
     
      Stosowanie tej techniki wymaga pewnego doświadczenia praktycznego i poziomu świadomości, których raczej próżno by szukać u nowicjuszy. Należy zachować Przytomność umysłu, aby trzymać się strategii w sytuacjach, kiedy zwyczajni ludzie dają się ponieść emocjom i nie są zdolni spojrzeć na sprawę z innej perspektywy.

iconka



      Komentarz
      Każde doświadczenie z małym tyranem, nawet najdrobniejszym, przynosi zwykłym ludziom szkodę i jest odbierane jako osobista zniewaga. Jednak naprawdę wykańcza nas nie jakaś wyrządzona nam rzeczywista krzywda, lecz obraza i poczucie upokorzenia, które wynikają stąd, że bierzemy siebie zbyt serio. Przyglądając się małym tyranom w naszym życiu, powinniśmy zadać sobie pytanie, jaką w istocie powodują szkodę. Trzeźwa obserwacja unaoczni nam, że prawdziwy wróg kryje się w nas samych. To poczucie własnej ważności kłuje nas do żywego, gdy znajdziemy się w sytuacji przykrej dla ego. Wojownik może odnieść fizyczne obrażenia, ale w żadnej mierze nie będzie się czuł obrażony postępkami małego tyrana. Może powalić go cios, ale upokorzenia nie dozna. To właśnie ta nadwyżka energii nie roztrwonionej na poczucie naszej ważności stanowi o przewadze wojownika nad małym tyranem, którego słaby punkt stanowi to, że traktuje samego siebie ze śmiertelną powagą. Z pomocą tej dodatkowej energii wojownik trzyma się strategii, zachowuje kontrolę i zdolność obserwacji, następnie zakłada pułapki i czeka. W końcu triumfuje, gdyż udało mu się poskromić własnego ducha.

      Postawa czujności, obracanie każdej sytuacji w wyzwanie i strategiczne postępowanie, wszystko to przydaje się nie tylko w konfrontacji z małym tyranem, ale w każdych okolicznościach, w których narażeni jesteśmy na atak, upokorzenie czy zniewagę. Ile nowych możliwości otwiera się przed nami, jeśli nie będziemy kierować się poczuciem własnej ważności? Odpowiedź można poznać tylko w działaniu.

       Osoba, która nie zadręcza się w myślach tym, że jej ego doznało uszczerbku, lepiej uchroni się przed jakąkolwiek krzywdą. Weźmy człowieka, którego goni lew; biedak musi uciekać ile sił w nogach. Jeśli zmarnuje czas na złość pod adresem lwa czy będzie czuł się obrażony "zniewagą" doznaną od zwierzęcia, przepadnie. Podobnie w obcowaniu z ludźmi, zapatrzenie w siebie odbiera nam zdolność podejmowania działania w najbardziej odpowiedniej chwili, w związku z czym wynik zawsze jest łatwy do przewidzenia.

      Na koniec słowo przestrogi: Trzeba bezwzględnie pamiętać, że mały tyran to nasz wróg. Podkreślam to, gdyż często spotykam się ze stwierdzeniem: "Och, co za pech! Ja już mam takiego małego tyrana w domu... to moja żona (mój mąż)". Nie należy pochopnie wypowiadać takich sądów, gdyż taka sytuacja zamiast konfrontacji wymagałaby uczciwości i współczucia, nawet w ramach strategii. Nie wolno zapominać, że mały tyran to ktoś, kto posiada nad nami władzę, to zewnętrzny czynnik, na który normalnie nie mamy wpływu. Nie możemy nazwać kogoś "małym tyranem" tylko dlatego, że go nie lubimy.

13. Stwarzanie pozorów
Pozorowanie to kolejna technika podchodzenia, równie zabawna co niszcząca w swej sile. Wiąże się z jak najbardziej autentyczną artystyczną kreacją. Łączy sztukę aktorską i sztukę przebierania się. W ćwiczeniu tym, polegającym na przebraniu się i udawaniu osoby całkiem odmiennej od naszego codziennego "ja", chodzi przede wszystkim o to, aby przekonać nie tylko widzów, ale również siebie samego, do tego stopnia, że moc twego przekonania udziela się nieświadomej widowni. Pociąga to za sobą modyfikację percepcji, przesunięcie punktu zbornego.

Doprowadzone do swej najskrajniejszej postaci, czyste aktorstwo staje się sztuką czarodziejską sztuką transformacji. Czego doznaje czarownik, który przeobraża się we wronę i odlatuje? W zasadzie ma on wrażenie, że leci, czuje się wroną i na jej sposób postrzega i doświadcza świat. Jego sekret polega na tym, że potrafi dopasować swą percepcję do oglądu świata przez wronę, zmieniając pozycję swego punktu zbornego. Pozwala mu to osiągnąć znajomość magii, a także głębokie przeświadczenie i lata pracy. Powstaje jednak pytanie, które dawno temu Castaneda zadał don Juanowi: Co ujrzy widz? Osoba postronna zobaczy zapewne śpiącego i dojdzie do wniosku, że jest on pijany albo odurzony. Ale widz znajdujący się stanie wyostrzonej świadomości albo przyglądający się czarownikowi o niezwykłej mocy – takiemu, który potrafi wymusić przesunięcie się punktu zbornego widza – dostrzeże cud: osobę przemienioną w ptaka, odlatującą w siną dal. Castaneda pyta, czy to, co czuł, było prawdziwe. Na co don Juan odpowiada: "Jedyną prawdą jest to, co czułeś... rzeczywistość to czucie."

Coś zbliżonego, lecz w mniejszym stopniu, zachodzi w przypadku gry aktorskiej. Chyba że aktor jest zarazem człowiekiem wiedzy, którego szczególną sztuką jest aktorstwo, jak Julian z The Power of Silence. Wówczas ma miejsce dokładnie to samo.

Świadkiem tej magii jest każdy, kto oglądał przed-stawienie teatralne. Znika zwykła rzeczywistość; nie ma już sceny, aktorów, publiczności. Czar aktorów sprawił, że wniknęliśmy w inną rzeczywistość. Pozostawili oni za sobą nie tylko codzienny świat, ale również swe dotychczasowe ego, przeobrażając się w całkiem nowe postaci, które teraz stały się rzeczywiste.

W wielu prowadzonych przez siebie warsztatach stosowałem teatr w najróżniejszych okolicznościach, od teatru ulicznego po teatr utajniony, taki, w którym widzowie bez swej wiedzy uczestniczą na równi z aktorami, biorąc to, co się dzieje, za rzeczywistość. Zakres naszych działań obejmuje pantomimę, jak i wystawianie utworów wśród rdzennych społeczności, gdzie nikt nie mówi po hiszpańsku.

Odkryłem między innymi, że prawdziwe aktorstwo otwiera przejście do innej jaźni, do doświadczenia poza obrębem ego, co samo w sobie decyduje o jego przydatności. Kiedy udajesz kogoś innego, kiedy potrafisz tak ukształtować swą percepcję, aby była żywym wyrazem tej nowej osoby, ukazuje ci się w całej swej okazałości twoje poprzednie "ja", a także twoje dotychczasowe życie. Uświadamiasz sobie, że ego oraz świat, w którym jak ci się zdawało, jesteś uwięziony, to tylko złudzenie, po prostu jeszcze jedna postać w jeszcze jednej sztuce, tyle że aktorzy zapomnieli, że grają w przedstawieniu. To ważne, zwłaszcza jeśli odgrywana przez ciebie sztuka oddaje nudę lub cierpienie.

iconka



      14. Kilka dni z życia aktora
      To ćwiczenie w znacznym stopniu przyczynia się do zmniejszenia poczucia własnej ważności, wymazania życiorysu i spojrzenia na codzienne życie z innej perspektywy. Składa się z następujących etapów:

      1. Najpierw musisz wybrać albo stworzyć postać z wyraźnie zarysowanymi cechami – najlepiej jeśli stanowić będą całkowite przeciwieństwo twoich własnych.

      2. Poświęć trochę czasu na zgłębienie jej charakteru, aby poznać wszelkie niezbędne szczegóły. Musisz określić, jak mówi, ubiera się, porusza, co myśli, czuje i tak dalej.

      3. Następnie przygotuj swą postać do wejścia w świat. Zdobądź odpowiednie ubranie i zacznij po kryjomu ćwiczyć przejawy nowej osobowości – postawy, zainteresowania, słownictwo, ulubione zajęcia.

      4. Idź między ludzi przebrany za nową postać. Musisz zachować aktywność, wdawać się w rozmowy, odwiedzać miejsca publiczne, pracować – jak wymaga tego rola, którą grasz. Trzeba pewnej dyscypliny, aby nie popaść na powrót w dawne "ja". Chodzi o to, aby przekonać samego siebie do nowej roli, wczuć się w nią, myśleć jej kategoriami – uczynić postać prawdziwą.

      15. Przebrania
      Rzecz polega na tym, aby przebrać się tak, żeby nikt nas nie rozpoznał. Zależy to nie tylko od kostiumu, ale również od dobrej charakteryzacji. Postawa, ton głosu, wszystko to musi przystawać do przebrania. Powinno j być to zrobione tak, żeby zwieść nawet najbliższych.

      1. Postaraj się o kostium.

      2. Nałóż go i przećwicz charakteryzację.

      3. W przebraniu, przez co najmniej jeden dzień przyglądaj się przestrzeni, w jakiej rozgrywa się twoje codzienne życie.

      4. Przebrany za kogoś innego, wejdź w interakcję z ludźmi, którzy cię znają, nie wyjawiając swej tożsa-mości.

      To ćwiczenie pozwoli ci przyjrzeć się twemu światu, związkom, najbliższym osobom, z niezwykłej perspektywy. Oczywiście, przebranie musi działać i nadawać się do interakcji z osobami, dla których, rzecz jasna, będziesz obcym. Udaj domokrążcę oferującego książki religijne, mierniczego, żebraka albo strażaka – każdy z nich powinno się sprawdzić. Tak przebrany, udaj się do swojego domu, miejsca pracy, szkoły, tam wdaj się w rozmowę z członkami rodziny, przyjaciółmi, znajc mymi. Im dłuższa interakcja i im szerszy zakres twego życia będzie nią objęty, tym lepsze wyniki.

      Nie ma ograniczeń co do długości i częstotliwości wykonywania tego ćwiczenia, ale minimum to cały jeden dzień. Można również okresowo je zmieniać; można przebierać się inaczej na różne okazje albo pogłębić pierwotną postać. Trzeba w tym ćwiczeniu liczyć się z niespodziankami, które mogą nas zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie.

      16. W skórze płci przeciwnej
      Stanowi ona wariant poprzedniej techniki, który zasługuje na uwagę z racji swego szczególnego działania. W The Power of Silence don Juan powiada, że "tylko w kobiecym przebraniu może mężczyzna naprawdę opanować sztukę podchodzenia" (VII-88). Jest to też świetny sposób na wyszkolenie się w wymienionych wcześniej czterech nastrojach, w jakich odbywa się podchodzenie.

      Ćwiczenie to polega na przebraniu się za osobę płci przeciwnej, tak by nie budzić żadnych podejrzeń. Odgrywając kobietę, musisz być bezwzględny, przebiegły, cierpliwy i słodki, co kobiecie często przychodzi naturalnie. Ponieważ kobiecy wszechświat jest mężczyźnie zupełnie obcy, zaleca się pilne praktykowanie tego ćwiczenia, aby "nabrać pojęcia o tym, czym jest kobiecość"

      Podobnie, jako kobieta oddająca się temu ćwiczeniu, powinnaś przebrać się za mężczyznę i zachowywać się jak on. Wymaga to rozpoznania i naśladowania charakterystycznych rysów męskiego wszechświata takich jak: stałość umysłu, rywalizacja, dbanie o uznanie w oczach innych i tak dalej.

      Trzeba wspomnieć, że technika straci wiele ze swej skuteczności, jeśli zastosujemy ją w "mniej wymagającym otoczeniu", na przykład w gronie przyjaciół. Aby spełniło swe zadanie, ćwiczenie to musi odbyć się między obcymi ludźmi, którzy dzięki naszemu przebraniu będą Przekonani, że mają do czynienia z kobietą, jeśli podchodzący jest mężczyzną, lub odwrotnie. Technika ta niemal niezawodnie przynosi przesunięcie punktu zbornego.

      17. Obserwacja tonali
      Obraz tego ćwiczenia, jaki daje książka Tales of Power, niektórym czytelnikom może wydać się zbyt niesamowity. Jeśli nie umieją postrzegać ludzi jako "świetlistych kłębów", technika ta może być dla nich niedostępna. Istnieje jednak uproszczona wersja dla początkujących, całkiem dobrze się sprawdzająca.

      Na początek należy wybrać punkt, z którego można dyskretnie przyglądać się ludziom zajmującym się swymi codziennymi sprawami – stację metra, park, ulicę, gdziekolwiek gromadzą się ludzie. Jako nowicjusz powinieneś się odprężyć i po prostu obserwować, powstrzymując się od sądów i rozważań na temat tego, jak kto się zachowuje i wygląda. Wyciszenie wewnętrznego dialogu nie jest niezbędne, ale bardzo wskazane. Powtarzanie w myślach nic, nic, nic pomaga uchronić się przed cudzymi myślami. Głównym zadaniem jest skupienie się na wrażeniu, jakie robią na nas poszczególne osoby.

      Należy między innymi ustalić, czy dana osoba ma "dobry tonal" czy nie. W bardziej przyziemnych kategoriach oznacza to, czy tej osobie wiedzie się w życiu, czy dba o siebie, jest szczęśliwa i silna. Wcale nie jest łatwo natrafić na kogoś takiego.

      Gdy pojawi się osoba o wymienionych wyżej cechach, postaraj się nawiązać z nią rozmowę, ukrywając prawdziwy charakter swoich poczynań. Powinieneś zachowywać się swobodnie, unikając wszelkich pokus, aby przyprzeć rozmówcę do muru czy nawiązać z nim znajomość, chyba że przemawiają za tym okoliczności i tylko pod warunkiem, że przebieg zdarzenia nie kłóci się z ideą ćwiczenia. Chodzi przede wszystkim o potwierdzenie swoich spostrzeżeń przez interakcję, zachowując nieustannie wewnętrzną gotowość do zareagowania zgodnego z wymogami sytuacji.

      Przekonasz się, ile zdrowych jednostek chodzi po ulicach.


Share via facebook Share via twitter